Tauron dogadał się z pracownikami, ale protest w PGG trwa. Górnicy planują blokadę wysyłki węgla

Pracownicy Tauron Wydobycie dogadali się z zarządem i podpiszą porozumienie dotyczące wypłaty pieniędzy będących „wyrównaniem inflacyjnym”. Z kolei w Polskiej Grupie Górniczej protest nadal trwa i niewykluczone, że zostanie jeszcze zaostrzony. Górnicy ostrzegają, że jeśli nie dojdzie do porozumienia ze spółką, możliwe będzie zablokowanie przez nich wysyłki węgla.

Protesty w dwóch spółkach, Tauron Wydobycie i Polskiej Grupie Górniczej, rozpoczęły się niemal w tym samym czasie na początku tego tygodnia. W pierwszym przypadku do porozumienia doszło już zaledwie po dwóch dobach od rozpoczęcia protestu okupacyjnego, który wystartował we wtorek, 12 lipca. Pracownicy dopięli swego i mają podpisać dokument, gwarantujący im wypłatę pieniędzy będących „wyrównaniem inflacyjnym”. Żeby porozumieć się z zarządem Tauronu, musieli jednak obniżyć swoje oczekiwania. Początkowo domagali się bowiem otrzymania wynagrodzenia w wysokości 5,5 tys. złotych netto dla każdego pracownika (czyli ok. 8 tys. zł brutto) za pierwsze półrocze 2022 roku. Po negocjacjach, jakie przeprowadzono z przedstawicielami spółki, kwota została zmniejszona o około tysiąc złotych, tj. 7 tys. zł brutto. Większość tej kwoty, 6 tys. złotych, pracownicy mają dostać do końca lipca tego roku, a pozostały tysiąc – przed świętami Bożego Narodzenia. Jak zapowiedziano, rozmowy na temat drugiej transzy będą jeszcze prowadzone w czwartym kwartale 2022 roku.

„Zarząd Grupy Tauron osiągnął porozumienie w rozmowach z Radą Społeczną działającą w naszej organizacji. Porozumienie to nie wpłynie negatywnie na kondycję finansową Grupy Tauron oraz pozwoli realizować konsekwentnie proces inwestycyjny i transformacji energetycznej w oparciu o dobrze wykwalifikowaną kadrę”, zapewnił po zakończonych rozmowach Paweł Szczeszek. Prezes spółki Tauron Wydobycie.

Przypomnijmy, że w pierwszym kwartale br. Grupa Tauron wypracowała 901 mln zł zysku netto, a wartość EBITDA wyniosła blisko 2 mld zł. Na inwestycje Grupa wydała ponad 600 mln zł, natomiast przychody ze sprzedaży wyniosły prawie 10 mld zł i były wyższe rok do roku o 52 proc.

Sytuacja nie jest tak kolorowa w Polskiej Grupie Górniczej. Tam nadal trwa protest związkowców, którzy domagają się podwyżek dla pracowników. Strona społeczna zapowiedziała, że poczeka jeszcze do niedzieli (17 lipca) na kolejne rozmowy z przedstawicielami spółki oraz rządu, a jeśli do tej pory nie podpisany zostanie żaden dokument – zaostrzy protest. Do tej pory negocjacje z udziałem między innymi wiceministra aktywów państwowych Piotra Pyzika nie przyniosły rezultatu. Związkowcy ostrzegają, że w przypadku braku porozumienia, we wtorek (19 lipca) rozpoczną się kolejne, ostrzejsze działania protestacyjne, w tym blokada transportów z węglem, których odbiorcą jest Polska Grupa Energetyczna. To, w kontekście ostatnich problemów z dostępnością i cenami tego surowca, mogłoby oznaczać energetyczną katastrofę.

Związkowcy protestują od poniedziałku (11 lipca), zaczynając od okupacji siedziby Polskiej Grupy Górniczej w Katowicach. Chcą rozmawiać nie tylko na temat kwestii płacowych, ale też o inwestycjach w górnictwo, przyszłości PGG, o zwiększeniu wydobycia w kopalniach, zatrudnianiu nowych pracowników czy kształcie i realizacji górniczej umowy społecznej. „Nie może tak być, że my sprzedajmy tej spółce (Polskiej Grupie Energetycznej – przypis red.) węgiel po 250 zł za tonę, po czym słyszmy, że ona chce od przyszłego roku podnieść taryfy za prąd dla indywidualnych odbiorców o 300 procent”, mówi Bogusław Hutek, przewodniczący Solidarności w PGG i szef całej górniczej Solidarności, cytowany przez portal nettg.pl. „Jeśli to nie przyniesie efektów i w przyszłym tygodniu nie uda nam się dogadać to planujemy manifestacje: najpierw w Katowicach, a później gdzieś dalej”, zapowiada Hutek.

Trudno nie odnieść wrażenia, że protesty w spółkach górniczych zaczęły się po tym, jak przyznano nagrody finansowe pracownikom Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Do tych doniesień odnieśli się już jej związkowi przedstawiciele. „Jakoś wcześniej nikomu nie przeszkadzało, że w KGHM Polska Miedź SA zdecydowano o wypłacie nagrody wynoszącej 250 proc. średniego zarobku w KGHM, co daje ok. 35 tys. złotych. To u nikogo, ani w Warszawie, ani nigdzie indziej nie budziło emocji. Dlaczego w przypadku JSW stosuje się podwójne standardy?” napisał w oświadczeniu Sławomir Kozłowski, przewodniczący ZOK NSZZ Solidarność w JSW. „Czy byłoby sprawiedliwie, gdyby załoga po wypracowaniu historycznego zysku nie została doceniona? Zwracam raz jeszcze uwagę, że wypłata nagrody stanowi 10 proc. osiągniętego zysku, a skutki wypłaty nie zostaną przeniesione na dalsze lata funkcjonowania firmy. Już nawet nie mówię o inflacji, która dotyka nas wszystkich i o rosnących kosztach utrzymania na co dzień, bo zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje, by pracownikowi wynagrodzić to, że dzięki niemu firma zarabia miliardy. Niektórzy mówią, że wypłata nagrody to posunięcie, które nie jest w porządku wobec innych branż. Więc ja przypomnę – kiedy była koniunktura w tych innych branżach, myśmy nikomu do kieszeni nie zaglądali i nie komentowaliśmy tego, jak inni korzystają z tej koniunktury. Górnicy mają pełne prawo do tego, żeby teraz traktowano ich tak samo”, podkreślił.

Do sprawy będziemy jeszcze wracać.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.