Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Trzy elektrownie atomowe w Polsce za dziesięć lat? Jacek Sasin snuje ambitne (naiwne?) plany. „Priorytetem jest suwerenność energetyczna”
Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin snuje ambitne plany dotyczące powstawania nowych źródeł energii w Polsce. „Chcemy, by za dziesięć do dwunastu lat w Polsce działały trzy elektrownie atomowe”, ogłosił podczas debaty „Droga do europejskiej suwerenności energetycznej” w Davos. Mając jednak na uwadze głosy ekspertów, pozostaje pytanie, czy są to plany ambitne, czy może… naiwne.
Dyskusje na temat elektrowni atomowych w Polsce prowadzone są ostatnio ze zdwojoną mocą, głównie dlatego, że choć ten temat powraca w naszym kraju jak bumerang, to tym razem rząd zdaje się podchodzić do niego poważniej niż zwykle. I z konkretnymi pomysłami, jak się okazuje. Nie sposób jednak odnieść wrażenia, ze wciąż niektóre wypowiedzi, wysnuwające różne teorie na temat energii atomowej w Polsce, można rozpatrywać raczej w kategorii bajek. A przynajmniej naiwności. Dla przykładu, wicepremier Jacek Sasin, minister aktywów państwowych, podczas debaty „Droga do europejskiej suwerenności energetycznej” w Davos, ogłosił wszem wobec, że w ciągu 10-12 lat w Polsce mogą powstać aż trzy elektrownie atomowe.
„Projekt biznesowy zakłada budowę elektrowni atomowej w Pątnowie. Powstanie ona we współpracy z partnerem koreańskim KHNP. W procesie weźmie udział spółka Skarbu Państwa – Grupa PGE. Program rządowy przewiduje wybudowanie dwóch kolejnych elektrowni. Pierwsza z nich realizowana będzie z amerykańskim Westinghause na północy Polski”, podaje Ministerstwo Aktywów Państwowych. „Nie zamykamy się jedynie na projekcie rządowym, jesteśmy otwarci także na projekty biznesowe, które wpiera rząd”, tłumaczy wicepremier Jacek Sasin.
Przedstawiciele MAP podkreślają, że rozwój energetyki jądrowej zapewni Polakom czystą, stabilną i tanią energię, zwiększając konkurencyjność polskiej gospodarki i niezależność energetyczną. Dziś 18% energii w Polsce pochodzi ze źródeł odnawialnych. „Jesteśmy zainteresowani tym, by budować jak najszybciej i w jak największym wymiarze naszą energetykę jądrową. To ma być fundament polskiego miksu energetycznego wraz z energetyką odnawialną”, uzasadnia szef MAP.
Zdaniem wicepremiera rozwój energetyki jądrowej jest koniecznością, ponieważ dotychczasowe odnawialne źródła energii, jak wiatr i słońce, „nie są źródłami stabilnymi”. „Mogą one być jedynie uzupełnieniem miksu krajowego. Energetyka jądrowa ma stanowić fundament polskiego miksu energetycznego”, przedstawia MAP.
Co ciekawe, Jacek Sasin w Davos spotkał się także z Ministrem Handlu, Infrastruktury i Energii Republiki Korei Panem Lee Chang-hang. Tematem rozmowy była polsko-koreańska współpraca w zakresie energetyki jądrowej. Szef MAP podkreślił istotę współpracy przemysłowej ze stroną koreańską na warunkach partnerskich, które przyniosą obydwu stronom długoterminowe korzyści, zarówno ekonomiczne, jak i wizerunkowe.
Mimo optymistycznej wizji wicepremiera Sasina, trudno jednak nie zwrócić uwagi na to, że eksperci wątpią w tak szybkie powstanie elektrowni atomowych. Można więc uznać, że to plan nie tyle ambitny, co… naiwny. „O atomie mówimy od trzech pokoleń, ale tym razem rząd jest faktycznie zdeterminowany, by tę elektrownię uruchomić. To jednak wcale nie znaczy, że ona ruszy dziś lub jutro. Pierwszy blok, według wstępnych szacunków, miałby stanąć w 2033 roku, choć analizy ekspertów podają, że nigdy i nigdzie żadna elektrownia atomowa nie powstała w terminie. Realistycznie można więc założyć rok 2037”, mówił w „Śląskiej Opinii o górnictwie” Krzysztof Mrozek, politolog i specjalista ds. funduszy unijnych w Polskiej Zielonej Sieci. Bernard Swoczyna, główny ekspert w programie badawczym Energia & Klimat, Fundacja Instrat, również w „ŚO o górnictwie” podkreślał, że elektrownie atomowe w Polsce to raczej „odległa przyszłość”.
Oczywiście założenia, że zmieścimy się w wariancie 10-12 lat, są bardzo optymistyczne. Naiwność bywa w tym przypadku cechą zdolną do stworzenia większej mobilizacji. Eksperci wskazują jednak, że bardziej realistyczny jest wariant od 15 lat w górę. Czas pokaże, kto miał rację.