Co z górnictwem po wyborach? Likwidacja kopalń czy rozwój branży? Opozycja ma konkretne plany

Po wyborach 2023 wszystko wskazuje na to, że PiS straci władzę, bo mimo zdobycia największej liczby głosów nie będzie w stanie utworzyć większości w Sejmie. Stery przejmie więc opozycja, na której koalicję prawdopodobnie złożą się: Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica. Jeśli tak faktycznie by się stało, jakie zmiany oznacza to dla górnictwa? Likwidacja kopalń czy rozwój branży wydobywczej? Opozycja ma konkretne plany, które wygłaszała podczas kampanii wyborczej, a także w poprzednich latach. Oto niektóre z tych pomysłów.

Czy Prawo i Sprawiedliwość miało sensowny plan na to, co w najbliższych latach „zrobić z górnictwem”? Zapewne ilu osobom byśmy zadali to pytanie, tyle różnych opinii byśmy uzyskali. Jeden z najważniejszych planów PiS-u, zawartych w górniczej umowie społecznej, mówił o likwidacji górnictwa węgla kamiennego do 2049 roku. Umowa, która – przypomnijmy – nigdy nie została notyfikowana przez Komisję Europejską. Zresztą dokumentów o górnictwie, wzajemnie wykluczających się, było więcej. Niewykluczone, że wraz z nowym rozdaniem powyborczym, zmieni się znowu pomysł na górnictwo. Jak zrobiłaby to dotychczasowa opozycja, która prawdopodobnie przejmie w Polsce władzę? Plany wygłaszano podczas ostatniej kampanii wyborczej, ale i w poprzednich latach. Przejrzeliśmy najciekawsze z nich.

Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej i jeden z liderów Koalicji Obywatelskiej, na przestrzeni lat wielokrotnie zmieniał swoje zdanie na temat kopalń i węgla. Nie robił tego jednak bez powodu, bowiem w tym samym okresie zmieniała się sytuacja na świecie, wiedza o alternatywach czy rozwój Odnawialnych Źródeł Energii. Co dziś Tusk myśli o górnictwie? W czasie kampanii wyborczej 2023 mówił, że nikt już nie zastanawia się, czy należy ograniczyć wydobycie polskiego węgla, bo ostatni rok pokazał, że nie samo wydobywanie jest problemem, tylko „import węgla z Rosji czy bardzo egzotycznych krajów”. – My chcemy wydobywać polski węgiel i nie jest to w najmniejszym stopniu w konflikcie z ideą transformacji energetycznej. Śląsk może być i będzie potęgą przemysłową, w śląskich kopalniach będzie wydobywać się węgiel i równocześnie spełni się marzenie szczególnie młodych pokoleń Ślązaczek i Ślązaków o Śląsku zielonym, gdzie jest tania energia, który stanie się centrum naukowym – stwierdził Tusk podczas jednego ze spotkań.

Lider PO dodawał, że dla Polski na transformację energetyczną przeznaczone jest 80 miliardów euro z Unii Europejskiej, a duża część tej kwoty miałaby właśnie trafić na Śląsk, podobnie jak pieniądze ze sprawiedliwej transformacji, po które – jak mówił – „PiS nie potrafił sięgnąć”. -Śląsk stanie się na nowo potęgą przemysłową, po to, żeby Polska energetyka stała się nowoczesna, po to, żeby zmiany, jakie zachodzą w energetyce stały się szansą dla Śląska, a nie zagrożeniem – obiecywał Tusk.

Szymon Hołownia, lider partii Polska 2050 i jednocześnie jeden z liderów koalicji Trzecia Droga, w wywiadzie z Sebastianem Pypłaczem, redaktorem naczelnym „Śląskiej Opinii”, powiedział wprost, że „Śląsk nie powinien być traktowany jak skansen górnictwa i energetyki z czasów Gierka, do którego raz na rok na Barbórkę przyjeżdżają wszyscy oficjele i opowiadają o tym, że węgiel będzie kopany nie wiadomo ile”. – My nie mamy na Śląsku po co patrzeć do tyłu, powinniśmy pozwolić mu patrzeć do przodu, zacząć cieszyć się ze swojej przyszłości, a Śląsk z tym potencjałem, który ma, potencjałem ludzkim, technologicznym i przemysłowym, jest naprawdę w stanie stać się absolutnym kołem zamachowym całej polskiej gospodarki opartej na zielonej energii – mówił.

Zdaniem Hołowni to na Śląsku powinny być wykuwane „nowe technologie w zakresie magazynowania energii”. – To tutaj powinny przychodzić inwestycje, jeśli chodzi o wytwarzanie tej energii, tutaj powinny przez rewitalizację tych wszystkich terenów poprzemysłowych powstawać nowe centra myślenia nad tym, jak tą zieloną energię robić w mądry sposób. (…) Musimy iść w stronę energetyki rozproszonej. Jesteśmy w stanie przekwalifikować w rozsądnym czasie tych, którzy pracują w sektorze węglowym, ale też i w ogóle szeroko rozumianej klasycznej energetyki, na pracowników sektora zielonej energii. To nie jest tak, że ta zielona energia, polski wiatr, polskie słońce, zabiorą ludziom prace – one im tę pracę dadzą. A jeśli by się okazało, że ktoś tej pracy nie dostanie, bo jest blisko emerytury, bo już się nie przekwalifikuje, to – i my to mamy w naszym programie – trzeba będzie być może wypłacić mu gwarantowany dochód, aż osiągnie uprawnienia emerytalne. Nie można nikogo zostawić na lodzie. Dziś Śląsk potrzebuje, by go doinwestować, wesprzeć, by za kilka, kilkanaście lat był już rozkręcającą się maszyną napędową, budującą zieloną Polskę, zieloną energetykę i to się naprawdę da zrobić – mówił Szymon Hołownia, który podczas rozmowy wielokrotnie podkreślał, że nie wiadomo, kiedy całkowicie zrezygnujemy z kopalń i węgla, ale jest to nieuniknione – w miejsce branży powinno stawiać się na OZE i zieloną energię.

Podobne zdanie w mediach wypowiadał Władysław Kosiniak-Kamysz, drugi z liderów Trzeciej Drogi. Na antenie TVN mówiła na przykład, że za czasów rządów jego partii wydobywano w Polsce około 70 milionów ton węgla. – Obecni rządzący wydobywają około 50 milionów ton węgla. Jest drastyczny spadek, nie wyznaczano nowych kopalń, nie budowano ich i nie odkrywano nowych ścian, tylko zamykano kopalnie. Kto im kazał zablokować OZE, które miało być rekompensatą za mniejsze wydobycie węgla? – mówił Kosiniak-Kamysz.

Pozostaje nam Lewica, która najmocniej ze wszystkich koalicjantów mówi o konieczności szybkiego zamykania kopalń i odchodzenia od węgla. Adrian Zandberg, jeden z liderów Lewicy, mówił w Rybniku o tym, że jego partia nie zgodzi się na zamianę „dobrze płatnych, uzwiązkowionych” miejsc pracy w górnictwie na miejsca pracy w magazynach. Podkreślano też, że szansą dla pracowników odchodzących z kopalń jest przemysł kosmiczny, lecz również elektrownie atomowe. Lider partii Razem dodawał w innym wystąpieniu, że w sprawie budowy elektrowni jądrowych rząd dostanie pełne wsparcie jego ugrupowania. Stwierdził także, że powrót do węgla „jest nie tylko szkodliwy dla klimatu, ale też nierealny”.

Już w 2019 roku Robert Biedroń podawał konkrety: całkowite odejście od węgla do 2035 roku i utworzenie 200 tys. miejsc pracy w sektorze energii odnawialnej. Zmiany, jakie chciał wtedy wprowadzić, mają wpłynąć na poprawę jakości powietrza i szybszą transformację polskiej gospodarki. Ale Biedroń obiecywał też, że Lewica nie zrobi żadnego ruchu, który „doprowadziłby do tego, że jakakolwiek kopalnia zostanie zamknięta, jeśli nie będzie dla niej alternatywy”.

Dziś politycy Lewicy rzadko mówią o konkretnych datach, bo rzucanie nimi na wiatr – co podkreślają także inne partie opozycyjne – byłoby dziś nierozsądne, bez pełnych danych i informacji, jakie zbiorą po faktycznym przejęciu władzy w Polsce. Czy opozycja lepiej poradzi sobie z górniczymi problemami niż dotychczas robił to PiS? Czas pokaże. W „Śląskiej Opinii” na pewno będziemy patrzeć im na ręce i tego pilnować. Tak, jak robiliśmy to do tej pory.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.