Zwiększenie wydobycia węgla w Polsce nie jest takie proste. Brakuje czasu i rąk do pracy

W obliczu wstrzymania importu rosyjskiego węgla w Polsce coraz częściej, zwłaszcza z ust związkowców, pojawia się temat zwiększenia wydobycia krajowego węgla, który mógłby zastąpić ten importowany. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo – jak wskazują przedstawiciele rządu i eksperci – na uruchomienie nowej ściany wydobywczej potrzeba kilku, a nawet kilkunastu miesięcy. Brakuje nie tylko czasu, ale i rąk do pracy, ponieważ kadry w niektórych zakładach niemal świecą pustkami.

Ministerstwo Aktywów Państwowych podaje, że w 2021 roku do Polski zaimportowano ogółem 12,55 mln ton węgla kamiennego. W większości to węgiel rosyjski. Co ciekawe, Agencja Rozwoju Przemysłu w Katowicach informuje, że krajowi producenci węgla w samym grudniu 2021 roku wydobyli 4,8 mln ton węgla kamiennego (łącznych danych za zeszły rok jeszcze nie ma). Stan zapasów węgla na koniec 2021 r. to 2,2 mln ton węgla. Wojna w Ukrainie i wstrzymanie importu rosyjskich surowców, w tym węgla, mocno odbije się także na polskiej energetyce. Już dziś dyskutuje się na temat tego, czym zastąpić surowiec ściągany do nas z Rosji w tak dużych ilościach. Związkowcy stoją twardo przy zwiększeniu wydobycia w naszych kopalniach. Sama Polska Grupa Górnicza informowała niedawno na swojej stronie internetowej, że obecna sytuacja geopolityczna może doprowadzić do tego, że w sumie może zabraknąć nawet 10 mln ton surowca dla odbiorców indywidualnych, ciepłownictwa i małego przemysłu. „Około 6 -7 mln ton, którego dzisiaj brakuje zawiera się w ubiegłorocznej redukcji wydobycia w Polskiej Grupie Górniczej”, wskazuje Tomasz Rogala, prezes PGG. Przedstawiciele spółki dodają, że to właśnie PGG będzie w znacznej mierze odpowiedzialna, jako największe przedsiębiorstwo górnicze w Europie i największy producent węgla kamiennego w Unii Europejskiej, za wypełnienie luki po rosyjskim węglu. „Spółka już teraz podejmuje wysiłki, aby w miarę możliwości wypełnić węglowe braki, deklarując swoją gotowość do zwiększenia mocy produkcyjnych, o 1 – 1,5 mln ton w najbliższych latach”, czytamy w komunikacie firmy.

Ale sprawa nie jest taka prosta, jak się wydaje. Zatrudnienie na koniec grudnia 2021 roku w polskim górnictwie wyniosło 77,5 tys. osób. W niektórych zakładach brakuje jednak rąk do pracy i nie ma zbyt wielu chętnych do wypełnienia luk kadrowych. Samo zwiększenie wydobycia też nie należy przez to do prostych. Bogusław Ziętek, przewodniczący związku zawodowego Sierpień ’80, mówi wprost, że zwiększenie wydobycia nie jest możliwe bez wzmocnienia załóg górniczych. To nie jedyny problem. Grzegorz Matusiak, poseł PiS, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki oraz Transformacji Energetycznej i Górniczej w Polsce, w rozmowie z portalem WNP.pl powiedział, że na zwiększenie wydobycia węgla kamiennego w Polsce „na pstryk” nie ma szans. „Musimy pamiętać o technicznych uwarunkowaniach; na uruchomienie nowej ściany wydobywczej potrzeba nawet 17 miesięcy”, podkreślił Matusiak w rozmowie z portalem.

Rząd i spółki górnicze mają więc twardy orzech do zgryzienia, choć jednocześnie nie brakuje głosów, że wzrost zapotrzebowania na węgiel w Polsce jest tylko chwilowy, spowodowany między innymi właśnie sytuacją w Ukrainie. W „Śląskiej Opinii o górnictwie” mówił o tym ostatnio Aleksander Śniegocki, prezes zarządu w Instytucie Reform, który nie ma wątpliwości, że czeka nas „ostatni oddech w pierwszym życiu węgla”. Zwracał uwagę na to, że powinniśmy jako kraj stawiać na rozwój odnawialnych źródeł energii, a zmiana z tym związana nadejdzie szybciej niż oczekiwaliśmy.

Kto ma rację w tej dyskusji? Czas pokaże.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.