Wielka ucieczka

Niezależnie od tego, jak młodzieniec radzi sobie z nauką, nie można zapomnieć o tym, czego potrafi dokonać w czasie wolnym. Szczególnie wtedy, gdy jest ze swoim przyjacielem, z którym przypadli sobie do gustu już na początku pierwszej klasy.

Chłopaki spędzali sporo czasu na świetlicy, a po kilku tygodniach, okazało się, że wcale go nie mitrężyli. Pewnego pięknego dnia, mama młodzieńca sprawdzała mu stan rzeczy w plecaku: czy zgadzają się liczmany, czy nie został hodowcą pleśni na zapomnianej przez świat kanapce itd. W pewnym momencie wpadła jej do rąk kartka z napisem „plan ucieczki ze szkoły”.

Choć skala była zachowana „na oko”, to plan trzeba uznać, za wyjątkowo dokładny. Zawierał on najważniejsze punkty orientacyjne w szkole, rozmieszczenie sal i wyjść, a nawet… lokalizację kamer na korytarzach.

Postanowiliśmy delikatnie wybadać temat, żeby nie przestraszyć młodzieńca i nie wyjść na rodziców-szpiegów przeszukujących plecaki i wyciągających konsekwencje zamiast zeszytów. Gdy następnego dnia wracałem z bomblem ze szkoły, delikatnie zagaiłem, czy przypadkiem czegoś nie planuje.

– Tak – odparł szybko.

– A czy mogą być z tego kłopoty, albo to coś z czego możemy nie być zadowoleni?

– Tak, tak – dodał uśmiechnięty, po czym sam wyjawił mi część planu.

Całość została uzupełniona po jakimś czasie, gdy zgadaliśmy się z rodzicami przyjaciela naszego małego Houdiniego. Okazało się, że ten duet Drombo miał przygotowany nie tylko plan, ale rozpoczął już kompletowanie sprzętu. Partner w zbrodni naszego malucha prosił swoją mamę o klucze do domu, a w końcu je podprowadził. Powód? Bo nasz bombel czasami miał klucze w plecaku, w razie gdyby odbierała go babcia. Wtedy nawet chomikowane śniadania nabrały innego, bardziej złowieszczego znaczenia.

Ostatecznie plan nie został wprowadzony w życie, a ja czasami zastanawiam się, co te małe ancymony jeszcze wykombinowały, o czym my nie wiemy, a czego realizacje storpedowała pandemia…

https://www.facebook.com/BlogZlegoOjca/posts/195934058994104
Zły Ojciec
Zły Ojciec

Zły Ojciec, postać anonimowa, bo jak zły to po co rzucać nazwiskami. Jedni mówią, że pisze teksty humorystyczne, inni że do bólu prawdziwe. Upewnia czytelników w jednym, może dzieci nie są dla wszystkich, ale nudno to z nimi nie jest. Publikuje blog, którego fragmenty przytaczamy na Śląskiej Opinii ku Waszej uciesze, albo przestrodze.