Dostaliśmy prezent, który warto podać dalej

W poniedziałkowy wieczór, jeżeli wierzyć temu co widziałem w mediach społecznościowych, połowa Górnego Śląska zasiadła przed telewizorami, żeby zobaczyć spektakl Mianujom mie Hanka. Druga połowa będzie się dziś mogła poczuć tak jakby przegapiła jakiś serialowy hit. Jednak bardziej niż oglądalność wśród naszych, powinna nas zainteresować oglądalność poza regionem. To raczej dopiero coś co musimy zbudować.

Mamy szczęście, bo drugi raz po Kajś Zbigniewa Rokity dostajemy coś co możemy wręczać i pokazywać znajomym spoza Śląska. Mianujom mie Hanka w wersji z napisami, ale śląskimi dialogami, w formie Teatru Telewizji to coś czym musimy się chwalić. Bowiem prościej i zrozumialej, pomimo bariery językowej, tłumaczy śląską historię bohaterka odgrywana przez Grażynę Bułkę niż niejeden regionalista. Myślę, że forma i treść jest też bardziej zjadliwa niż filmy Kutza, którymi trudno zwojować masową wyobraźnię. I będzie tak dopóki nie będziemy mieć filmu z komercyjnym zacięciem, opowiadającego śląską historię, chociażby ten fragment związany z Tragedią Górnośląską.

Jak tylko ktoś spoza naszego regionu przyjeżdża do Katowic, to staram się zabrać go na krótką trasą wokół tego co odpowiada pewnym punktom naszej lokalnej historii. Hałda w Murckach, Giszowiec, Nikiszowiec i budynek Sejmu Śląskiego – to taka moja trasa obowiązkowa na trzy godziny, jak z kawą na Nikiszu to może i ze cztery. Nie chodzi jednak o pokazywanie architektury, ale śladów po tym, jaka historia się tu rozegrała i dlaczego jesteśmy jacy jesteśmy.

Wiemy, że lepiej nagromadzić dobra, bo złe zaraz wróci, bo jak nie wojna to bieda, jak nie bieda to wojna. Więcej w nas szykowania się na najgorsze niż budowania na lepsze czasy. Lepsze trzeba wykorzystać do przygotowania się. Dlaczego? To świetnie tłumaczy Hanka, która opowiada o kolejnych dzieciach, wojnach, prześladowaniach, traumach, ale i promykach nadzieji i spokoju.

Przy czym Hanka opowiada o historii tak jakby robiła to babcia wnuczce lub wnukowi, nie terroryzuje brutalnością wprost, mówi prosto, wplata fakty z „dużej historii”, ale ważniejsze są dla niej losy rodziny. Zawiłe, bo wynikające z „politykowania”, ale jak sama powtarza: „nie można żyć bez politykowania„. Taka to pokręcona tragedia ludzi, którzy chcieliby świętego spokoju, ale mają pecha być w tym miejscu na mapie świata, przez który co chwilę przechodzi jakś fala zmiany.

Nie wiem już ile egzemplarzy Kajś rozdałem, ale teraz jeszcze będę dodawał znajomym link do zapisu spektaklu. Polecam Wam to samo. Dostaliśmy bardzo dobry prezent, który możemy przekazywać dalej, który może zrobić o wiele więcej dobrego niż pomniki.

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.