Nie straszcie PiSem, już za późno

Kiedy „straszyliśmy PiS-em”, to właśnie o to nam szło. Piszę „my”, bo mi też to „straszenie PiS-em” zarzucano. A szło nie o to, że rządzić nami będą ludzie z partii, której nie popieramy. Chodziło o ludzi, którzy idą do wyborów z hasłem tworzenia nowych elit, którzy z wypadku lotniczego robią narzędzie swoich politycznych interesów, a w chrześcijaństwie najbardziej cenią kościelne struktury.

Nie kończy się tym, że rząd podejmuje złe decyzje jak każdy poprzedni. Kończy się tym, że otwiera się drzwi do instytucji dla osób, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Nie dlatego, że mają złe poglądy, jak starano się nam wmówić, ale dlatego, że są mierne. Jak mierne? Rozejrzyjcie się po tych wszystkich instytucjach, które kiedyś działały, a dziś tracą pieniądze, prestiż, kompetencje i znaczenie. Nieważne, czy chodzi o media, prawo, czy nawet o hodowle koni.

Jeżeli ktoś cenzuruje notowanie Listy Przebojów Trójki za to, że na pierwszym miejscu znalazła się piosenka Kazika o Jarosławie Kaczyńskim, to czas głośno ogłosić przekroczenie kolejnej granicy. Bądźmy szczerzy: Kazik ma wiele lepszych piosenek, a Lista Przebojów Trójki nie jest tak popularna jak kiedyś, więc to pierwsze miejsce naprawdę znaczyłoby o wiele mniej, niż znaczy w momencie, kiedy z powodu tego pierwszego miejsca kasuje się całe notowanie listy.

To „straszenie PiS-em” było właśnie ostrzeganie przed takimi decyzjami podejmowanymi nie przez samego Jarosława Kaczyńskiego, ale jego wyznawców, którym dał stanowiska i pieniądze. Miernych, wiernych i wykonujących rozkazy, których pewnie nikt nawet nie wydał. To tępa ideologiczna miazga, która jedzie niczym walec, która co chwilę znajduje nowych wrogów, bo musi mieć wrogów, żeby trzymać zwarte szeregi. Bo jak przestanie mieć wrogów wokół, to zacznie ich szukać wewnątrz.

Padło sądownictwo, pada kultura, padają prywatne biznesy, padną zaraz media i samorządy. Koronawirus tylko to ułatwia, bo wszędzie zaczyna brakować pieniędzy. 

Będzie jedna centralna władza, jeden model kultury, wrócą państwowe molochy produkcyjne, a wolne od cenzury władzy media władzy znajdziecie może w deepwebie.

Wrzucenie piosenki Kazika na Facebooka, czy puszczenie jej z okna, to za mało, bo jej cenzura to jedynie objaw tego, że przez Waszą obojętność na politykę i polityków, część z nich robi, co chce.

Teraz już nie straszcie PiS-em, już za późno.

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.