Joanna Flisowska: „Odejście od górnictwa do 2049 roku? Niepoważne. To musi nadejść szybciej”

Joanna Flisowska, koordynatorka zespołu ds. klimatu i energii w Greenpeace Polska, w audycji „Śląska Opinia o górnictwie” mówiła o trudnej sytuacji branży górniczej oraz jej przyczynach, dokumencie PEP2040 i umowie społecznej, którą rząd próbuje stworzyć wraz ze związkowcami.

Za nami kolejne negocjacje w sprawie umowy społecznej dotyczącej transformacji górnictwa i śląskiego regionu, które odbyły się w miniony wtorek, a wśród nich zatwierdzenie planu likwidacji kopalń węgla kamiennego w Polsce do 2049 roku. Czy to data odpowiednia? 

Zdecydowanie nie jest to data odpowiednia i to z wielu różnych powodów. Jeżeli traktujemy poważnie kryzys klimatyczny, w którym się znajdujemy, bardzo jasne musi być to, że musimy odejść od energetyki węglowej najpóźniej do 2030 roku. Z tym ściśle związane jest też odejście od górnictwa węgla kamiennego. Patrząc na uwarunkowania rynkowe i obecną sytuację ekonomiczną, równie jasne jest to, że wydobywanie węgla w Polsce się nie opłaca. Nie ma szans na utrzymanie górnictwa na Śląsku do 2049 roku. Spójrzmy na dane na temat wydobycia węgla w Polsce: od 30 lat mamy bardzo duży trend spadkowy w wydobyciu i jeżeli ten trend byłby kontynuowany w tym samym tempie, co do tej pory, to wydobycie węgla kamiennego w Polsce skończy się już w latach 30. i to niezależnie od polityki klimatycznej czy tego, że mamy coraz wyższe ceny CO2, co zresztą też będzie miało wpływ na szybsze odejście od energetyki węglowej. To wszystko przyśpieszy proces, który i tak jest w tej chwili nieunikniony. Mówienie o odejściu od górnictwa do 2049 roku jest niepoważne, to oszukiwanie społeczności lokalnej i górników, unikanie spojrzenia prawdzie prosto w oczy. My przez ten proces transformacji musimy przejść znacznie szybciej. 

Miała pani okazję zapoznać się z całością projektu umowy społecznej? Jak go pani ocenia? 

Trudno nazywać ten dokument umową społeczną, bo cały czas są to dokumenty, które są przygotowywane w bardzo wąskim gronie, bez konsultacji społecznej, bez włączenia do procesu większej liczby reprezentantów strony społecznej. Związkowcy to nie jedyna strona w procesie transformacji. To jest bardzo duży problem. Poza tym, w tych propozycjach – moim zdaniem – najbardziej brakuje właśnie aspektu społecznego, czyli tego, żeby zastanowić się, w jaki sposób miejsca pracy w górnictwie zastąpimy lokalnie na Śląsku, jak wspomożemy tych, którzy stracą pracę: w kopalniach czy sektorach okołogórniczych. Trzeba pomóc im, by znaleźli inną pracę, równie czy podobnie dobrze osadzoną lokalnie, żeby mogli zostać przeszkoleni, żeby otrzymali w tym całym procesie jakieś wsparcie. Dokumenty pomiędzy ministerstwem a związkami zawodowymi tak naprawę skupiają się wyłącznie na próbach przedłużenia procesu zamykania kopalń i na jakichś absurdalnych pomysłach w stylu wykorzystania tzw. „czystych technologii węglowych’, które są mrzonką. Ewentualnie, jako czynnik najbardziej prospołeczny, poruszana jest kwestia odpraw. Same odprawy nie są jednak rozwiązaniem tej sytuacji, tutaj potrzeba programu społecznego, tego, żeby faktycznie wspierać lokalne społeczności w tym procesie na całej jego ścieżce, a nie dać pieniądze i myśleć, że to załatwi sprawę. Wiemy z przeszłości, że to tak nie działa.

W czasie, w którym rozmowy w sprawie umowy społecznej jeszcze trwają, Rada Ministrów zatwierdziła dokument PEP2040, czyli „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku”. Greenpeace Polska dość mocno skrytykował założenia tego dokumentu… Co konkretnie jest w nim pani zdaniem nie tak, jak być powinno? 

Właściwszym pytaniem byłoby: co w nim jest tak, jak być powinno. Lista rzeczy, które tam są błędne, jest długa. Cały czas rząd nie miał odwagi opublikować całości dokumentu, więc opieramy się jedynie na dostępnym streszczeniu i poprzednim drafcie, który był opublikowany w listopadzie, ale finalny dokument miał się nie zmienić od tego czasu. Główne wskaźniki na 2030 rok, jeżeli chodzi chociażby o produkcję energii z węgla / OZE są takie same, więc należałoby zakładać, że te główne założenia pozostały te same. Przede wszystkim ten dokument dalej jest oderwany od realiów, w jakich się poruszamy, nie jest odpowiedzią na wyzwania, jakim jest kryzys klimatyczny i jest zrobiony nierzetelnie. Na przykład jednym z głównych aspektów w tym dokumencie są prognozy i założenia oparte na przewidywane ceny za emisję dwutlenku węgla. My już teraz wiemy, że w tej chwili, w tym roku, ceny CO2 już przekroczyły prognozowany scenariusz wysokich cen z dokumentu PEP2040 i to przekroczyły je tak bardzo, że według PEP-u takie ceny powinny zostać osiągnięte dopiero za kilka lat – między 2025 a 2030 rokiem. To ważne, bo ta cena będzie jednym z kluczowych czynników wpływających na tempo odchodzenia od energetyki węglowej, gdyż bezpośrednio przekłada się na opłacalność utrzymywania elektrowni węglowych. To jasno wskazuje, że my z węglem będziemy musieli się pożegnać około 2030 roku, jeśli nie chcemy płacić kilkukrotnie wyższych cen za energię niż kraje sąsiednie. 

Lawirując trochę między umową społeczną a PEP2040, chciałem zapytać o pani zdanie w kwestii zależności, jakie mają mieć między sobą te dwa porozumienia – strona rządowa obiecała związkowcom, że to umowa społeczna będzie wiążąca dla rządu, bo PEP2040 jest dokumentem otwartym. Ktoś mógłby powiedzieć: to dobry sygnał, ponieważ oznacza możliwość wprowadzenia zmian. A ktoś inny stwierdziłby, że po co w takim razie były ustalenia dotyczące PEP, skoro umowa społeczna może je zmienić…

To jest bardzo duża sprzeczność. Na tym etapie PEP, obietnice dawane górnikom i zapewnienia rządu to trzy różne konwersacje, ale tak naprawdę to nawet PEP jest bardziej realny czy ambitny niż to, co jest przedstawiane górnikom w ramach umowy społecznej. Samo oczekiwanie tego, żeby polska strategia energetyczna, polski miks energetyczny, był dyktowany potrzebą utrzymywania kopalń to jakiś absurdalny pomysł, całkowicie błędna logika. Po co my mamy kopalnie? Żeby dostarczać węgiel na potrzeby energetyki, a nie, żeby utrzymywać energetykę węglową i tworzyć sztuczne zapotrzebowanie na węgiel. Tak jak w wielu innych krajach europejskich, jeśli chcemy utrzymać elektrownie węglowe na poziomie opłacalnym, to import węgla się bardziej opłaca niż kupowanie rodzimego surowca. Powinniśmy się skupić na realnym, szybkim odchodzeniem od energetyki węglowej, zgodnie z tempem, jaki jest związany z kryzysem klimatycznym, czyli do 2030 roku. 

Rozmawiał: Bartosz Wojsa

Pełną rozmowę z Joanną Flisowską w ramach „Śląskiej Opinii o górnictwie” w wersji audio znajdziecie Państwo w przeglądarce oraz w serwisach podcastowych.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.