Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Walka o zasoby. Dlaczego fermy przemysłowe są źródłem kryzysu wodnego?
Green REV Institute i globalne organizacje pozarządowe ogłosiły mobilizację dla włączenia do debaty o wodzie znaczenia przemysłowej hodowli zwierząt dla kryzysu wodnego. Już 10 lipca w Nowym Jorku spotykają się globalni liderzy, żeby dyskutować o celach zrównoważonego rozwoju. Jednym z kluczowych obszarów podlegających przeglądowi będzie SDG 6 „Woda i warunki sanitarne”.
Aby wszystkie państwa członkowskie ONZ mogły zapewnić wszystkim dostęp do czystej wody, muszą natychmiast zająć się podstawowymi przyczynami kryzysu wodnego. Wśród tych przyczyn znajduje się rolnictwo przemysłowe.
W raporcie Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) z 2017 r. podkreślono alarmujący wpływ zanieczyszczenia wody przez rolnictwo. Podkreślono że rosnący popyt na żywność, w tym mięso i nabiał z ferm przemysłowych, napędza niezrównoważone praktyki rolnicze i pogarsza jakość wody.
Przemysłowe hodowle zwierząt generują nadmierne ilości obornika i odpadów – w niektórych przypadkach pojedyncze duże zakłady produkują ponad 1,6 miliona ton, co odpowiada około 75 000 ciężarówek rocznie. Gdy zdolności absorpcyjne gleby zostaną przekroczone, odcieki przedostają się do wód gruntowych lub spływają do pobliskich zbiorników wodnych.
Obornik pochodzący z takich operacji hodowlanych wprowadza w ten sposób do zbiorników wodnych znacznie zwiększoną ilość składników odżywczych, takich jak azot, fosfor i potas. Przeciążenie składnikami odżywczymi prowadzi z kolei do eutrofizacji, powodując nadmierny wzrost glonów, który obniża poziom tlenu w wodzie, zabijając ryby i inne zwierzęta morskie. Cyjanobakterie, rodzaj glonów, które rozwijają się w takich warunkach, wytwarzają toksyny, które mogą zagrażać ludziom i innym organizmom zależnym od dotkniętych źródeł wody.
Zwierzęce rolnictwo przemysłowe wprowadza antropogeniczne chemikalia do naszych dróg wodnych. Obecność patogenów, weterynaryjnych środków farmaceutycznych i przeciwdrobnoustrojowych, metali ciężkich i hormonów w oborniku stanowi dodatkowe zagrożenie dla zdrowia ludzi i środowiska. Produkcja pasz dla zwierząt na skalę przemysłową potęguje problem, opierając się na środkach takich jak nawozy i pestycydy, które przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska. Niektóre z tych chemikaliów są celowo projektowane i stosowane w celu zabijania dzikich zwierząt, a ostatecznie zabijają niezamierzone ofiary, które są integralną częścią naturalnych sieci pokarmowych.
Na polskim podwórku.
O destrukcyjnym wpływie funkcjonowania ferm przemysłowych w Polsce na zasoby wodne dyskutuje środowisko naukowe oraz osoby mieszkające na obszarach wiejskich. Osoby decyzyjne bronią funkcjonowania ferm wskazując na wartość eksportu mięsa, nabiału i jaj, czy mówiąc o bezpieczeństwie żywnościowym. Jednak intensywna produkcja zwierzęca nie buduje odporności systemu żywności lecz stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa produkcji żywności, ludzi, zwierząt i całych ekosystemów. W Białej Księdze. Smród, krew i łzy, dr. Sylwia Spurek (Posłanka do Parlamentu Europejskiego), zebrała dane i fakty naukowe, wypowiedzi mieszkańców i mieszkanek wsi.
“Z ocen HELCOM jasno wynika, że rolnictwo jest jednym z głównych źródeł zanieczyszczenia substancjami biogennymi dostającymi się do Morza Bałtyckiego: ponad 50% ładunków azotu i fosforu, które traają do niego drogą wodną, pochodzi z rolnictwa. Sytuacja ta prowadzi do eutrozacji, czyli przeżyźnienia morza. Zbyt duże ilości związków azotu i fosforu w wodzie tworzą idealne warunki do zakwitu glonów i sinic. Obumierające glony opadają na dno zbiornika, gdzie ulegają rozkładowi. Do procesu tego zużywany jest tlen zgromadzony w przydennych warstwach wody. Gdy brakuje tlenu, wzrasta ilość bakterii beztlenowych, które nadal się rozkładają, a jednocześnie produkują szkodliwy dla organizmów morskich siarkowodór. W ten sposób powstają obszary o obniżonej ilości tlenu lub całkowite pustynie tlenowe (martwe strefy), w których zamiera wszelkie życie. Dla przykładu – na obszarze Morza Bałtyckiego powstała stała martwa strefa o powierzchni 100 000 km2.
Jakość wód powierzchniowych i podziemnych w wielu zlewniach rolniczych uległa pogorszeniu od momentu wejścia Polski w struktury Unii Europejskiej. Jerzy M. Kupiec w nawiązaniu do swoich badań prowadzonych w ostatnich latach alarmuje, że wynika z nich katastrofalny stan wód powierzchniowych, gruntowych, ale i opadowych – szczególnie w otoczeniu wielkich ferm zwierzęcych. W ciekach wodnych wykrywane są hormony, a w studniach – antybiotyki. (..) Wokół ferm w wodach zarówno opadowych, jak i powierzchniowych wykrywane są nowe biowskaźniki, których wcześniej nie rejestrowano w Polsce, a które wydają się mieć potencjał destrukcyjny dla ekosystemów wodnych. Na domiar złego stan sanitarny wód jest poza wszelkimi normami. Wody studzienne nie nadają się do picia dla ludzi i zwierząt, natomiast wody powierzchniowe nie nadają się do jakiegokolwiek wykorzystania. (…) Musimy sobie uświadomić, że środowisko, które jest pod tak olbrzymią presją ze strony uprzemysłowionego rolnictwa, nie jest w stanie zachować dobrej kondycji. Wszelkie metody rekultywacji takiego środowiska są niemożliwe do wykonania i skazane na niepowodzenie – przede wszystkim ze względu na koszty, które przerzucone zostałyby i tak na społeczeństwo. Żeby jednak wykonać poprawną re- kultywację środowiska, na wstępie należałoby odciąć źródła zanieczyszczeń. Nawet gdyby było to możliwe, to efekty środowiskowe byłyby widoczne za kilkadziesiąt bądź nawet kilkaset lat. “
Sektor hodowlany to obok paliw kopalnych jeden z motorów katastrofy klimatycznej i środowiskowej. Konsekwencje szybkiej i intensywnej produkcji mięsa, nabiału i jaj ponosimy wszyscy: ludzie, zwierzęta i planeta. Czas aby zanieczyszczający zaczęli płacić a dostęp do zdrowej, roślinnej żywności stał się prawem każdej osoby. Czas skończyć z #brokenfoodsystem.
Green REV Institute