Ruszył Off Festival, zapolowałem na polskich artystów otwierających festiwal

Ruszyła kolejna edycja Off Festivalu, jakoś tak w tym roku postanowiłem sobie, że posłucham jak największej liczby polskich artystów. Co na festiwalu Artura Rojka nie jest taką oczywistą sprawą.

Polskim wykonawcą festiwalowym, o którym najwięcej rozmawiano w piątek to zapowiadany na wieczór deszcz – spadnie czy nie? Będzie mżawka czy burza? Nieważne, mnie zmotywował, żeby na festiwal wybrać się wcześniej i posłuchać, tych którzy festiwal otwierali. Krótko: nie zawiodłem się i najlepszych chciałbym Wam przedstawić.

Otwarcie festiwalu, a więc najtrudniejsze zadanie spadło na reprezentanta Łodzi, ale oni chyba lubią wyzwania. Mateusz Tomczak to taki pop w krzywym zwierciadle. Niby teksty mógłby wybrzmieć w letnich hitach, ale zostały ubrane w bardziej alternatywną ekspresję, lo-fi brzmienia i lekko niepokojącą atmosferę. Bądźmy szczery: Tomczak nie pomaga w obalaniu stereotypów o depresyjnej Łodzi.

Nie wiem czy na jakimś festiwalu wysłuchałem dwa razy koncertu jednej artystki, ale tu się udało, ba, trzeba było. Dominika Płonka to spowodowała. Podejrzanie skromna dziewczyna ze Skawiny, grająca trochę pop, trochę rap, trochę r’n’b, trochę pewnie mieszanki kilku innych bardziej niszowych gatunków muzycznych. Do tego teksty o codziennych trudnych i problemach (wynajmowanie mieszkania i przepracowanie), minimalistyczna muzyka wpadająca w ucho – trochę jakby przepis na radiowy hit, gdyby tylko stacje radiowe sięgały po nową polską muzykę z większą chęcią.

Lochy i Smoki, czyli emo rock z nerdowskim zacięciem. Jakkolwiek to brzmi – zrozumiecie jak tylko przez chwilę ich posłuchacie. Zamiast emo smutku w tekstach więcej nawiązań do gier i popkultury, ale całość dopełniają gitarowe ściany dźwięku i energia typowa dla emo. Ich płyta nazywa się „Mogłem zostać w domu i grać w gry”, przyznacie, że w punkt, dobrze jednak czasem wyjść i posłuchać polskich zespołów.

Już ich próba dźwięku przed koncertem zebrała zaskakująco liczne grono pod sceną. Może więc ta nazwa Zachwyt, pod którą kryje się oświęcimski zespół jest jakoś znaczący. Jak zobaczyłem w rozpisce zespół grajmy shoegaze, pomyślałem, że kolejny, chciałbym odszczekać. Dobre, ale na koncertach póki co lepsze niż na nagraniach.

Wspomniałem, że jednym z najważniejszych tematów rozmów festiwalowiczów był deszcz, ale drugim, który często wracał było retoryczne pytanie: Te gdzie jest kawiarnia literacka? Podbijam. Gdzie?

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.