Rząd dmucha na zimne w sprawie węgla. Przygotowania do przyszłego sezonu grzewczego

Wczoraj, tj. 31 lipca, zakończyła się sprzedaż końcowa węgla, prowadzona przez gminy dla mieszkańców. Ale to nie koniec działań, które podjęto w związku z dużymi komplikacjami dotyczącymi dostępności oraz cen surowca, z jakimi mierzono się w tym roku. Rząd chce dmuchać na zimne i już powoli przygotowuje się do przyszłego sezonu grzewczego.

Karol Rabenda, wiceminister w Ministerstwie Aktywów Państwowych, zapewnia, że sytuacja na rynku węgla jest monitorowana na bieżąco i, jak wynika z dotychczasowych ustaleń, nie ma zagrożeń z zaopatrzeniem. „Jesteśmy przygotowani na wszelkie rozwiązania przed przyszłym sezonem grzewczym”, zapowiada Rabenda. Można się domyślić, że to efekt ogromnych trudności, jakie pojawiły się na rynku po wybuchu wojny w Ukrainie oraz wstrzymaniu importu surowców z Rosji. Na rząd spadła spora krytyka, a eksperci zarzucali politykom brak przygotowania i opieszałość w działaniach. Na wypadek podobnych problemów z dostępnością czy wysokimi cenami węgla w przyszłym sezonie, przygotowania ruszyły już teraz.

Przypomnijmy, że interwencyjna sprzedaż węgla dla gospodarstw domowych odbywała się w sezonie grzewczym do 30 kwietnia 2023 roku. Po tym terminie kontynuowana była tzw. sprzedaż końcowa surowca przez samorządy, które do tej pory nie sprzedały całego węgla. Z danych Ministerstwa Aktywów Państwowych wynika, że na koniec kwietnia 2023 r. w gminach pozostawało ok. 97 tys. ton węgla. Stanowi to poniżej 5% całego wolumenu węgla (tj. ponad 2 mln ton). –Tworząc ten system dystrybucji, przede wszystkim ustabilizowaliśmy rynek węgla w Polsce, unikając spekulacji tym surowcem – argumentuje wiceminister Karol Rabenda.

Gminy sprzedaż końcową ogłosiły 1 maja. Mieszkańcy na złożenie wniosku mieli czas do 30 czerwca. Z kolei 31 lipca był ostatni dzień, do którego gminy realizowały sprzedaż węgla. Jak podaje MAP, wstępne szacunki wskazują, że od maja do 30 czerwca 2023 r. w ramach tzw. sprzedaży końcowej zostało sprzedanych ponad 30 tys. ton węgla. Tym samym w gminach pozostaje ok. 60 tys. ton węgla. – Taka sprzedaż może być szansą dla każdego, kto zechce zrobić zapas na przyszły sezon grzewczy – zachęca wiceminister Karol Rabenda.

„Dodatkowy węgiel mieszkańcy mogą kupić bez ograniczeń ilościowych, niezależnie od tego czy już wcześniej kupili surowiec w ilości przewidzianej ustawą. Mogą go kupować także mieszkańcy innych gmin, jeśli są uprawnieni do dodatku węglowego. Decyduje kolejność zgłoszeń. Ponadto, utrzymana została preferencyjna cena węgla – maks. po 2 tys. zł za tonę”, podaje Ministerstwo Aktywów Państwowych.

Teraz, po 31 lipca, czyli terminie sprzedaży końcowej węgla, gminy będą miały możliwość wykorzystać pozostały węgiel na realizację ich zadań własnych, np. w zakresie ochrony zdrowia, pomocy społecznej, edukacji publicznej. „Należy podkreślić, że do zakresu działań gminy należą wszystkie sprawy publiczne o znaczeniu lokalnym, niezastrzeżone ustawami na rzecz innych podmiotów. Sprzedaż węgla dla gospodarstw domowych przez gminy po 31 lipca jest możliwa przy zachowaniu wymogów wynikających z obowiązujących przepisów”, wyjaśniają w MAP.

Podczas największego kryzysu węglowego w tym roku, surowiec importowano z wielu kierunkow, nawet z najbardziej odległych państw jak Australia, Kolumbia, Indonezja i RPA. Do kraju sprowadzono ponad 12,4 mln ton węgla. Do gmin i gospodarstw domowych trafiło ok. 5 mln ton, z czego ok. 2 mln ton odsianego paliwa pochodziło z importu, a 3 mln ton z kopalń krajowych. Z systemu dystrybucji skorzystało około 3,8 mln gospodarstw domowych.

 Była to ogromna operacja logistyczna, ale to wszystko było możliwe dzięki pełnemu zaangażowaniu: instytucji państwowych, spółek Skarbu Państwa, samorządów, PPW, portów oraz kolei – zachwala wiceminister Karol Rabenda.

Czy przyszły sezon grzewczy będzie łatwiejszy, skoro rząd – teoretycznie – przygotuje się lepiej, z większym wyprzedzeniem? Czas pokaże.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.