Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Pochłonęła 1,5 miliarda złotych, a nie zdążyła nawet ruszyć. Elektrownia węglowa w Ostrołęce do wyburzenia
Historia elektrowni Ostrołęka świetnie posłużyłaby za przykład tego, jak zmarnować 1,5 miliarda złotych, bo tyle włożono w inwestycję, która właśnie jest wyburzana. Ostrołęka miała być węglową potęgą, ostatnią dużą elektrownią związaną z tym surowcem, która – jak przewidywano – służyć będzie przez około 40 lat. Tymczasem nie zdążyła nawet ruszyć, a już z niej zrezygnowano.
Rozpoczęła się rozbiórka betonowej konstrukcji na terenie budowy Elektrowni C w Ostrołęce. To sygnał zaniechania inwestycji, w którą rząd włożył 1,5 miliarda złotych, choć nie zdążyła ona nawet ruszyć. Wcześniej hucznie zapowiadano, że będzie to największa taka inwestycja od lat, ostatnia elektrownia węglowa w kraju, która służyć będzie około 40 lat, licząc od 2024 roku, w którym miała wystartować. Sprawie zaniedbań przyjrzy się teraz prokuratura. Tymczasem z inwestycyjnej pomyłki tłumaczy się w mediach Krzysztof Tchórzewski, były minister energii, który był zwolennikiem budowy elektrowni, co wytykają mu mieszkańcy i internauci. „Trzeba wziąć pod uwagę, że podejmowałem decyzję przy założeniu, że energetyka węglowa będzie w Polsce funkcjonowała do 2060 roku”, mówił na antenie RMF FM. „Postawiliśmy sobie jako kraj bardzo ambitne zadanie, że zlikwidujemy wykorzystywanie węgla w kraju do 2049 roku. To zostało już podpisane i nie ma teraz co już dyskutować, trzeba to po prostu realizować”, dodawał.
Likwidację górnictwa węgla kamiennego w Polsce zakłada dokument „Polityka energetyczna Polski do 2040 roku”, a także umowa społeczna dotycząca transformacji górnictwa i śląskiego regionu, zgodnie z której założeniami (jeszcze konsultowanymi, bo porozumienie nie zostało wciąż podpisane) ostatnia kopalnia miałaby w kraju zakończyć wydobycie w 2049 roku. O tym, że w Ostrołęce powinno wrócić się do „węglowych rozwiązań”, związkowcy mówili w trakcie negocjacji ze stroną rządową. Ten wątek poruszał też Bogusław Hutek, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Polskiej Grupie Górniczej, w programie „Śląska Opinia o górnictwie”, odnosząc się do tego, czemu Elektrownia Ostrołęka C powinna wrócić do węgla. „My od dawna walczyliśmy o Ostrołękę, parę razy pisaliśmy pisma, by budować ją dalej na węglu. Gdy oddano ją do PKN Orlen, który ma wpisane, że nie może inwestować w aktywa węglowe, pojawił się warunek, że Ostrołęka nie może być dalej budowana na węglu. Z moich informacji wynika, że ogólnie wydano już od 2 do 3 miliarda złotych na tę elektrownię. Dziś będzie to wyburzone i za kolejne miliardy powstanie elektrownia gazowo-parowa. Ostrołęka jest zgłoszona do Unii Europejskiej, ma notyfikację i otrzymaną zgodę, jest niskoemisyjna, ma zapewnioną dostawę środków z rynku mocy, jeśli nie będzie produkowała 100% energii, więc nie rozumiemy, dlaczego nie może być na węgiel. Ponadto doprowadzenie tam gazu to bardzo duże koszty. Gdyby elektrownia była na węgiel, skończyłaby żywność w 2038 roku i w tym czasie pomogłaby nam przejść transformację, zapewniając zbyt na węgiel z kopalń, które będą jeszcze w tym czasie funkcjonowały”, tłumaczył Hutek.
O tym, że budowa elektrowni na węgiel w obecnych czasach jest pomysłem oderwanym od rzeczywistości, już w 2020 roku przekonywali przedstawiciele Greenpeace Polska. „W dobie kryzysu klimatycznego budowa elektrowni na paliwa kopalne – zarówno węgiel, jak i gaz ziemny – to absurd. Takim absurdem jest Ostrołęka C. Wielu skutków zmiany klimatu nie da się już uniknąć, ale wciąż można zatrzymać katastrofę. Wiadomo jak to zrobić i są do tego narzędzia, takie jak rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej, ograniczenie zużycia energii i bardziej efektywne zarządzanie nią. Tymczasem rządzący nadal zapatrzeni są w węgiel i gaz. W Ostrołęce za miliard złotych zbudowali sobie pomnik. „Dwie wieże Kaczyńskiego”, jak mówią o nim okoliczni mieszkańcy, to pomnik głupoty tych, którzy mogli walczyć z kryzysem klimatycznym, ale zamiast tego zrobili wszystko, by go przyspieszyć”, mówił Paweł Szypulski, dyrektor Greenpeace Polska.
Okazuje się, że aktywiści mieli rację. Elektrownia nie powstanie, a pozostałości z placu wstrzymanej budowy wywiozą buldożery. Złośliwi komentują, że tym samym wyrzucono w błoto ogromne środki pieniężne, które można by przeznaczyć między innymi właśnie na transformację górnictwa.