Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Polska Grupa Górnicza: Górnik-poeta z kopalni Wujek tworzy gry planszowe. To się nazywa pracownik z pasją!
– Niejednokrotnie pomysł wpadnie do głowy pod ziemią, w takich najmniej oczekiwanych momentach i trzeba wtedy zrobić wszystko, żeby go zapamiętać. Potem, gdy wyjeżdżam to szybciutko zapisuję. Wystarczy, że skrótowo opiszę, a potem siadam do tego w weekend – zdradza Michał Radomski, który obecnie pracuje na przodku na Oddziale GRP-W1 Ruchu Wujek w kopalni Staszic-Wujek. Jest górnikiem od 2011 roku. Poetą, pisarzem i twórcą – znacznie dłużej.
Pan Michał początkowo pisał do szuflady, ale w liceum spotkał nauczyciela, który go zachęcił, by twórczością dzielił się z innymi. Tym nauczycielem był artysta z Nikiszowca Grzegorz Chudy, który znany jest między innymi z tego, że stworzył szlak Beboków. I tak się zaczęło. Pan Michał wydał tomik poezji „Umuzor nes” o życiu, o miłości, wierze i bajkach. Napisał też mroczny, pełen czarnego humoru poemat „Blahebobla”. Pisze opowiadania, bajki, sztuki teatralne wystawiane na festynach miejskich we współpracy z grupą artystyczną KAGART.
„Maszketny hajmat” – to tomik poezji napisany śląską gwarą. Autor przedstawił w formie wierszy i fraszek przysmaki kulinarne naszego regionu. Jak zaznacza „Maszketny hajmat” nie jest książką kucharską. „Jaki humor grasuje bezlitośnie w głowach Ślązaków, czym jest Śląsk, z czym się go je i co najlepiej udobrucha głodnego hanysa? Na te i inne odpowiedzi znajdziesz Drogi Czytelniku odpowiedzi, gdy tylko przekroczysz barierę kolejnej strony” – pisze we wstępie Michał Radomski.
„Maszkecąc pieczone uczucia
siorbając schłodzone marzenia.
Łapczywie, ze ślinką na gymbie
słodkie ciepiąc spojrzenia (…)”
– czytamy o forszpajzie (przystawce) na samym początku książki. „Maszketny hajmat” – wydało warszawskie wydawnictwo, dlatego też na końcu znalazł się słowniczek śląsko-polski. W twórczości pomaga mu żona, które w tym przypadku zilustrowała ten tomik.
Ale jej pomoc jest też nieoceniona przy tworzeniu gier planszowych. Bo pisanie to tylko część tego co tworzy pan Michał. „Bileciki do kontroli” to gra, która już została wydana. Chodzi w niej o dotarcie do określonego celu środkami komunikacji miejskiej. Pani Weronika, z uwagi na swoje matematyczne uzdolnienia, pomaga mu gry rozplanować.
– Tak naprawdę ja bardziej literacko walczę z instrukcją do gry planszowej niż z książkami, bo każde zdanie, każdy wyraz w instrukcji musi się zgadzać. Każda jedna zasada musi mieć sens, bo ja wiem, jak w to grać, ale trzeba to tak opisać, żeby i inne osoby zrozumiały – wyjaśnia autor. Pan Michał ma już opracowane kolejne planszówki: w kręgle i w krzesła – czeka na odpowiedź wydawnictw. A na razie testuje wykonane metodą chałupniczą wersje robocze z rodziną, szczególnie może tu liczyć na 10 letnią córkę i 6 letniego syna, którzy podobnie jak on uwielbiają planszówki.
– W grach planszowych uderzam w tematy, które jeszcze nie powstały. Mam dużo pomysłów, często te pomysły przychodzą też, gdy wyjeżdżam na powierzchnię i czuję świeże powietrze. Przychodzi masa, masa pomysłów – zapewnia pan Michał.
Na okładce jego tomiku „Maszketny Hajmat” z tyłu jest kilka słów o autorze: „W życiu kieruje się mottem: Życie nudne jest nudne (epitafium na grobie nieznanego pustelnika – chyba…).
Sam o sobie mówi: – Wydawałoby się, że na dole w kopalni poetów nie ma, a proszę, jednak jestem.
Informacja prasowa Polskiej Grupy Górniczej.