Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Wiatr musi być po naszej stronie
Kiedy w ubiegłym tygodniu uwaga opinii publicznej koncentrowała się wokół zmian w sądownictwie i przywróceniu praworządności w Polsce, ustawa wiatrakowa dostała wiatru w żagle. Jak powiedział dziennikarce RMF FM w Brukseli wysoki rangą urzędnik Komisji Europejskiej, bez nowelizacji ustawy wiatrakowej nie będzie możliwa pierwsza płatność w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Czas biec po popcorn, bo sitcom o „brukselskich srebrnikach”, „niemieckich kolaborantach” i „zamachu na suwerenność energetyczną” nabiera tempa.
Ustawa wiatrakowa jest jednym z 37 kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi wynikające z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności, by uruchomić środki z Krajowego Planu Odbudowy. Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych 5 lipca ubiegłego roku. Dopiero teraz, po półrocznej zamrażarce, marszałek Elżbieta Witek skierowała projekt ustawy do prac w sejmowej Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Jest szansa, że zgodnie z harmonogramem zajmie się nowelizacją ustawy 10 H już na najbliższym posiedzeniu zaplanowanym w dniach 25 i 26 stycznia.
Wprowadzając ustawę odległościową w 2016 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości twierdził, że tego oczekują Polacy. Tymczasem, jak wynika z sondażu IBRiS dla Rzeczpospolitej, 36,2 procent badanych twierdzi, że ustawa wiatrakowa 10H zostanie przyjęta przez posłów PiS bez wsparcia Solidarnej Polski. Trochę mniej respondentów, bo 21,2 procent jest zdania, że ustawa zostanie odrzucona z powodu braku większości dla PiS, natomiast 15,5 procent osób wierzy we wspólny front obu partii. Prawie 30 procent pytanych pozostaje bez zdania.
Solidarna Polska od lat konsekwentnie blokuje rozwój energetyki wiatrowej. Warto w tym miejscu przypomnieć wpis Janusza Kowalskiego na Twitterze z 2 grudnia ubiegłego roku: „wielkie farmy PV oraz MFW na Morzu Północnym i na Bałtyku są pomimo wysokich dotacji trwale nierentowne i mają łączne koszty wyższe od cen rynkowych notowanych na Giełdach Energii w UK oraz Nord Pool w Skandynawii”.
Tymczasem branża od lat odpiera zarzuty wobec inwestowania w wiatraki na lądzie. Z analizy firmy analitycznej Aurora i Fundacji ClientEarth – Prawnicy dla Ziemi wynika, że Polska gospodarka straci co najmniej 7 miliardów złotych w perspektywie 2030 r. z tytułu wyższych cen energii, jeśli rządzący nie przyjmą pilnie nowelizacji ustawy umożliwiającej budowę wiatraków na lądzie. Jak mówił prezes Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej – PSEW Janusz Gajowiecki, wiatraki dają już średnio ponad 10 proc. wytwarzanej energii. Polskie Sieci Elektroenergetyczne podały, że 4 stycznia 2023 roku padł rekord generacji farm wiatrowych – o godz. 18.45 pracowały z mocą 7600 MW (poprzedni rekord 5.04.2022 r. o godz. 00:15 – 7205 MW).
Liberalizacja ustawy wiatrakowej jest jednym z ważnych kamieni milowych, których spełnienie jest konieczne do pierwszej wypłaty środków z KPO. Wiceminister rolnictwa i poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski nie posłucha mojego apelu o jak najszybszą liberalizację ustawy wiatrakowej. Mam wielką nadzieję, że przynajmniej opozycja demokratyczna postawi na przyspieszenie zielonej transformacji.
Jeśli do wyborów opozycja chce udowodnić, że potrafi ze sobą współpracować i bez problemu utworzy nowy rząd, powinni pokazać, że mają wspólną strategię na rzecz rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Na uwolnieniu wiatraków skorzystają wszyscy. I przed wyborami, i po nich.