Ambasador Polski w Czechach ma stracić stanowisko. Powodem jego słowa w sprawie kopalni Turów

Mirosław Jasiński, ambasador Polski w Czechach, ma stracić swoje stanowisko za to, że za zamieszanie w sprawie kopalni Turów obarczył właściciela zakładu, czyli Polską Grupę Energetyczną. Zdaniem Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, Jasiński tym samym „zaszkodził interesom” własnego kraju. Eksperci przecierają oczy ze zdumienia i wskazują, że polski ambasador nie powiedział nic odkrywczego. Za odrobinę szczerości może jednak pożegnać się ze stanowiskiem.

W wywiadzie z niemiecką stacją radiową Deutsche Welle Mirosław Jasiński, ambasador Polski w Czechach, skrytykował działania właściciela kopalni Turów, czyli Polską Grupę Energetyczną, w kontekście sporu o działanie zakładu i jego szkodliwy wpływ na środowisko po stronie naszych zagranicznych sąsiadów. „To był brak empatii, zrozumienia i chęci podjęcia dialogu. W pierwszym rzędzie ze strony polskiej”, stwierdził Jasiński. Ambasador tłumaczył, że problem mógł być rozwiązany nawet na poziomie dyrektorów technicznych kopalń, bo przecież każda „poważna firma” ma oddział zajmujący się naprawianiem szkód. „To odpowiedzialny biznes”, powiedział. Za odrobinę szczerości Jasiński może pożegnać się ze stanowiskiem, tym bardziej, że w dalszej części wywiadu krytykował jeszcze „arogancję” dyrekcji Turowa, szefostwa PGE oraz ministerstwa i premiera. Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, ostro skrytykował wywiad, którego Jasiński udzielił. „Od osoby, która reprezentuje Polskę zagranicą należy oczekiwać, że wypowiadając się, w tak kluczowych sprawach jak Turów, najpierw pozyska wiedzę i pozna fakty. Bezrefleksyjne powielanie obcej narracji szkodzi interesom Polski”, napisał na Twitterze 6 stycznia. Słowa Jasińskiego źle zostały odebrane również przez kilku innych przedstawicieli rządu.

Piotr  Müller, rzecznik rządu, dał jasno do zrozumienia, że Jasiński prawdopodobnie pożegna się ze swoim stanowiskiem. „Nie ma zgody na skrajnie nieodpowiedzialne wypowiedzi w sprawie kopalni w Turowie. Każdy polski dyplomata ma obowiązek dbać o polskie interesy”, stwierdził. Co ciekawe, Polska nie ma szczęścia do działań dyplomatycznych w Czechach i to nie pierwszy blamaż w tym zakresie. Od grudnia 2017 r. do września 2018 r. nasz kraj nie miał w ogóle w Pradze swojego ambasadora. Później Barbara Ćwioro, wybrana na to stanowisko, została odwołana przez mobbing i dyskryminację pracowników – jak ustaliła komisja Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Od września 2020 r. do listopada 2021 r. funkcja pozostała pusta, aż do objęcia jej przez Mirosława Jasińskiego. Wygląda na to, że pozostanie on na stanowisku niezbyt długo.

Eksperci dziwią się takim działaniom, bo – ich zdaniem – Jasiński nie powiedział nic odkrywczego. Wcześniej aktywiści klimatyczni również wskazywali, że Polska długo nie podejmowała działań w sprawie kopalni Turów. Ignorowanie sygnałów ze strony Czech nie skończyło się dla nas zbyt dobrze. Najpierw ostrzeżenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, później nakaz wstrzymania wydobycia w zakładzie do czasu rozwiązania sporu, a potem nałożenie na nas ogromnych kar finansowych, które już dziś sięgają milionów złotych. Kwota zresztą ciągle rośnie. To wszystko po nieudanych próbach negocjacji, o których dobrym przebiegu informował m.in. premier RP Mateusz Morawiecki. Zapewnienia premiera okazały się jednak niezbyt trafne, ponieważ krótko po jego deklaracji przedstawiciele Czech ogłosili, że nie zamierzają wycofać swojej skargi wobec Polski.

Przypomnijmy, że nasi czescy sąsiedzi wskazywali, że rozbudowa kopalni Turów może zagrozić utratą wody pitnej dla kilkunastu tysięcy mieszkańców sąsiadujących z wyrobiskiem po czeskiej stronie granicy. Podniesiono także argument dotyczący fatalnego w skutkach wpływu na środowisko. Kara nałożona na Polskę to pierwszy taki przypadek w historii UE.  TSUE już w maju 2021 roku nakazał nam wstrzymanie pracy kopalni Turów do czasu rozstrzygnięcia sporu z Czechami. Nie zrobiliśmy tego, więc zasądzono, że będziemy płacić 500 tys. euro kary dziennie za każdy dzień zwłoki. Jeżeli nie zapłacimy dobrowolnie, Trybunał może potrącić pieniądze z należnych Polsce unijnych funduszy, więc i tak nie unikniemy konsekwencji. Na razie nie zanosi się na to, by sprawa miała zostać rozwiązania polubownie, choć Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, jest dobrej myśli.

Do sprawy na pewno będziemy jeszcze wracać.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.