Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Co dwaj bracia to nie jeden
„Młodszy z chłopaków bardzo chce być użyteczną lokomotywą. No może jeszcze nie do końca to tak ujmuje, bo nie potrafi mówić – ani chodzić, czy tym bardziej sunąć po szynach – ale efekty jego pomocy czasami są bardzo podobne do działań ekipy Tomka. Chcą dobrze, a wychodzi różnie. A na dodatek ja coraz bardziej przypominam pana Szyneczkę vel Grubego Zawiadowcę i wcale nie chodzi o zamiłowanie do eleganckich nakryć głowy.
Jedną z czynności, które fascynują małą, czworaczkującą istotę, jest rozwieszanie prania. Najbardziej lubi podawać skarpety. Chwyta dwie, jedną podaje osobie wieszającej, a drugą żuje. O ile nie ma akurat resztek pożywienia w buzi, nie jest to wielkim problemem, ale… Nie nazywałbym go Alcestem (choć tego bohatera Mikołajków uwielbia starszy brat), lecz z pewnością należy do osób, które wolą mieć w pobliży kawałek skórki z pieczywa w razie, gdyby nadciągnął mały głód, albo trzeba byłoby podrapać nim rozpulchnione dziąsła.
Ostatnio, gdy pomagał mi wieszać pranie, postanowił wykonać kolejny krok rozwojowy. Choć nienawidzi, gdy wyciera się mu nos, przemógł się i… wysmarkał się w spodenki brata. Najwyraźniej nie spodobało mu się, że odebrałem mu rzeczone gatki, bo od tego czasu wciąż przejawia wrogi stosunek do prób czyszczenia nozdrzy…”
„Pewne rzeczy są wyjątkowo ciężkie do przeskoczenia. Jedną z nich jest niechęć do nauczenia się czegoś i wynajdywanie przeszkód tam, gdzie wydawałoby się, że ich nie ma. Najświeższym tego przykładem jest batalia z tabliczką mnożenia. Bo choć młodzian lubi matematykę i jednocześnie nie ma problemów z uczeniem się tekstów na pamięć, to już klasyczne wyrycie rzeczonej tabliczki na blachę, jest poza wszelkim zasięgiem. Co gorsza, wraz z kolejnymi podejściami do tego zagadnienia, niemoc zdaje się dotykać także inne zasoby umysłowe mikrusa.
Chcąc przypomnieć mu, jak lubił zabawy z matematyką, zaczęliśmy przedstawiać różnorakie sztuczki dotyczące mnożenia. Takich, jak ta, że jeżeli suma cyfr dowolnej liczby jest podzielna przez trzy, to także sama liczba jest podzielna przez trzy. Kiedyś działało i bawiło, teraz jest czarną magią. Mama bombla postanowiła więc sprzedać mu inny trik, w którym można wykorzystać palce, a nie np. liczenie w pamięci. Zaprezentowała to również na rysunkach, by nie było żadnych wątpliwości, czy wymówek spod znaku „nie wiem, jak to zrobić”.
I tak na pierwszym rysunku były płasko położone dłonie, zaś na drugim, jeden z palców był zgięty do środka tak, że stawał się niewidoczny. Nie dosłyszałem, czy mama bąka zdążyła wyłożyć, jak ma to usprawnić mnożenie przez dziewięć, gdyż nasz mikrus wyprowadził nokautujący cios, następującym pytaniem:
– A jak się zgina palec?
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będzie musiał sobie radzić bez tej sztuczki…”