Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Drugie dno sporu z Czechami o kopalnię Turów? Układy, korupcja i katastrofalne decyzje
Reportaż „Superwizjera” TVN wstrząsnął opinią publiczną, więc postanowiliśmy przybliżyć Państwu najważniejsze wnioski, jakie płyną z „Układu wokół Turowa”. Niewykluczone, że to, co ustalił dziennikarz Michał Fuja, powiązane jest z fiaskiem negocjacji na linii Polska-Czechy w sprawie zakładu. A rozmowy, przypomnijmy, toczą się od wielu miesięcy bez rezultatu.
Negocjacje Polski z Czechami w sprawie kopalni Turów toczą się w światłach kamer od kilku tygodni, ale pod nieobecność dziennikarzy rozmowy również trwały, mniej lub bardziej transparentne. Przedstawiciele czescy, podobnie jak polscy aktywiści klimatyczni, wielokrotnie już podkreślali, że problem nie pojawił się nagle, tylko był sygnalizowany od wielu miesięcy. Dopiero, gdy sprawa została oficjalnie zgłoszona przez naszych zagranicznych sąsiadów do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wzbudziła ogromne zainteresowanie. Premier RP Mateusz Morawiecki na samym początku przekonywał, że rozmowy z Czechami idą w dobrym kierunku, że udało się wypracować porozumienie i łatwo dojdziemy do konsensusu. Tak się jednak nie stało. Mijają kolejne tygodnie, a sprawa wciąż nie została rozwiązana. TSUE nałożył na Polskę karę, która rośnie z dnia na dzień, z uwagi na niewykonanie postanowienia, czyli niewstrzymanie prac w kopalni Turów do czasu zakończenia postępowania. Tymczasem Michał Fuja, dziennikarz TVN, w reportażu „Układ wokół Turowa”, który pojawił się w „Superwizjerze”, ujawnił prawdopodobnie drugie dno sporu.
W materiale telewizyjnym przedstawiono, że na przełomie 2018-2019 roku doszło do zatrzymania burmistrza Bogatyni oraz jego współpracowników. Zabezpieczono 2 miliony złotych w różnych walutach, samochody i biżuterię. Jak ustalił TVN, procederem korupcji i niegospodarności w Bogatyni miał kierować właśnie burmistrz Andrzej G., były członek Prawa i Sprawiedliwości. „Razem z Andrzejem G. aresztowano też lokalnych działaczy PiS – Stellę G. i Sławomira Z. W momencie zatrzymania Sławomir Z. był szefem struktur PiS w regionie zgorzeleckim. W czasie wyborów na burmistrza Zgorzelca w roku 2010 intensywnie promowany był przez minister Marzenę Machałek i obecną marszałek Sejmu Elżbietę Witek”, podaje „Superwizjer” TVN-u. Sławomir Z. miał otrzymać później stanowisko w Gminnym Przedsiębiorstwie Oczyszczania Bogatyni. „Obejmuje stanowisko wiceprezesa. I to właśnie tego okresu jego działalności dotyczą prokuratorskie zarzuty. Sławomir Z. miał współorganizować proceder nielegalnego wywozu miejskich i gminnych odpadów i fałszować dokumenty z tym związane”, ustalił dziennikarz TVN-u.
Gdy Prawo i Sprawiedliwość wygrywa wybory w 2015 roku, Sławomir Z. zyskuje posadę prezesa w Polskiej Grupie Energetycznej. „Można zobaczyć go na nagraniach krótko po objęciu stanowiska podczas powołania Polskiej Grupy Górniczej, która miała być przełomem dla polskiego górnictwa”, zauważają w „Superwizjerze”. Rozmówcy TVN-u zarzucają Sławomirowi Z. brak kompetencji.
To nie wszystko, bo w reportażu przypomniano też sprawę z 2016 roku, kiedy po wyborach i po wymianie kadry w kopalni Turów doszło do katastrofy. „Ujawnione przez anonimowego internautę nagranie to jedyny materiał filmowy z tych wydarzeń. Inne materiały były skutecznie blokowane przez kopalnię. Film ukazuje niecałą minutę tych dramatycznych wydarzeń, tymczasem zwałowisko z milionami ton ziemi, kamieni i pochodzących z elektrowni popiołów fluidalnych nie zatrzymywało się przez ponad dziesięć dni”, ustalono. W wyniku katastrofy zniszczono ponad 200 urządzeń górniczych, a koszty osuwiska oszacowano na ok. 165 milionów złotych. Nieoficjalnie mówi się, że największe straty kopalni są nadal ukrywane. TVN w rozmowach z ekspertami i górnikami ustalił, że na katastrofę w Turowie mógł mieć wpływ „czynnik ludzki”, w tym decyzja o zwiększeniu objętości zwałowiska.
„Superwizjer” podaje, że wydarzenia sprzed pięciu lat „pośrednio prowadzą do dnia dzisiejszego – jednym z punktów negocjacji, ważnych z punktu widzenia Czechów, są niezależni obserwatorzy, których polska strona boi się jak ognia”. Chodzi o to, że katastrofę osuwiska postrzega się także jako katastrofę ekologiczną. Hetman kraju libereckiego, Martin Puta, zapytany przez dziennikarzy „Superwizjera” o tę sprawę, mówi wprost, że Czechy chcą niezależnego eksperta, który zweryfikuje słowa przedstawicieli Polskiej Grupy Energetycznej, twierdzących, że kopalnia nie będzie miała negatywnego wpływu na czeskie tereny. Przyznał także, że nie miał oficjalnych informacji na temat katastrofy w Turowie. „Do kopalni zostaliśmy zaproszeni wraz z ekspertami w maju tego roku. Byliśmy nawet w okolicy, gdzie pojawił się problem osuwiska. Byliśmy około dwa kilometry od tego miejsca i nikt nie pokazywał nam go z bliska. Władze kopalni pokazały nam tylko to, co chciały pokazać”, powiedział TVN-owi.
Stanisław Żuk, były dyrektor KWB Turów, nie chce czeskich obserwatorów na tym terenie. „Superwizjer” zastanawia się też, dlaczego działania prokuratury w tej sprawie zdają się być ociężałe lub w ogóle ich nie ma. Co ważne w istocie sporu na linii Polska-Czechy, obecność niezależnych obserwatorów na terenie kopalni oznaczałoby wnikliwe zbadanie katastrofy, np. obecności pyłu pod osuwiskiem. Autor reportażu sugeruje, że właśnie obawa przed ujawnieniem ewentualnych błędów ówczesnego kierownictwa kopalni i PGE jest powodem, dla którego się to odwleka.
Cały reportaż „Superwizjera” znajdziecie tutaj: https://tvn24.pl/polska/superwizjer-uklad-wokol-turowa-zatrzymanie-dzialaczy-pis-w-bogatyni-i-skutki-katastrofy-w-kopalni-turow-5487831