Przemoc była, jest i będzie narzędziem uprawiania polityki

Carl von Clausewitz jest jednym z pierwszych teoretyków konfliktów i wojen, jakich poznają studenci politologii na swoich studiach. Znany jest on z tego, że wprowadził nową definicję wojny, która pozostała z nami do dziś:

„Wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami.”

Carl był pruskim oficerem, doświadczonym udziałem w wojnach z Francuzami. Nie był wybitnym dowódcą. Jego myśl filozoficzna odcisnęła jednak solidne piętno na tym, jak dziś postrzegamy relacje między grupami interesariuszy (w tym te najważniejsze, międzynarodowe). Ja w aspekcie ostatnich wydarzeń w przestrzeni powietrznej Białorusi, chciałbym jedynie rozszerzyć tę definicję z wojny na przemoc. Żyjąc w europejskim systemie norm i wartości czasami zdarza nam się zapominać, że jednym z głównych powodów organizacji ludzi w państwa, jest potrzeba koncesjonowania przemocy, w celu jej ograniczenia i kontrolowania.

Porwanie samolotu Ryanair było skutecznym wykorzystaniem przemocy przez państwo białoruskie, celem realizacji żywotnych i niezbędnych interesów organizmu państwowego.

Analitycy skupieni wokół Aleksandra Łukaszenki, doszli do, zresztą słusznego, wniosku, że UE jest bezzębna i słaba. Niezdolna do reakcji, która mogłaby porwanie Ramana Pratasiewicza uczynić nieopłacalnym. Większość z nas zapewne zna na pamięć prześmiewcze komiksy Kapitana Europy, który w karykaturalny sposób wyraża swoje oburzenie na każde działania w swoich potencjalnych strefach wpływu. Libia, Syria, Liban, Izrael, Turcja czy Białoruś to sytuacje tylko z ostatniej dekady, gdzie Unia Europejska mogłaby, gdyby chciała i potrafiła reagować, a także działać wspólnie, oddziaływać  w sposób krzewiący wartości europejskie. Do tej pory, za każdym razem reakcja UE kończyła się wysłaniem noty dyplomatycznej, oburzeniem, czy sankcjami, które długofalowo, na nikim nie robiły wrażenia.

Unia Europejska, w tym Polska czy Litwa, nie docenia jak ważnym dla Białorusi był atak na „Nexta”.

„Nexta” to dla mnie świadectwo tego, jak powinno wyglądać dziennikarstwo obywatelskie XXI wieku. Zdecentralizowana, zarządzana spoza strefy oddziaływania polityki, którą się zajmuje, organizacja publicystyczna, dająca dostęp zbuntowanym obywatelom do rzetelnego przekazu informacji, robiącej wyłom w murze rządowego przekazu dnia.

Powstanie i utrzymanie się tego kanału na Telegramie, to bardzo ważny totem protestujących, używany by pokazać sobie samym, że w naszych czasach możliwe są inne formy walki z reżimem. To codzienne odkłamywanie i ukazywanie prawdziwego oblicza autorytaryzmu władzy w Mińsku.

Protesty u naszego wschodniego sąsiada są zdecentralizowane. Ani Tsikhanouskaya, ani reprezentanci poprzednich ugrupowań opozycyjnych nie zyskali szerokiego poparcia ludności cywilnej. Svietlana oczywiście stała się symbolem, o który protestujący są gotowi walczyć i w dalszym ciągu protestować, jednakże nie posiadła ona do dziś funkcji kierowniczej. Brak jest jej charyzmy Lecha Wałęsy, a także jego umiętności negocjacji z władzą komunistyczną, w połączeniu z ciągłym kontaktem i zaufaniem łączącym go z „Solidarnością”. 

„Nexta” wyrosła z czasem na najwyraźniejszy symbol oporu. Dla władzy stało się jasne, że tak długo, jak długo „Nexta” będzie funkcjonować, manifestacje, a także duch rewolucyjny w narodzie pozostanie. W dużej mierze, tak samo ten temat jest odbierany na ulicach.

„Nexta” stała się symbolem eksportowanym do Federacji Rosyjskiej. Protesty, które zaogniły się w Rosji z powodu aresztowania Nawalnego, czerpały garściami od kolegów i koleżanek, którzy pokazali im, jak należy przeciwstawiać się autorytarnej, słowiańskiej władzy. Bliskość narodów rosyjskiego i białoruskiego, jest nie do przecenienia – te dwa państwa współpracują ze sobą blisko, nie tylko na płaszczyźnie rządowej, ale i międzyludzkiej. Ma to wiele konsekwencji na arenie międzynarodowej – z jednej strony, czyni to polskie i litewskie wysiłki w kierunku odłączenia Białorusi od Rosji i dołączenia jej do UE i NATO mżonkami, ale z drugiej strony, sprawia, że wszelkie idee i sposoby sprzeciwu, a także oporu przepływają między tymi narodami w sposób niekontrolowany i ciągły. ZBiR- Związek Białorusi i Rosji, to wspólnota, która jest częściowo kształtowana na wzór UE, co ma swoje konsekwencje, w tym ujednolicanie tożsamości narodowej.

Białoruskie służby, białoruskie państwo nie miało innego wyjścia, jeśli chcieli pozostać w aktualnie obowiązującym układzie współrzędnych. W ich świecie, należało użyć wszystkich dostępnych środków, aby pokazać jak i wewnętrznie, tak i zewnętrznie, że działania dywersyjne, za jakie było uznawane prowadzenie tego kanału nie będzie tolerowane. 

W głowach białoruskich polityków „Nexta” jest wygodnym wrogiem

„Nexta” została założona przez obywateli białoruskich na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Studiowali oni na Uniwersytecie Warszawskim, pobierali stypendium MSZ. To w naszym kraju rozwinęli działalność, to u nas zdobyli fach w ręku. Już same te fakty są wystarczające, aby zostali idealnym straszakiem jakiego potrzebuje Łukaszenka, który jest zmuszony znaleźć szybko dowód na to, że protesty na Białorusi są inspirowane z zagranicy. Antypolonizm dyktatora jest szeroko znany w środowisku analityków międzynarodowych. Niemalże od dnia wybuchu protestów, przekaz dnia w rządowych mediach jest jasny: to wywrotowcy z Polski i Litwy dokładają wszelkich starań, aby na Białorusi wybuchła wojna domowa, porównywalna do ukraińskiego Majdanu.

To czy Raman (porwany pasażer samolotu) przeżyje, i czy będzie w dobrym zdrowiu, zależy od tego, jak szybko zdecyduje się na współpracę z białoruskim reżimem, a także co zaoferuje za wolność i życie. „Nexta” w przeciągu kilku lat trwania, szczególnie od sierpnia 2020 roku, zdążyła zebrać pokaźną grupę informatorów, kontaktów do opozycjonistów i lokalnych działaczy. Oddolność protestów i manifestacji miała tę cechę, że dane do „Nexty” spływały z decentralizowanych punktów w całej Białorusi.  

Raman jest w nie do pozazdroszczenia sytuacji. Jego konflikt jest konfliktem tragicznym. Jeśli odda dostęp do Nexty władzom państwowym, uratuje siebie, swoją dziewczynę, a także zapewni sobie spokojną emeryturę, tak długo, jak długo będzie trwać białoruski reżim. Jeśli jednak, będzie stawiać opór białoruskiej władzy, to czekać go będą długie tortury, pewnie smierć w więzieniu i jeśli białoruski reżim upadnie kiedykolwiek, to pomnik po śmierci. Choć może i być odwrotnie. Niezależnie od tego co się stanie, wychodząc z więzienia, jego tożsamość będzie zachwiana i zbrukana, a białoruska bezpieka zrobi wszystko, aby albo zburzyć, albo zbudować jego obraz jako niezłomnego wojownika o wolność Białorusi. Zaufanie do niego, jak i do jego kanału najprawdopodobniej albo będzie utracone, albo mocno ucierpi. 

Możemy jedynie zastanawiać się, jakie procedury bezpieczeństwa ma przygotowane Nexta na taką ewentualność, i mieć nadzieję, że jako organizacja jest przygotowana na kontakt z twardą reką aparatu bezpieczeństwa.

Sytuacja ta, przypomina nam, że działania w cyberprzestrzeni, niezależnie od tego, jak bardzo będą zaawansowane, zawsze swój skutek mają w rzeczywistości, i to rzeczywistość jest często nasłabszym z elementów działań prowadzonych w jej zakresie. Udowodniło to państwo Izrael w 2019 roku bombardując arabskich hakerów prowadzących działania ofensywne, udowodnił to Łukaszenka w 2021, porywając niezależnego dziennikarza, dokumentującego zbrodnie w sieci.

Łukaszenka jest gotowy zapłacić każdą cenę, jaką Zachód mu wystawi

Dziś świat zachodni prowadzi debatę jak skutecznie ukarać Aleksandra Łukaszenkę. Niestety w realiach UE nie dysponujemy narzędziami, za pomocą których jesteśmy w stanie stworzyć odpowiednie poczucie zagrożenia, a także nieuchronności kary, która zaboli w odpowiedni sposób ekipę rządzącą w Mińsku, sprawi, że poczują się skarceni, ale przede wszystkim, da im nauczkę na przyszłość, na bazie której nauczą się, że takie zachowania są nieakceptowalne na arenie międzynarodowej. 

To co na pewno różni nas i Łukaszenkę, to percepcja sytuacji. Dla nas było to porwanie naszego samolotu, krótkoterminowe porwanie naszych obywateli, naruszenie międzynarodowych przepisów lotniczych, utrudnienie w podróży lotniczej, jakie spotkało uczestników lotu, uwięzienie pasażera naszego przewoźnika, który mógł sądzić, że jest pod naszą kuratelą i ochroną. Jakkolwiek te zarzuty nie brzmią poważnie, to jednak bladną one, gdy porównamy je do wizji świata, jaki kreuje strona białoruska: dla nich aresztowanie Ramana Pratasiewicza było odzyskaniem kontroli nad krajem i próbą zaprowadzenia w nim porządku. W percepcji białoruskiego KGB, założyciele Nexta są postrzegani tak, jak najwyższej kategorii wróg publiczny, którego przechwycenie jest warte poświęceń.

Unia Europejska, a także Polska prowadzi spór z Białorusią od długiego czasu. Większość środków nacisku została już wykorzystana. Nie mamy już ani zbyt dużego manewru przy wprowadzaniu kolejnych sankcji, blokowaniu kont, czy innych, typowych dla UE środków do wprowadzenia w sytuacji kryzysu. 

Ponadto, przez lata uczyliśmy Łukaszenkę, że jego działania będą traktowane pobłażliwie. Obserwowałem to sam, podczas całego mijającego roku od protestów, gdzie masowe tortury, porwania, aresztowania, czy zaginięcia nie napotykały nawet echa na zachodnich korytarzach. Nie byliśmy zainteresowani wtedy, gdy rząd w Mińsku używał OMONu do rozganiania manifestacji, regularnie katował zatrzymanych i łamał ich prawa człowieka. Długofalowo, myślę, że niestety Raman, jeśli nie zacznie współpracować z białoruską bezpieką, będzie po prostu kolejną ofiarą białoruskiego reżimu. 

Patrząc na sytuację chłodno, nie ma dziś nastroju geopolitycznego na zmiany. Nikomu nie zależy na wolnej Białorusi. Jesteśmy w środku globalnej pandemii, kraje są osłabione, a UE w przeciwieństwie do Federacji Rosyjskiej jest na etapie demilitaryzacji. W pewnych sytuacjach posiadanie armii jest niezbędne. Nie po to, aby realnie jej użyć, ale po to, by wskazać, kto w razie czego, będzie bronić naszych interesów. UE ma swoje problemy, rozkopany konflikt na swoich granicach, z którym nie umie sobie poradzić, uchodźców na południowych granicach, czy kwestie separatyczne w krajach członkowskich. 

Bardzo chciałbym się mylić w swojej ocenie. Niestety polityka, zwłaszcza ta międzynarodowa, to w dużej mierze matematyka, z odrobiną sentymentów. Łukaszenka grając tak wysoką kartą, pokazał, że nie boi się UE. Pokazał nam, że król jest nagi. Teraz albo coś z tym zrobimy, albo musimy zaakceptować nową rzeczywistość, i nowy układ współrzędnych politycznego świata Europy Środkowej. 

Mateusz Wdowczyk
Mateusz Wdowczyk

W Śląskiej Opinii, tematyką Białorusi zajmuje się od sierpnia 2020 roku. Zaczął od rozmów z białorusinami na rynku w Katowicach, kontynuował organizując spotkania z uczestnikami wydarzeń w Kluboczajowni Teoria w Katowicach, a także prowadząc audycję w jesiennej ramówce pt. „Śląsk rozmawia o Białorusi”. Na co dzień studiuje Bezpieczeństwo Narodowe i Międzynarodowe na Uniwersytecie Śląskim.