Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Rada Przedsiębiorczości: Estoński CIT czyli opóźniony podatek dla niektórych
Rozwiązanie skierowane do prostych spółek powinno być proste i przejrzyste. Generować dodatkowe korzyści i ułatwienia, a nie nakładać ograniczenia i wyłączenia. Jest to klasyczny przykład przeregulowanego projektu prawa podatkowego, który próbuje się przedstawić jako korzystny dla podatnika (zarówno ekonomicznie jak i w warstwie obowiązków administracyjnych) – napisała Rada Przedsiębiorczości o obowiązującym od 1 stycznia br. estońskim CIT.
Nowe rozwiązanie potocznie zwane „Estońskim CIT” to w istocie wprowadzenie do polskiego systemu podatkowego nowej ryczałtowej formy opodatkowania podatkiem dochodowym dla wybranej grupy spółek kapitałowych, spełniających liczne dodatkowe kryteria.
Z założenia (i stąd posługiwanie się zwrotem „Estoński CIT”), proponowane rozwiązanie zakłada, że opodatkowanie dochodów ma miejsce dopiero przy wypłacie dywidendy wspólnikom, zaś w toku działalności spółki nie opłacają podatku od bieżących dochodów – o ile inwestują je w swój rozwój. I na tym podobieństwa do „Estońskiego CIT” w zasadzie się kończą, gdyż obowiązujące w Estonii rozwiązania nie zawierają – jak w przypadku polskich – szeregu dodatkowych kryteriów i warunków, które muszą być spełnione łącznie i przez cały okres opodatkowania w tej formie (raz wybrany ryczałt musi być stosowany przez 4 lata), aby korzystać z zaproponowanego rozwiązania.
Analizując wprowadzone rozwiązania i warunki w szczegółach można mieć również wrażenie, że w pierwszej kolejności MF zamierzało uniemożliwić przechodzenie na tą formę rozliczenia podatkowego przekształcanym w spółki kapitałowe spółkom komandytowym, które po nowelizacji przepisów o CIT stały się podatnikami tego podatku.
Ogólnie zaproponowane rozwiązania można ocenić jako krok w dobrym kierunku – sprzyjają one bowiem stosunkowo prostym biznesom w rozwoju poprzez premiowanie inwestycji w określone przez Ministerstwo aktywa i na określonych przez Ministerstwo zasadach. Nie jest to jednak przejaw działań sprzyjających wolności gospodarczej, ale raczej próba wykreowania rynku według zasad i wyobrażenia, które ma w tym względzie Ministerstwo. Przyjęte liczne kryteria i warunki, które muszą być spełnione łącznie dla możliwości skorzystania z tego rozwiązania powodują dodatkowo, że wiele podmiotów albo już obecnie nie może skorzystać z tego rozwiązania, albo w obawie, że utraci je w trakcie 4-letniego okresu rozliczania w tej formie, nie zdecyduje się na zmiany.
Po raz kolejny jako oś uzasadnienia zmian wskazuje się konieczność obrony polskich małych firm przed kapitałem zagranicznym, konieczność dyskryminacji międzynarodowych podmiotów ze względu na ich dostęp do kapitału. Próbuje się ustawą kreować rzeczywistość, w której polskie firmy z sektora MŚP nie powinny łączyć się w żaden sposób z przedsiębiorcami, w których jest zaangażowany kapitał zagraniczny. Wydaje się, że projektodawca opisuje w uzasadnieniu do Projektu ustawy alternatywną rzeczywistość, daleko odmienną od realiów prowadzenia biznesu. Co więcej, nie zauważa, że również przedsiębiorstwa o całkowicie polskim kapitale chcą inwestować i rozwijać się przez przejęcia innych firm albo przez przekazanie części swoich udziałów w zamian za kapitał albo know-how. Wydaje się, że powyżej przedstawiona koncepcja zaważyła na kształcie ustawy, czyniąc większość jego regulacji nierynkowymi i sprzecznymi z naturalnym cyklem rozwoju firm. Ministerstwo próbuje dokonać transformacji polskich mikro i małych firm na wzór niemiecki – wzmocnienia ich, zwiększenia zatrudnienia i wartości (przez zwiększenie środków trwałych). De facto zaproponowane rozwiązania mogą przynieść odwrotny skutek.
W uzasadnieniu do Projektu ustawy postawiono tezę, że projekt jest skierowany do „grupy przedsiębiorców, która z uwagi na słabszą pozycję konkurencyjną i związane z tym m.in. mniejsze możliwości pozyskiwania finansowania zewnętrznego oraz towarzyszący temu niedobór środków pieniężnych na realizację inwestycji, nie może rozwijać się zgodnie ze swoim potencjałem”. Wprowadzone regulacje tym czasem uniemożliwiają zaangażowanie kapitałowe w obu kierunkach – podatnik nie może sprzedać części swoich udziałów innemu przedsiębiorcy, jak również nie może nabyć udziałów innego przedsiębiorstwa. Innymi słowy Ministerstwo zamierza „hodować” proste działalności gospodarcze składające się wyłącznie ze wspólników – osób fizycznych i niedokonujące częściowych akwizycji. Jednocześnie zakłada, że odcięcie takich firm od części kapitału zewnętrznego spowoduje ich rozwój, a dodatkowo ten rozwój nie może doprowadzić do inwestycji w inne przedsiębiorstwo. Brak logiki jest tu wyraźnie widoczny.
W ocenie projektodawcy Ci słabsi przedsiębiorcy mają się rozwijać bazując na kapitałach własnych przedsiębiorstwa i przez zatrudnianie kolejnych pracowników… Trudno proinwestycyjną strategią nazwać wzrost zatrudnienia, skoro równocześnie trwają prace nad ulgą na robotyzację, gdzie wskazuje się, że u podstaw wzrostu konkurencyjności leży inwestycja w nowoczesne środki produkcji, co jednocześnie doprowadzi do spadku zatrudnienia
Jest to główna wada quasi estońskiego CIT – rozwiązanie skierowane do prostych spółek powinno być proste i przejrzyste. Generować dodatkowe korzyści i ułatwienia, a nie nakładać ograniczenia i wyłączenia. Jest to klasyczny przykład przeregulowanego projektu prawa podatkowego, który próbuje się przedstawić jako korzystny dla podatnika (zarówno ekonomicznie jak i w warstwie obowiązków administracyjnych).
Radę Przedsiębiorczości tworzą ABSL, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Krajowa Izba Gospodarcza, Konfederacja Lewiatan, Polska Rada Biznesu, Pracodawcy RP, Związek Banków Polskich, BCC i Związek Rzemiosła Polskiego,
Konfederacja Lewiatan