Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Afera wizowa na miesiąc do wyborów
Przed nami decydujące tygodnie kampanii. PiS po udanym sierpniu, wchodzi w ten ostatni miesiąc kampanii w ostrej defensywie. I jeżeli z dwa tygodnie temu mogliśmy zakładać, że partia Jarosława Kaczyńskiego wraz z koalicjantami są niezatapialne, tak teraz ich koalicyjny statek łapie wodę przez burtę. Problem tylko tylko taki, że to PiS wpakowało się w kłopoty z pomocą mediów, a opozycja ciągle nie strzela zbyt celnie. Chociaż i tak na tym skorzysta, ale mogłaby bardziej.
No kto by pomyślał, że PiS jako partia, która promowała stawianie muru na granicy, promowała ostre regulacje dla imigrantów, zgłosiła pomysł referendum w do kontrze do polityki migracyjnej Unii Europejskiej, sama – rzekomo – nie dostrzegała grup ułatwiających nielegalne migracje, które działały w ramach – jak informuje Onet – urzędów i wśród polityków władzy. Chodzi o stworzenie nielegalnego kanału przerzutu migrantów z Azji i Afryki przez Polskę do Stanów Zjednoczonych, którzy podawali się chociażby za ekipy filmowe z Bollywoodu. Przypomnijmy, że PiS to ta sama partia, która zarzucała opozycji, ze chce wpuszczać do Europy potencjalnych terrorystów, chociaż opozycja zawsze podkreślała, że należy mocno sprawdzać przekraczających nasze granice imigrantów i uchodźców, szczególnie tych z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Twarzą problemu i afery wizowej stał się wiceminister MSZ Piotr Wawrzyk, który został już usunięty z rządu i list wyborczych PiS. Przypomnijmy, ze Wawrzyk to nie jakiś polityk z trzeciej linii partii, ale człowiek który chociażby wprowadził Jarosława Kaczyńskiego na Tiktoka czy były kandydat PiS na Rzecznika Praw Obywatelskich.
Sama partia władzy dalej próbuje udowadniać, że to wina Tuska i europejskich urzędników. Sama też władza atakuje Agnieszkę Holland, za film – wyświetlany póki co na pokazach festiwalowych – na temat kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. Politycy PiS nie widzieli więc filmu, ale go atakują, a wiedzą o poważnym problemie w swoim rządzie i o nim nie mówią.
W teorii ta afera to paliwo dla Konfederacji, ale ta zapadła w ostatnich tygodniach w większy sen, niż ten, w którym zazwyczaj była Platforma Obywatelska. W czwartek inicjatywę przejął za to Donald Tusk, który zadał partii rządzącej pięć pytań o migrantów i zapowiedział, że z Jarosławem Kaczyńskim może debatować wszędzie nawet w TVP. Te pięć pytań to: „Od kiedy wiedzieliście o tym procederze? O jego skali, o kierunkach tej migracji? Kto z waszych współpracowników, waszych urzędników korzystał materialnie na przerzucie rekordowej ilości migrantów przez Polskę na polskie wizy? Gdzie jest minister Wawrzyk? Czy otrzymaliście informacje od państw sojuszniczych z NATO o tym, że wśród wpuszczanych przez was setek tysięcy migrantów z Afryki i Azji było także kilkaset osób podejrzewanych o terroryzm?”. Odpowiedzi raczej nie należy się spodziewać.
To problem o tyle ciekawy dla PiS, że partia władzy całą swoją dotychczasową kampanię wyborczą budowała na bezpieczeństwie i obronie granic, a sama ma w swoich kadrach ludzi, którzy nielegalne przekroczenia granic ułatwiają. I to w skali zdaje się o wiele większej niż mogłoby mieć to miejsce na granicy Polski z Białorusią.
Wracając do zasypiającej Konfederacji – ma to swoje odbicie w sondażach, w których Konfederacja spada, ustępując miejsca Lewicy i Trzeciej Drodze. Chociaż oczywiście pamiętajmy, że sondaże sondażami, a prawdziwe wybory odbędą się 15 października. I to co najwyżej po godzinie 21 poznamy wstępne wyniki, które będą najbardziej zbliżone do końcowych.