Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Strefy OZE w Polsce. Dlaczego dla przemysłu tania energia jest ok
W polskiej polityce energetycznej nie ma sezonu ogórkowego. Szef rządu zapowiedział poszukiwanie sposobów, żeby jak najszybciej uwolnić Polskę od tego ciężaru, jakim jest najdroższa w tej chwili energia w Europie, a minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiada na antenie TVN24 dużą wrześniową ofensywę legislacyjna.
Moim zdaniem, osią tej ofensywy powinny być strefy OZE czyli Obszary Przyspieszonego Rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii. Zgodnie z dyrektywą RED III, strefy OZE mają przyspieszyć rozwój odnawialnych źródeł energii. To ważne dla osiągnięcia unijnego celu: 42,5% energii z OZE do 2030 roku. Dla porównania, w 2022 roku udział ten wynosił zaledwie 23%.
Wprowadzeniem stref OZE rząd może odpowiedzieć na narastający problem braku taniej energii dla przemysłu. Polska, z dominującym udziałem węgla w miksie energetycznym, nie jest w stanie konkurować z krajami, które już teraz opierają się na tańszej, zielonej energii.
Jak wynika z oficjalnych danych Komisji Europejskiej, w I kwartale 2024 r. Polska znalazła się w czołówce krajów z najdroższą energią (82 euro/MWh), podczas gdy np. w Niemczech cena wynosiła 68 euro, a w Czechach – 72 euro/MWh (ceny z rynku dnia następnego). Najniższe ceny prądu odnotowano w Portugalii i Hiszpanii: odpowiednio 44 i 45 euro/MWh, najwyższe zaś we Włoszech (92 euro/MWh).
Choć ceny energii w Polsce spadły w ostatnim roku o 37%, to ulga jest pozorna, bo przemysł nadal traci na konkurencyjności. Coraz więcej inwestorów zaczyna wątpić w sens lokowania swoich zakładów w Polsce. Dlatego strefy OZE dają szansę na przyciągnięcie inwestycji i poprawę rentowności polskiego przemysłu.
Strefy OZE mogą być nowym etapem transformacji energetycznej Polski. Ważne, aby nie powstawały bez kontroli. Potrzebna jest strategiczna ocena oddziaływania na środowisko i zgoda lokalnej społeczności.