Ewa Gołębiowska: Lokalność nie oznacza peryferyjności

To, czego bym sobie życzyła, to żeby za kilka lat nie okazało się, że z Zamku Cieszyn wróciliśmy po prostu do zamku. Chciałabym, żeby za kilka lat nadal można było oglądać miejsce, które zarówno dla mieszkańców, jak i dla gości jest źródłem inspiracji, dobrym wzorem, pomocą w nietypowych projektach, wsparciem w realizacji ambitnych planów, a nawet marzeń – mówi w rozmowie z Olgą Kostrzewską – Cichoń, Ewa Gołębiowska, od niedawna była dyrektorka Zamku Cieszyn. 

Olga Kostrzewska – Cichoń: Od trzech tygodni jest Pani na emeryturze. Mam nadzieję, że w Pani przypadku jest po prostu inna forma działania. 

Ewa Gołębiowska: Słyszałam, że emerytura ma kilka faz. Ja jestem na etapie myślenia, że wszystko jest możliwe. Kończę książki, które dawno temu zaczęłam, kończę swetry, które nawet już dwa lata czekają. Stoi w moim ogrodzie wymarzony kurnik, mam zamówione kursy tkactwa i haftu, planuję więc wracać nawet do swoich nastoletnich fascynacji. 

Pytanie, czy będzie Pani miała na to czas, bo poza Zamkiem Cieszyn są inne aktywności i miejsca, gdzie panią zapraszają, gdzie pani działa. 

Kiedy myślę, że pewne ścieżki zamykam, słyszę pukanie do drzwi. Po południu mam spotkanie online europejskiej platformy Design for All Europe. Pierwszy raz od kilku miesięcy wszystkich nowych i starych członków zobaczę.  Mam również wciąż niewielkie obowiązki w Zamku, jutro posiedzenie Śląskiej Rady Innowacji, której nadal jestem członkinią, a do tego w tym samym dniu konferencja nt. Programu Nowy Europejski Bauhaus… Także faktycznie, zaplanowałam sobie niewiele zawodowej aktywności, ale to się powolutku rozrasta. 

Pani odejście na emeryturę i zakończenie pracy dyrektorki Zamku Cieszyn miało szansę być wielką galą, a tymczasem przez pandemię i to, że Pani również zachorowała na covid, odbyło się w ciszy. Jak się Pani z tym czuje? 

Ja nie znoszę wszelkiej celebry, świętowania i podsumowań. Nie lubię się żegnać. Rok temu na swoją sześćdziesiątkę udało mi się uciec do Budapesztu, a teraz z przyjmowania oficjalnych pożegnań, podziękowań i gratulacji uwolnił mnie covid. Załatwił to za mnie. Nie mam poczucia niedosytu. Dużo radości dał mi krótki post, jaki zamieściłam na Facebooku, dzięki któremu odezwały się setki osób z komentarzami, podziękowaniami, wspomnieniami. To były osoby zarówno lokalne z Cieszyna, z całej Polski, jak i z zagranicy. Ich słowa były dla mnie ogromnie ważne i dobre. Wszystkich tych osób nie bylibyśmy w stanie zgromadzić w Zamku, zwłaszcza w czasie pandemii. Więc mnie to w zupełności wystarczyło. Ale być może gala konkursu Śląskiej Rzeczy, która jest planowana w lipcu będzie okazją, by przywitać nowego dyrektora Zamku i pożegnać mnie, choć nie mam takich oczekiwań. Nie lubię gal i czuję się w ich trakcie niezręcznie. No i wciąż utrzymuję kontakt z Zamkiem, mam nadzieję, że jeszcze nie będziemy musieli się tak całkiem żegnać.

fot. Rafał Soliński
fot. Rafał Soliński

Na jakim etapie jest konkurs na stanowisko nowego dyrektora?

Zgłoszenia  do konkursu na stanowisko Dyrektora Zamku Cieszyn wraz z koncepcją działania Zamku na najbliższe 5 lat są przyjmowane do 30 kwietnia. Wiem o kilku osobach, które rozważają stanięcie do konkursu. Ale martwią mnie ci, którzy nie chcą wziąć w nim udziału. Żałuję również, że w komisji nie znalazła się osoba, która zna się na designie. Nie ma kogoś takiego.

Co to może oznaczać dla miejsca, które przez lata byłcentrum dobrego projektowania? 

To się okaże. Mam w sobie pokorę do tego, jaka będzie przyszłość, nawet jeśli miałaby być inna, niż sobie wyobrażam. Zresztą, dochodzą do mnie informacje, że nasi organizatorzy planują zwrot i zmianę priorytetów Zamku w kierunku turystyki.

Przez 20 lat tworzyła Pani miejsce, gdzie ważniejsze było słowo design. Czy ono powinno zostać i być kluczowe w opisie działalności Zamku Cieszyn.

Słowa są tylko słowami, istotna jest wiarygodność, rzetelność, uczciwość w postrzeganiu rzeczywistości i chęci pozytywnego na nią oddziaływania. Wiele lat temu zastałam zamek w ruinie oraz wyżwirowany parking w miejscu dawnej Oranżerii. Nie robiliśmy jednak remontu zamku, ale w ten historyczny kontekst włożyliśmy zupełnie nowe treści i wyzwania. Działalność Zamku rozwijała się, ale i zmieniała. Bliscy i bezpośredni obserwatorzy wiedzą, jak ewoluowała, jak przechodziliśmy od myślenia o wzornictwie przemysłowym, o projektantach współpracujących głównie z firmami, do projektantów, którzy projektują przestrzenie publiczne, usługi publiczne, a nawet społeczne innowacje. Nasz sposób działania się zmieniał, zbliżał się również do tego obszaru, z którego jako Zamek Cieszyn jesteśmy kojarzeni dziś, czyli aktywnego wspierania nowego rzemiosła oraz designu opierającego się na tradycyjnych wartościach i wzorach. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie szukania odpowiedzi na podobne wyzwania bez używania słowa design. 

Skąd wziął się pomysł na Zamek Cieszyn? Jak to się stało, że powstało miejsce tak inne nie tylko na mapie województwa śląskiego, ale i całego kraju?

Pomysł stworzenia takiego nietypowego ośrodka pojawił się wczesnym latem 2000 roku. Skorzystaliśmy wtedy z okazji, jaką dawały fundusze unijne, wtedy jeszcze przedakcesyjne. Budynek zamku był wtedy w znacznej części zrujnowany. Pozostała część była w dobrym stanie, bo mieściła Państwową Szkołę Muzyczną, ale część zamku należąca do miasta, gdzie później zlokalizowaliśmy naszą działalność, była zrujnowana. To miejsce szukało inwestora, ale także pomysłu. Pojawiła się koncepcja miejsca, które łączyłoby oddziaływanie wzornictwa z lokalnym potencjałem rzemiosła i sztuki oraz oddziaływało intensywnie na zmiany w województwie śląskim, pomagało transformacji z województwa opartego o przemysł ciężki, surowcowy w kierunku regionu czerpiącego z kreatywności swoich mieszkańców i z konkurencyjności firm. Tak to było rozumiane. Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości był widziany jako ośrodek, który miał oddziaływać na całe województwo i myśmy w ciągu 5 lat mieli wykazać, że dzięki naszej działalności powstają nowe firmy, nowe miejsca pracy i nowe produkty.

I wykazaliście.

Wielokrotnie. I nie tylko dlatego, że nastawiliśmy się na monitorowanie, ale po prostu zabraliśmy się za robotę. Mieliśmy bazę danych projektantów, mieliśmy dość łatwe procedury, które pozwalały nam łączyć projektantów i zgłaszające się firmy. Śledziliśmy to, co dzięki temu powstaje. Pomagaliśmy tworzyć nowe firmy w bardzo różnych branżach, śledziliśmy ich rozwój. Wiedzieliśmy, co powinniśmy zrobić, żeby uzyskać te efekty, których od nas oczekiwano.

fot. Rafał Soliński
fot. Rafał Soliński

Czyli sukces osiągnęliście dzięki pomysłowi, ciężkiej pracy i wsparciu samorządu? 

Byliśmy pierwszym w Polsce regionalnym ośrodkiem designu. Pierwszym ośrodkiem finansowanym przez samorząd. Startowaliśmy w bardzo dobrej sytuacji. Mieliśmy duże wsparcie całego środowiska projektowego, duże zainteresowanie mediów, również dlatego, że działo się to w małym historycznym mieście. Łączyliśmy skrajne światy, czułam się jak pionierka. Przy tworzeniu tego „nowego” Zamku mieliśmy do czynienia z wyjątkowymi samorządowcami i urzędnikami. W Urzędzie Marszałkowskim był Jan Olbrycht, w Urzędzie Miasta w Cieszynie był Bogdan Ficek i Włodek Cybulski, bardzo pomagała Elżbieta Bieńkowska i pani Małgorzata Staś. Nie mogę zapomnieć o Luku Palmenie, wtedy związanym z Urzędem Marszałkowskim. To zaangażowanie zarówno władz, jak i urzędników było ważne, naprawdę ideowe, mieliśmy świadomość, że może powstać coś, co jest unikalne i ważne dla województwa. Poprosiłam również o pomoc wybitnych ekspertów od wzornictwa, którzy mieli wiedzę, wolę i entuzjazm, by budować coś nowego. Mam na myśli prof. Michała Stefanowskiego – prezesa Stowarzyszenia Form Przemysłowych i prof. ASP w Warszawie, prof. Czesławę Frejlich z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Od samego początku byli z nami także przedstawiciele lokalnego środowiska projektowego i akademickiego: Justyna Kucharczyk (teraz pro-rektor katowickiej ASP) i dr Andrzej Sobaś. Towarzyszyli Zamkowi od pierwszych chwil, a ich doświadczenie było unikalne. Razem tworzyliśmy Śląską Sieć na Rzecz Wzornictwa, pierwszy kompleksowy projekt promujący i pomagający wykorzystać wzornictwo.

Czy województwo nadal czerpie z tego, co stworzyliście w Zamku Cieszyn? 

Województwo śląskie było pierwszym województwem, w którym wzornictwo przemysłowe należało do priorytetów strategicznych. To z województwa śląskiego przykład brały potem województwa łódzkie czy wielkopolskie. Teraz po 20 latach mam poczucie że ten potencjał mógł zostać lepiej wykorzystany. Województwo śląskie traci pozycję lidera innowacyjności.

Zastanawiam się dlaczego tak się dzieje. Słowa, których Pani używa – regionalny, skupiony na lokalności, dający przykład innym regionom są coraz mniej popularne. Wszystko musi być ujednolicone, zarządzane centralnie. Karmieni jesteśmy narracją, że lokalność, regionalizm nie zasługują na uwagę. Martwi mnie to. 

Ja również nie jestem pozbawiona obaw. Mamy do czynienia z centralizacją. A przecież lokalność nie oznacza peryferyjności. Nie oznacza zamknięcia. Wręcz przeciwnie. Zamek Cieszyn funkcjonował intensywnie w życiu środowiska projektowego i innowacyjnego w całej Polsce. Współtworzyliśmy sieć partnerstwa w sieciach międzynarodowych, pozyskiwaliśmy wiedzę na temat tego, jak zmienia się wzornictwo i narzędzia, mogliśmy się tego uczyć od najlepszych, by  potem przekazywać wiedzę innym. Nie zamykaliśmy się z regionie. Udawało nam się ściągać ekspertów na szereg spotkań i wydarzeń. Ta wymiana wiedzy służyła również budowaniu niepowtarzalności województwa i Cieszyna. 

Kluczowe „myśl globalnie, ale działaj lokalnie” pokazaliście w praktyce. 

W wyzwaniach globalnych to właśnie lokalne działania mogą być odpowiedzią. Nie da się spowolnić na przykład kryzysu klimatycznego nie działając lokalnie. Myślenie, że jakieś działania centralne rozwiążą złożone wyzwania, przed którymi stoimy, to jest naiwność i nieprawda. Mniejsze ośrodki mają znaczenie, bo mogą być laboratoriami sprawdzającymi innowacyjne rozwiązania. W mniejszych ośrodkach jest się bliżej ludzi. W Cieszynie dużo minusów związanych z tym, że byliśmy oddaleni od centrum udawało nam się przekuwać w plusy. Nawet jeśli organizowaliśmy wydarzenia w Katowicach, to wcale nie oznaczało, że mieliśmy więcej ważnych gości. Nasi goście przyjeżdżając do Cieszyna mieli dla nas i dla naszego wydarzenia znacznie więcej czasu i uwagi. 

Wiem o tym, bo obserwowałam to towarzysząc Wam przez kilka lat przy konkursie Śląska Rzecz. Jaka będzie przyszłość tego konkursu?

To jest niezwykle ważne przedsięwzięcie mające własny dynamizm. Konkurs Śląska Rzecz został wymyślony jako jedno z najważniejszych działań przy budowaniu Śląskiej Sieci na Rzecz Wzornictwa. Zależało nam, by uruchomić proces pozytywnego zarażania się innowacyjnością i budzenia ambicji. I tak było. Jeśli firma z danej branży otrzymała nominację bądź statuetkę, to potem pojawiały się inne firmy z tej branży. Myślę, że Śląska Rzecz jest istotna także dlatego, bo działa wyłącznie poprzez pozytywne przykłady, przez pozytywne zaskoczenie, że mamy tego typu wdrożenia w województwie śląskim. Na początku było niewiele zgłoszeń, niższy poziom, ale z każdą kolejną edycją to się zmieniało. Rosła świadomość, że na przykład kotły grzewcze można zaprojektować, że środowisko pracy się projektuje. Mimo pandemii mamy zgłoszenia za rok 2020 i po tych zgłoszeniach widać, że może to być dobra edycja. Mam nadzieję, że konkurs będzie kontynuowany, że pozostanie priorytetem dla województwa, które dzięki temu konkursowi może komunikować doskonałość i to w tak wielu innowacyjnych firmach i branżach. Nie ma takiego innego konkursu.

Rozmawiamy w czasie pandemii, która dużo nam powiedziała także o projektowaniu usług. Co już wiemy po roku? Co w kontekście projektowania nie zadziałało, co warto zmienić? 

Pandemia wiele rzeczy obnażyła, ale też pokazała, zwłaszcza na początku, siłę solidarności i współpracy. Pamiętam swoją ciekawość, jak projektanci mogą odpowiedzieć na ten gigantyczny, humanitarny kryzys, gdzie są w stanie zaproponować nowe rozwiązania adekwatne do wyjątkowej sytuacji. Pamiętam np. projekt śląskich naukowców, którzy zaprojektowali sprzęt medyczny pozwalający podłączyć do respiratora dwóch pacjentów (Ventil – IBIB PAN razem z Siecią Badawczą Łukasiewicz – Instytut Techniki i Aparatury Medycznej z Zabrza). Trwał wyścig z czasem, jak zresztą  przez cały ten rok. Oczywiście były też maseczki, przyłbice, ubrania dla medyków. Rozwiązania dotyczące bezdotykowego otwierania drzwi, organizowanie przestrzeni publicznej, parków, placów zabaw, szukanie rozwiązań, w jaki sposób komunikować te obostrzenia pandemiczne, wpływać na zachowania ludzi tak, żeby zwiększać ich bezpieczeństwo. Śledziłam to najpierw z niedosytem, że tego jest tylko tyle, a potem z rosnącym zainteresowaniem. Najtrudniejsze było to zderzenie z rzeczywistością, z zamkniętymi urzędami i ośrodkami zdrowia, z cyfrowymi usługami niedostosowanymi często do percepcji odbiorcy.

Jakie narzędzia wdrażane w czasie pandemii najbardziej panią rozczarowały? 

Pamiętam złość i frustrację z aplikacji ProteGO Safe, która nie była w stanie zauważyć, że ja oraz mój mąż mamy covid. Pomyślałam, że tworzymy narzędzia, które się nie sprawdzają. A w stanie wojny nie możemy mieć narzędzi, które zawodzą! Pamiętam również moje zaskoczenie, gdy okazało się, że w Katowicach tymczasowy szpital będzie zlokalizowany nie w wybudowanym już i gotowym prywatnym szpitalu, ale na terenie Międzynarodowego Centrum Kongresowego, gdzie chorzy leżą pozbawieni światła dziennego, odległości do toalet są ogromne, wyobraziłam sobie całą masę utrudnień, i dla pacjenta, i dla personelu. Zastanawiałam się, czy ktoś te rozwiązania projektuje z punktu widzenia użytkownika. Ja wiem, że to są skomplikowane procesy, czas jest wyjątkowy i decyzje muszą być szybko podejmowane. Chciałabym jednak wierzyć, że przyjdzie taki moment, że będziemy analizować doświadczenia z pandemii, zwłaszcza te negatywne. Często powtarzam, że sukces ogłupia, ale porażka uczy. Jeżeli coś nie wyszło, to w jakiś sposób, już  w warunkach pokoju, te negatywne doświadczenia będą wykorzystane, żeby tworzyć środowisko do lepszych rozwiązań. Pandemia obnażyła słabości sfery publicznej, ale gdybyśmy chcieli i umieli wyciągnąć z tego wnioski to już byłoby optymistycznie. 

Jak konkretnie można to zrobić? Na co zwrócić uwagę?

Najważniejsze, by zapraszać do tych wąskich grup, często eksperckich, ostatecznych użytkowników, odbiorców tych usług. Nie ma dobrego projektowania bez zaangażowania ludzi od początku w te procesy. Znam takie państwa i znam takie samorządy, w których tworzono thinktanki projektantów. Tak często powstają rozwiązania tańsze i bardziej dostosowane do potrzeb ludzi. 

Poza pandemią, przed jakimi wyzwaniami stają dziś projektanci lub jakie wyzwania powinny być im stawiane?

Jest wiele problemów globalnych, które musimy rozwiązywać lokalnie, jak chociażby kryzys klimatyczny. W województwie śląskim mamy miasta, które są na szczycie najbardziej zanieczyszczonych w Europie! Oczywiście wyzwaniem jest także coraz dłuższy wiek mieszkańców, który powoduje, że musimy przeprojektować nasze otoczenie, a w rzeczywistości całą Polskę. Musimy dostosować przestrzeń publiczną do osób z ograniczonymi możliwościami poruszania się, ale również ograniczoną percepcją, koncentracją, widzeniem, słuchem. Potrzebujemy przeprojektować usługi publiczne, opiekę społeczną, komunikację, służbę zdrowia.  Po to, by wydłużyć seniorom czas, kiedy mogą funkcjonować samodzielnie. Wiele lat w EIDD Design for All Europe z zazdrością obserwowałam, jak europejskie miasta i regiony dostosowują przestrzeń i usługi publiczne, ale odkąd mamy ustawę o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami, nie jest to już sprawa dobrego serca i empatii, ale prawa, więc również u nas to podejście się zmienia. 

Pani Ewo, życzę Pani wspaniałego czasu na emeryturze, nowych wyzwań. Ale czego mogę Pani życzyć jeśli chodzi o Zamek Cieszyn. Czego możemy życzyć ludziom, którzy tym miejscem będą się po Pani opiekować, tworzyć je?  

To czego bym sobie życzyła, to żeby za kilka lat nie okazało się, że z Zamku Cieszyn wróciliśmypo prostu do zamku i by nie rozpadła się ekipa Zamku, zgrany  zespół o unikalnych umiejętnościach. W Polsce na oficjalnej liście jest 430 zamków. W województwie śląskim 43. Nie dezawuując znaczenia piastowskiego zamku w Cieszynie, warto zdawać sobie sprawę, że podobnych zamków jest mnóstwo. W Cieszynie udało się dodać do historycznych wartości innowacyjność, kreatywność, która w tym miejscu jest czymś wyjątkowym. Udało nam się stworzyć jedność z tych dwóch wydawałoby się rozbieżnych wartości – historii, lokalności i tradycji oraz innowacji i designu. Dla mnie to współczesny cud (w 2013 roku Wzgórze Zamkowe zostało uznane przez National Geografic jednym z 7 nowych cudów Polski) i miejsce unikalne. Zamek corocznie jest celem wizyt ponad stu tysięcy gości, którzy przyjeżdżając mówili – tu zawsze jest coś innego, nowego, tu ładujemy akumulatory, a Zamek Cieszyn jest dla nas miejscem inspiracji. Chciałabym, żeby za kilka lat nadal można było oglądać miejsce, które zarówno dla mieszkańców, jak i dla gości jest źródłem inspiracji, dobrym wzorem, pomocą w nietypowych projektach, wsparciem w realizacji ambitnych planów, a nawet marzeń. To co mogę powiedzieć po 20 latach – jestem przekonana i mówię to z cała mocą mojej wiedzy i doświadczeń – dobre projektowanie jest teraz bardziej potrzebne niż kiedyś.

Ewa Gołębiowska, dyrektorka Zamku Cieszyn w latach 2005-2021. W latach 1992-2002 była naczelniczką Wydziału Oświaty, Kultury, Turystyki i Sportu w Urzędzie Miejskim w Cieszynie. Radna powiatu cieszyńskiego w latach 1998-2002. Od 2011 do 2019 roku zasiadała w zarządzie EIDD – Design for All Europe (Europejskiego Instytutu Projektowania i Niepełnosprawności). Od 2016 roku jest także ekspertem PARP w programie „Wzór na konkurencję”.

Fot. Rafał Soliński

Olga Kostrzewska-Cichoń
Olga Kostrzewska-Cichoń

Dziennikarka, aktywistka miejska zaangażowana w promowanie proekologicznych idei, właścicielka firmy doradzającej w relacjach z mediami. Prywatnie mama dwóch córek, w wolnych chwilach uciekająca z rodziną na szlaki w Tatrach.