Morderstwo w klimatycznym Szczecinie – Odwilż

Odwilż to pierwsza polska produkcja HBO Max i jako taka spełnia wszystkie swoje zadania. Sprawia, że chce się o serialu rozmawiać i polecać znajomym do obejrzenia, a więc do zakładania konta w kolejnym serwisie streamingowym.

Zaczyna się mocno, od zarysowania bohaterów, przedstawienia pierwszych podejrzanych i zbrodni, która zapada w pamięć widza. W szczecińskim lesie znaleziona zostaje bowiem ciało młodej dziewczyny, szybko okazuje się, że była w ciąży, ale jej dziecka nie ma na miejscu zbrodni. Znalezienie noworodka staje się celem i obsesją policjantki Katarzyny Zawiei (w tej roli Katarzyna Wajda), dla której zawiła sprawa jest okazją do tego, żeby uciec myślami od swoich problemów.

Ten zarys początkowy, ale i rozwój fabuły, nie robi z Odwilży wielkiego dzieła kultury, który chce mówić o ważnych prawach. Ba! Miałem odwrotne wrażenie, że Xawery Żuławski chciał z Odwilży zrobić po prostu porządne rozrywkowe rzemiosło. Serial na światowym poziomie, który nie musi być intelektualną rozrywką, a po prostu bezwstydnym zjadaczem czasu – tym czym powinien być porządny kryminał.

A Odwilż porządnym kryminałem jest, chociaż w finale i rozwiązaniu historii wkradają się pewne banały i uproszczenia – to jednak całość stoi na poziomie, do którego większość polskich produkcji serialowych nie sięga. Historia jest poprowadzona w w typowym dla skandynawskiego kryminału stylu – co odcinek zmieniamy podejrzanego, bohaterowie trafiają w kolejne ślepe zaułki, pojawiają się kolejne teorie, kolejni świadkowie.

Tym zmarnowanym potencjałem finału, jest rozwiązanie osobistego dramatu głównej bohaterki. Nie chcę Wam za wiele zdradzać, ale wydaje mi się, że rozwiązanie tego wątku w ostatnie kilkanaście minut było błędem. Już lepiej byłoby przerzucić zamknięcie tego wątku do kolejnego sezonu, spróbować połączyć to z jakąś inną sprawą, która lepiej rezonowałaby z osobistym wątkiem głównej bohaterki. Tu zostało to rozegrane w zasadzie w trakcie jednej rozmowy, a podbudowy do tego brakowało. Trochę się czuję, jakby Odwilż była planowana na 8 odcinków a nie 6, ale te 2 wypadły na montażu albo za sprawą producentów. To czuć w zakończeniu, właściwe w całym finałowym odcinku.

Nasi filmowcy mają zazwyczaj dwa poziomy – żenujących komedii lub kina aspirującego do być artystycznym. A czasem warto obejrzeć coś pomiędzy, co daje po prostu porządną rozrywkę i tym jest Odwilż.

Kto nie ma ochoty odwiedzić Szczecina po tym serialu – ten jest jakiś dziwny. 

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.