Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Strefa OFF Parowozownia
Czy wiecie, że w Katowicach stoi najprawdopodobniej najstarsza żelbetowa konstrukcja na Górnym Śląsku? Nie wiecie? A może wiecie, że prawie w środku naszego miasta, na pograniczu Śródmieścia i Załęża stoi zabytkowa parowozownia? O tym już pewnie słyszeliście. I pewnie też niektórzy z was słyszeli, że wokół tej parowozowni kręcą się różni ludzie. Wszyscy dybią na to, co najwartościowsze w tym obiekcie. Każdy z tych dybiących ma jednak inny cel. Jedni myślą, jak wybebeszyć zabytkowe budynki z każdego metalowego elementu, drudzy z kolei myślą, jak uchronić cały obiekt i oddać go ponownie społeczeństwu. Jedną z takich osób (oczywiście z tej drugiej grupy) jest właśnie Dobromir Kaźmierczak, z którym miałem wczoraj przyjemność porozmawiać.
Pan Dobromir przeprowadził ze mną wywiad w ramach konsultacji społecznych prowadzonych przez Kongres Ochrony Zabytków. Zostałem zapytany o szereg rzeczy związanych z parowozownią np. czy znam jej historię? Oczywiście najciekawszy był wątek dotyczący jej przyszłości i na tym chciałbym się skupić w dzisiejszym tekście.
Oczywiście parowozownię trzeba uratować! Jak już ją uratujemy, trzeba sobie zadać pytanie: co dalej? A w zasadzie trzeba je sobie zadać już teraz! Czy parowozownia powinna stać się tylko obiektem muzealnym? A może to doskonałe miejsce dla biznesu? Być może to też miejsce, od którego powinno zacząć się zagospodarowanie tego dość sporego obszaru post kolejowych nieużytków w promieniu 2 km od katowickiego rynku. Oczywiście kolejnym pytaniem jest: kto za to wszystko ma zapłacić?
Zacznijmy od początku, czyli od pytania, co powinno tam powstać. Jestem bardzo daleki od stwierdzenia, że to doskonałe miejsce na muzeum kolejnictwa, techniki czy przemysłu. I tyle! Katowicka parowozownia ze względu na swoje położenie w mojej ocenie powinna łączyć kilka funkcji. Na pewno jedną z funkcji powinno być wspomniane wcześniej muzeum kolejnictwa czy techniki. Jednak, aby to miejsce żyło na co dzień, jak już odjadą wycieczki szkolne, skończy się Industriada i inne wydarzenia, które ściągną z całą pewnością masę zwiedzających, trzeba wymyślić dla niego również inne funkcje. Jedną z takich funkcji mógłby być park. Dziś rejon parowozowni to w dużej mierze nieużytki porośnięte roślinnością ruderalną. To wspaniałe miejsce, aby stworzyć pierwszy w naszym regionie park tzw. IV przyrody. Czyli przyrody nieuporządkowanej, która zajęła tereny samoistnie, jak tylko wycofał się z nich człowiek. To oczywiście nie koniec pomysłów.
Łódź ma swój fabrycznych OFF-Piotrkowska, dlaczego Katowice nie miałby mieć swojego OFF- Kolej? Czyli przestrzeni, w której można zjeść i posłuchać muzyki? A gdyby w to udało się włączyć jeszcze lokalną społeczność? Na przykład oddając część przestrzeni na dzielnicową filię domu kultury lub jakiegoś alternatywnego teatru? Być może w tym miejscu mógłby funkcjonować również biznes? Co-workingowa przestrzeń w industrialnych budynkach dawnej parowozowni? Start- up’y LUBIĄ TO!
Na koniec pozostało na pytanie: kto za to wszystko zapłaci?
Z pewnością główny ciężar finansowania tego typu inwestycji spadnie na nas, czyli podatników. A konkretnie na samorząd, być może wsparty funduszami europejskimi (Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko). To oczywiście wymaga czasu, pracy, przygotowań i przede wszystkim zmiany właściciela. Docelowo finansowanie obiektu powinno pochodzić ze środków publicznych z udziałem prywatnych.