Poezja naszych czasów: „100 wierszy wolnych z Ukrainy”

Ostatnie wydarzenia na terenie Ukrainy spowodowały wzrost zainteresowania nie tylko tym krajem pod kątem pomocy militarnej i humanitarnej. Przychylniejszym okiem zaczęto także patrzeć na szeroko pojmowaną kulturę, tamtejszy folklor oraz tradycje literackie. Wyrazem tego trendu jest wydanie w maju przez Biuro Literackie zbioru zatytułowanego „100 wierszy wolnych z Ukrainy”.

Kilka lat temu Biuro Literackie rozpoczęło serię wydawniczą, w ramach której ukazują się antologie poezji zawierających po sto wierszy dobranych według konkretnego klucza. W 2015 roku było to „100 wierszy polskich stosownej długości”, a cztery lata temu „100 wierszy wypisanych z języka angielskiego”. W tym roku, już po rosyjskiej agresji, do polskich księgarń trafiła kolejna pozycja tego cyklu – „100 wierszy wolnych z Ukrainy” (gdzie słowo „wolnych” jest oczywiście nie tylko przywołaniem formy tekstów poetyckich, ale symbolicznym odwołaniem niepodległościowym). Za ich selekcję i przekład odpowiada Bohdan Zadura – poeta, prozaik oraz tłumacz, który zajmuje się adaptacją tekstów z kilku języków obcych. Pod jego redakcją w 2004 roku premierę miał zbiór „Wiersze zawsze są wolne” prezentujący teksty dwudziestu współczesnych ukraińskich poetów. Książka z miejsca stała się najobszerniejszym polskim kompendium wiedzy o liryce naszych wschodnich sąsiadów. W tym kontekście „100 wierszy wolnych z Ukrainy” jest więc jej kontynuacją i rozwinięciem obranego wówczas tematu. Ponadto, istotną informacją powinno być również to, że zyski ze sprzedaży tomiku zostaną przeznaczone na Fest Ukraine – wspólny projekt ukraińskiego PEN Clubu oraz Biura Literackiego wspierający obecność autorek i autorów oraz osób z ukraińskiego sektora wydawniczego na europejskich festiwalach literackich.

W dużym skrócie: „100 wierszy wolnych z Ukrainy” to sto tytułowych wierszy (jeden powstał już po lutowej napaści rosyjskiej armii) autorstwa trzydziestu dziewięciu postaci reprezentujących ukraińską literaturę urodzonych na przestrzeni od końca lat dwudziestych do schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku. Są wśród nich nazwiska zarówno doskonale kojarzone na międzynarodowej scenie, jak i te bardziej anonimowe, twórcy i twórczynie z pozycjami przetłumaczonymi na język polski, zapatrzeni w klasykę i wersyfikacyjne schematy, a także ci ze swobodniejszym podejściem do akademickich wytycznych. Umyślnie nie podaję żadnych nazwisk. Idę drogą zaproponowaną niejako przez Zadurę, który tak zredagował książkę, że na jej kolejnych stronach czytelnicy otrzymują przede wszystkim poezję. Nazwiska autorek i autorów, które standardowo są wyróżniane przed tytułami, tym razem pojawiają się pod wierszami. Co więcej, ich zapis dokonany został mniejszym krojem czcionki. To dla odbiorców jednoznaczny sygnał, że liczy się przede wszystkim wiersz – jego sens, przesłanie, użyte zwroty. Uspokajam: autorzy i autorki otrzymali swoje miejsce na końcu książki. Z zamieszczonych tam biogramów można dowiedzieć się o najważniejszych literackich dokonaniach każdego z nich, nagrodach, działalność pozapoetyckiej oraz poznać tytuły przełożone na język polski.

Bez względu na to, gdzie i w jakiej formie pojawiają się nazwiska ukraińskich twórców, których wiersze wykorzystano w prezentowanej antologii, ich wspólnym wyznacznikiem jest to, że to „wielcy poeci smutnych czasów”. Fraza otwierająca pierwszy tekst umieszczony w książce (s. 5 [1]) doskonale oddaje ideę przyświecającą wydaniu tej książki. Uwagę czytelników przykuje zapewne także militarna metaforyka i symbolika pojawiająca się niektórych tytułach. W świetle aktualnych wydarzeń, nasza podświadomość działa tak, że w pierwszej kolejności wyłapuje właśnie określenia związane z tą tematyką. Warto też zauważyć, że kolejni autorzy nie szukają sposobu na ominięcie tej kwestii. Zwroty i słowa typu „armatnie mięso”, „żołnierz”, „schron” (s. 10) lub sugestywne obrazy (córka, która straciła na wojnie ojca, s. 59) pojawiają się tutaj bez próby wcześniejszego przygotowania na nie odbiorców. Są sugestywne i trafiają prosto w serce. Zupełnie jak prawdziwe pociski.

Antologia ta przyczynia się również do zerwania dwóch łatek – folklorystycznej oraz (post)radzieckiej – jakie przylgnęły do ukraińskiej poezji. Pewne od dawna nam towarzyszące schematyczne myślenie, zostaje za pomocą „100 wierszy…” poddane mocnej weryfikacji. Młodzi, współcześni twórcy, którzy często nie przekroczyli jeszcze czterdziestego roku życia, bez problemu wpisują się w trendy światowej poezji. W ich tekstach pojawiają się odwołania do postaci znanych z popkultury (przede wszystkim zachodniej), takich jak Tom Jones (s. 18) czy Johnny Cash (s. 19). Pokazuje to, że nie można traktować ukraińskiej poezji jako czegoś oderwanego od rzeczywistości. To literatura zakorzeniona w tradycji (czytelne nawiązanie do mitów – postać Syzyfa, s. 53; światowej klasyki – Berenice, Edgar A. Poe, s. 21; europejskich gigantów pokroju Miłosza czy Schulza, s. 22, 92), ale równocześnie przejawiająca zainteresowanie do takich samych lub podobnych wątków i motywów jak literatura z reszty współczesnego świata.

Nie mam zamiaru poddawać analizie każdego ze stu wierszy z tego zbioru. Nie ma na to ani miejsca, ani czasu. Chcę jednak wspomnieć o kilku tekstach, które szczególnie przypadły mi do gustu. Przede wszystkim muszę przywołać tytuły poruszająca tematykę kreacji, stwarzania świata – zarówno tego poetyckiego, jak bardziej materialnego, namacalnego. Przykładem takiego utworu jest „Jak gotować jezioro” (s. 37), w którym budowanie krajobrazu jeziora przedstawione zostaje w formie kulinarnego przepisu i jest niczym innym jak rozwiniętą metaforą stworzenia życiowej przestrzeni. Osobną, bogatą grupę stanowią wiersze dotykające metapoezji. „[Nigdy nie dawajcie poecie”]” (s. 9.) to kapitalna próba zdefiniowania, czym właściwie jest poezja. Dominujące w tym krótkim utworze ujęcie niestałości i pustki, która zostaje fragmentarycznie wypełniona, stają się przyczynkiem do mówienia o zastosowaniu elementów istotnych dla poety i jego twórczości, ale też rzeczy wpływających na wenę, a nawet utożsamiających się z nią (np. miłość i śmierć). Przemawia do mnie również wiersz „[Moi rodzice]” (s. 62), gdzie motyw tytułowych osób zestawiony został z początkiem poezji i samego poety, a więc w szerszym znaczeniu właściwie wszystkiego (pra-rodzice, arche moc sprawcza, która dała życie temu, który kreuje, stwarza świat swoich tekstów). Kolejna dostrzegalna grupa wierszy inspirowana jest współczesną Ukrainą – rozliczającą Pomarańczową Rewolucję („Moja osobista rewolucja”, s. 104) czy aneksję Krymu przez Rosję („Krymska medżuma”, s. 93). To ważne głosy, które wymagają nie tylko zrozumienia, ale przede wszystkim umożliwienia im przedarcia się przez krzyk niekoniecznie istotnych informacji.

Zastanawiasz się, czy sięgnąć po tę pozycję, ale nie masz pojęcia o literaturze ukraińskiej? A może jest dokładnie odwrotnie i znasz ją dobrze? Bez względu na to, jakie jest twoje doświadczenie w tym temacie, „100 wierszy wolnych z Ukrainy” jest pozycją, na którą warto poświęcić swój czas. Książka, jak na antologię przystało, spełnia wszystkie gatunkowe wymagania: zawiera teksty autorstwa twórców reprezentujących różne epoki oraz szkoły poetyckie, pokazując przy tym przekrój ukraińskiej sceny. Innymi słowy: dostajemy współczesną poezję ukraińską w pigułce. Nie łudźmy się jednak – po przyswojeniu tych wierszy nikt nie zostanie specem w tej konkretniej dziedzinie. Traktujmy to jako klucz do emocji ludzi, którzy pomimo wojny i zakorzenionej w zbiorowym duchu walki o wolność, marzą o miłości, zadają uniwersalne pytania o sens istnienia, wchodzą w dialog z tradycją i nowoczesnością oraz pragną szczęścia towarzyszącego codzienności – nawet tej szarej i nudnej. 

Slava Ukraini! 

[1] Wszystkie cytaty oraz odwołania za następującym wydaniem: 100 wierszy wolnych z Ukrainy, redakcja i tłumaczenie Bohdan Zadura, Biuro Literackie, Kołobrzeg 2022. 

Mateusz Kołodziej
Mateusz Kołodziej

Nauczyciel j. polskiego, autor książek, były bloger muzyczny.