Historia pewnego okupu

Czasy zdalnego nauczania to trudny okres dla wszystkich. Uczniowie mają ograniczone kontakty z kolegami, w niektóre dni nauczyciele prowadzą lekcje w obecności czarnych kafelek z inicjałami uczniów, bo nikt nie raczy włączyć kamery, a rodzice…

Ci czasami pękają i próbują włączyć się do lekcji, by podważyć kompetencje belfra, lub po prostu popisać się wiedzą. Bo przecież to wyjątkowo ważne, by pokazać psorce i bandzie 10-latków, kto tu jest samcem alfa.

Reklama

Niemal nieuchwytnie dla oka, przebiega proces utraty wartości człowieka. I nie chodzi mi tu o jakieś filozoficzne idee człowieczeństwa, lecz – kolokwialnie to ujmując – jego „rynkową cenę”. W ostatnim czasie dzieciaki miały zajęcia dotyczące szeroko pojętego bezpieczeństwa. Mówiono o numerach alarmowych, pierwszej pomocy i byciu czujnym, wobec różnorakich zagrożeń. Pojawił się tu standardowy przykład przyjmowania cukierków od nieznajomych. I wtedy odezwał się jeden z uczniów, niepokojąco dobrze znający ten temat:

– Trzeba być ostrożnym i nie tylko nie brać cukierków, ale uważać, co mówią obcy. Bo mogą powiedzieć, że mają pieska, pójdziemy z nimi, a tam nie ma pieska i wrzucają nas do furgonetki. A później, żeby nas oddali, trzeba zapłacić pięć tysięcy złotych.

Zamiast zastanawiać się, skąd chłopak to wie (pierwsza myśl – dokumenty o seryjniakach), przemknęło mi przez myśl, że rynek najwyraźniej się przesycił. Pięć tysięcy złotych? Co za czasy…

Facebook: https://www.facebook.com/BlogZlegoOjca/posts/220645239856319

Reklama
Zły Ojciec
Zły Ojciec

Zły Ojciec, postać anonimowa, bo jak zły to po co rzucać nazwiskami. Jedni mówią, że pisze teksty humorystyczne, inni że do bólu prawdziwe. Upewnia czytelników w jednym, może dzieci nie są dla wszystkich, ale nudno to z nimi nie jest. Publikuje blog, którego fragmenty przytaczamy na Śląskiej Opinii ku Waszej uciesze, albo przestrodze.