Górnicza umowa społeczna do kosza? Związkowcy są podzieleni. Będzie spotkanie z rządem

Górnicza umowa społeczna, w nowej sytuacji geopolitycznej spowodowanej wojną w Ukrainie rozpętaną przez Rosję, stoi pod znakiem zapytania. Czy dokument trafi do kosza? Związkowcy są w tej sprawie podzieleni. Jedni uważają, że należy zrezygnować z umowy i przygotować nowe porozumienie, a inni mówią, że negocjacje trwały zbyt długo, by teraz z wszystkiego rezygnować. Jak udało nam się ustalić, jeszcze w tym tygodniu ma odbyć się spotkanie w tym temacie z przedstawicielami rządu.

Strona społeczna ustaliła wstępnie z przedstawicielami rządu, by już w piątek, 11 marca, spotkać się w sprawie górniczej umowy społecznej. Związkowcy chcą porozmawiać o działaniach w obliczu wojny w Ukrainie, rozpętanej przez Rosję. Wstrzymanie importu rosyjskich surowców (gazu, ropy, węgla) do Polski może bowiem znacząco wpłynąć na zapisy dokumentu podpisanego w Katowicach w zeszłym roku. „Wojna zmienia wszystko. Jeżeli do decydentów europejskich dojdzie, że w związku z tym powinno się zmienić wszystko w polityce energetycznej, będziemy się cieszyć. Obawiam się jednak, że jak wojna minie – oby minęła jak najszybciej – pryncypia europejskie wrócą do tego, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwie dekady. Chciałbym się mylić”, powiedział kilka dni temu Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Kolorz stwierdził, że w obliczmy wojny powinniśmy „rozważyć wstrzymanie notyfikacji umowy społecznej”.

Ale nie wszyscy związkowcy podzielają jego zdanie. Bogusław Hutek, przewodniczący górniczej „Solidarności”, uważa na przykład, że wniosek notyfikacyjny powinien zostać mimo wszystko złożony. „Może w tej sytuacji UE szybciej go „klepnie” albo powie wprost, że umowa jest już nieaktualna, bo będziemy teraz opierali się na węglu. Natomiast póki co nie mamy nic oprócz umowy społecznej. Nawet premier Mateusz Morawiecki mówiąc o zastąpieniu rosyjskiego węgla mówił o imporcie z Australii, a nie o inwestycjach w polskie kopalnie, dzięki czemu można by zwiększyć krajowe wydobycie i wypełnić tę lukę”, cytuje Hutka portal nettg.pl.

Co ciekawe, kilka dni temu Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, w nieco inny sposób niż dotychczas wypowiedział się na temat węgla – również w kontekście Polski. Przyznał, że „wszystko się zmieniło”, więc ci, którzy chcą dłużej pozostać przy węglu, ale później „natychmiast przejdą na źródła odnawialne”, będą mogli to zrobić. Musi to jednak mieścić się w parametrach, jakie ustalono dla polityki klimatycznej UE. Jednocześnie Timmermans oświadczył, że Unia Europejska musi szybciej uniezależnić się od rosyjskiego gazu, niż było to zakładane. A wszystko z uwagi na wojnę w Ukrainie i konieczność nałożenia sankcji na agresora, jakim jest Rosja.

O tym, że Polska także zrezygnuje z importu rosyjskich surowców, zapewniał niedawno premier RP Mateusz Morawiecki. Piotr Müller, rzecznik rządu, mówi wprost: „Polska nie będzie importowała rosyjskiego węgla”. Nasz kraj do tej pory importował rocznie około 10 mln ton tego surowca, głównie – jak mówią przedstawiciele partii rządzącej – na potrzeby odbiorców komunalnych i lokalnych ciepłowni. Jak wynika z raportu „Forum Energii”, udział Rosji w polskim imporcie w ciągu ostatnich 20 lat (średnia) wyniósł 87% dla ropy naftowej, 72% gazu ziemnego oraz 62% dla węgla kamiennego. To czyni Rosję krajem, któremu płacimy najwięcej za importowane do Polski surowce. Potwierdza to dr Joanna Maćkowiak-Pandera, założycielka i prezeska „Forum Energii”. „Największym zagranicznym beneficjentem polskiej polityki opartej na paliwach kopalnych jest Rosja. Policzyliśmy w „Forum Energii”, że Moskwa zarobiła na nas ok. 800 miliardów złotych w ciągu dwóch dekad”, mówi. Dr Maćkowiak-Pandera dodaje, że przyszedł czas na nową strategię energetyczną w kontekście zupełnie nowej sytuacji geopolitycznej. Jej zdaniem, powinna się ona opierać na OZE, zaś paliwa kopalne powinny wyłącznie wspierać bilansowanie.

Jerzy Markowski, prezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa, ekspert górniczy oraz były wiceminister gospodarki, w rozmowie ze „Śląską Opinią” ocenia, że proces odchodzenia od węgla w Polsce miał podstawowy błąd. „Odchodziliśmy od niego szybciej, niż tworzyliśmy alternatywę energetyczną”, stwierdził. Jego zdaniem całkowita, nagła rezygnacja z importu rosyjskich surowców jest niemożliwa. „Byłby to wstrząs dla polskiej gospodarki”, mówi. Jednocześnie stwierdza, że jest to oczywiście konieczne, a import mógłby być prowadzony z innych krajów do Polski, zamiast z Rosji. Markowski stawia również diagnozę temu, co robi w sprawie energetyki Unia Europejska. „Świadomie pakujemy się w kryzys energetyczny, w chwale odchodzenia od CO2 i słuchania aktywistów”, mówi ostro. Całej rozmowy z Jerzym Markowskim na ten temat posłuchacie w najnowszej audycji „Śląska Opinia o górnictwie” w czwartek, 10 marca. Już dziś zapraszamy.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.