Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Sasin zapowiedział zmiany w harmonogramie zamykania kopalń. Związkowcy grzmią i szykują się do protestu
Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, zapowiedział zmiany w harmonogramie zamykania kopalń. Rząd planuje pozostać przy 2049 roku, wyznaczonym w umowie społecznej podpisanej ze związkowcami w Katowicach jako kres górnictwa węgla kamiennego, ale daty likwidacji poszczególnych zakładów mają się zmienić. Związkowcy już szykują protest.
Wywiad, którego Jacek Sasin udzielił dla tygodnika „Sieci”, wywołał burzę wśród związkowców. Poszło o słowa dotyczące zamykania kopalń i harmonogramu, który ustalono podczas długich negocjacji w sprawie górniczej umowy społecznej, podpisanej ostatecznie w Katowicach. „Zakładaliśmy, że wygaszanie górnictwa potrwa do 2049 r., zbudowaliśmy harmonogram zamykania kopalń, zapewniliśmy spokój społeczny temu procesowi, co uważam za jeden z moich największych sukcesów w polityce”, powiedział Sasin w rozmowie z „Sieci”. Obiecał, że do czasu uruchomienia pierwszych bloków jądrowych w Polsce, o czym ostatnio mówi się coraz więcej, żadna kopalnia nie zostanie zamknięta, ale harmonogram zamykania poszczególnych kopalń zostanie zmieniony. Jednocześnie 2049 rok wyznaczony jako kres górnictwa węgla kamiennego ma pozostać w mocy. Sprawdza się więc to, o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach „Śląskiej Opinii” i o czym mówili eksperci, z którymi rozmawialiśmy w „Śląskiej Opinii o górnictwie”: niewykluczone, że niektóre kopalnie zostaną zamknięte szybciej, a niektóre być może później. Wicepremier Sasin nie zdradził szczegółów dotyczących planów rządu.
Wiadomo natomiast, że górnicy nie wierzą już w zapewnienia Sasina dotyczące tego, że do czasu powstania elektrowni atomowej kopalnie nie zostaną zamknięte. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, mówi wprost, że „coraz bardziej realny jest scenariusz, że kopalnie będą likwidowane wcześniej, niż wynika to z umowy społecznej”. W związku z tym związkowcy szykują się do protestu, który zaplanowano na 17 listopada w Warszawie. „Jedziemy do Warszawy wykrzyczeć głośno, że obietnice nas nie zadowalają. Oczekujmy konkretów. Mamy własne pomysły, własne propozycje rozwiązań. Domagamy się od rządzących systemowej obniżki cen energii, aby ulżyć mieszkańcom Polski i polskim przedsiębiorstwom”, mówi Kolorz cytowany przez WP.pl.
To nie jedyny powód, bo związkowcy domagają się także podwyżek płac w budżetówce, chcą też realizacji obietnic w sprawie emerytur stażowych. Na zapowiedziany przez nich protest jeszcze nikt z przedstawicieli rządu nie odpowiedział. Do sprawy na pewno będziemy wracać.