Górnicy pamiętają o kolegach. Rocznice katastrof w kopalniach

Górnicy z kopalni Jastrzębie-Bzie w Jastrzębiu-Zdroju oddali kilka dni temu cześć swoim kolegom, którzy zginęli w katastrofie w kopalni Jas-Mos przed 19 laty. Znicze i kwiaty pojawiły się przed figurą św. Barbary w kopalnianej cechowni. To jednak nie jedyna rocznica dramatu, jaki rozgrywał się pod ziemią. W ostatnim czasie pracownicy zakładów górniczych kilka razy udowodnili, że pamiętają o swoich tragicznie zmarłych kolegach z pracy. 

Niebezpieczeństwo jest wpisane w zawód górnika. Rodziny na Śląsku dobrze znają uczucie niepokoju, gdy mąż, brat czy ojciec zjeżdża na szychtę, a także uczucie ulgi, gdy wraca na powierzchnię. Niestety, tragedie górnicze wciąż zdarzają się stosunkowo często i nie każdemu pracownikowi udaje się wrócić do najbliższych. W sobotę, 6 lutego 2021 roku, minęło 19 lat od wypadku w ówczesnej kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie wybuch pyłu węglowego zabił dziesięć osób, a dwie poważnie ranił. Była to wówczas największa od kilkunastu lat katastrofa górnicza w Polsce. Przedstawiciele dyrekcji kopalni, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, związków zawodowych złożyli kwiaty przed figurą św. Barbary w kopalnianej cechowni, pokazując, że pamiętają o tragicznie zmarłych kolegach z pracy. Do tamtego wypadku doszło dokładnie 6 lutego 2002 roku, przed piątą rano, w chodniku położonym 700 metrów pod ziemią, podczas prac strzałowych. W chwili eksplozji w strefie wybuchu było 47 górników. 37 osób udało się od razu wyprowadzić na powierzchnię. Dwaj górnicy zostali ranni – jeden był poparzony, drugi miał złamany bark. Nie udało się uratować 10 górników, którzy byli najbliżej wybuchu. Najmłodszy miał 28, najstarszy 43 lata. W akcji ratowniczej brało udział 20 ratowników górniczych: dwa zastępy z kopalni, jeden z Wodzisławia Śląskiego i jeden z Bytomia.

To nie jedyna rocznica katastrof górniczych, którą pracownicy kopalń obchodzili od początku roku. Wcześniej, 10 stycznia, minęło 21 lat od tragedii w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej. Wówczas o godzinie 2:24, w rejonie skrzyżowania ściany 12 z chodnikiem ścianowym 13, doszło do wybuchu metanu. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę zapłonu metanu uznano iskry, powstałe wskutek pracy kombajnu. Tylko nieliczni górnicy zdążyli użyć pochłaniaczy ucieczkowych. W strefie zagrożenia znalazło się 40 pracowników: 19 zginęło, 20 zostało rannych. Ofiarami byli: Jerzy Bobrowski (lat 42), Antoni Cimała (lat 33), Zenon Filipski (lat 30), Jerzy Gaweł (lat 31), Mieczysław Grabara (lat 41), Zbigniew Gurgacz (lat 26), Adam Janik (lat 26), Krzysztof Loewe (lat 37), Mirosław Michałów (lat 21), Adam Najmark (lat 24), Krzysztof Nowak (lat 22), Aleksander Ozóg (lat 40), Marek Rajewski (lat 21), Tadeusz Ryszka (lat 20), Henryk Sojka (lat 22), Józef Starczyk (lat 49), Leszek Suszyński (lat 31), Jerzy Szatanik (lat 27) oraz Wojciech Świniuch (lat 25).

Patrząc dalej, należy zwrócić uwagę na 4 lutego, kiedy minęły 34 lata od katastrofy w kopalni Mysłowice. W wyniku wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło wówczas 17 osób. 11 lutego 1985 roku w kopalni Niwka-Modrzejów w Sosnowcu miał miejsce wybuch metanu i pyłu, w wyniku którego zginęło 5 osób. W najbliższym czasie, w samym lutym, również czeka nas kilka rocznic. 17 lutego minie 65 lat od tragedii w KWK Rokitnica w Zabrzu, gdzie pożar na głębokości 575 metrów spowodował śmierć 15 osób. 21 lutego 1974 roku w KWK Szombierki w Bytomiu, w wyniku tąpnięcia, zginęło natomiast 8 osób, a 22 lutego 1954 roku w KWK Dębieńsko – 21 osób zginęło po pożarze, który wybuchł pod ziemią. Do tragedii doszło też na przełomie 23 i 24 lutego 1998 roku w KWK Niwka-Modrzejów w Sosnowcu, gdzie 6 osób zginęło w wyniku „penetracji nieużywanego i pozbawionego tlenu wyrobiska”. 

Jak wynika z danych Wyższego Urzędu Górniczego, łączna liczba śmiertelnych wypadków w kopalniach w 2020 roku wyniosła 16 ofiar. To mniej niż w 2019 i 2018 roku, kiedy zginęło kolejno 23 i 21 pracowników. Wypadki śmiertelne to jednak nie jedyne, które mają miejsce w kopalniach. Gdy spojrzymy na wypadkowość w górnictwie od 1 stycznia do 31 grudnia 2020 roku, możemy odkryć, że do statystyk trzeba doliczyć jeszcze 12 wypadków ciężkich i 1854 wypadki łącznie. Spośród wszystkich wypadków w 2020 roku ujętych w raporcie WUG, aż 1531 miało miejsce w górnictwie węgla kamiennego. 223 wypadki zdarzyły się w górnictwie rud miedzi, 42 w górnictwie odkrywkowym, 35 w górnictwie otworowym i zakładach wykonujących roboty geologiczne oraz 20 wypadków w rubryce „pozostałe górnictwo”. Z raportów WUG można wyczytać niepokojącą tendencję. Paradoksalnie, choć wstrząsy i tąpnięcia zdają się największym zagrożeniem dla górników, nie one były główną przyczyną wypadków śmiertelnych w kopalniach w 2020 roku. Zdecydowaną większość stanowią przypadki naruszeń, niedopilnowania zasad panujących w zakładach, często przy cichym przyzwoleniu osób nadzorujących, w końcu nieostrożność i pogwałcenia regulaminu BHP. Śmierć pracowników to wielka tragedia, a górnicy codziennie ryzykują życiem, zjeżdżając na dół, by zarabiać na utrzymanie swoich rodzin. System, chroniący ich przed wypadkami, ale również własną niedbałością czy naruszeniami przełożonych, o których wiele się w górnictwie mówi, powinien być nieustannie usprawniany. Przyczyny zdarzeń śmiertelnych i wypadków w kopalniach potwierdzają, że bezpieczeństwo, ochrona i profilaktyka, ale także edukacja i odpowiednie przeszkolenie pracowników powinny być na pierwszym miejscu.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.