Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Rodzice roboty
Rozwój technologii i wszechobecność mediów społecznościowych doprowadziły do pojawienia się specyficznego rodzaju rodzica, który można najlepiej określić jako „cybermatka-kwoka” (bo w przeważającej części grupę tę tworzą kobiety).Jestem fanem instytucji opiekuńczo-wychowawczych, takich jak żłobki i przedszkola. Korzystam z nich w następujący sposób: oddaję dziecko o godzinie A i odbieram o godzinie B. W powstałym w ten sposób interwale czasowym zajmuję się tysiącem różnych rzeczy, tylko nie dziećmi, wychodząc z założenia, że jeśli będzie nakarmiony i wesoły, a krwawienie da się zatamować, to nie ma potrzeby, by do mnie dzwoniono. No ale ja najwyraźniej jestem jakiś inny.
W prywatnym przedszkolu do którego uczęszcza zaprzyjaźniony bombel, rodzice mają możliwość śledzenia poczynań dzieci za pomocą kamery, zaś dla usprawnienia komunikacji stworzono grupę na jednym z komunikatorów. Idealny sposób, by pokazać, jak świetną się jest mamą, bez najmniejszego ryzyka złamania tipsów. I tak, niedawno jedna z matek napisała – oczywiście na forum – wiadomość do opiekunki.
„Pani Kasiu, to wspaniałe móc oglądać jak nasze maleństwa rozwijają się i bawią, nad wyraz dojrzale, jak na swój wiek. Posiłki wyglądają tak apetycznie, że samemu chciałoby się je zamówić, zaś uśmiechy na twarzach skarbów są dowodem na to, że im smakują. Muszę jednak zwrócić uwagę na jedną kwestię. Bardzo proszę, by mój Wojtuś tak nie siedział. W domu go pilnujemy i siedzi, jak należy, a tu widzę, że pani zaniedbała sprawę. Nie możemy być wszędzie, choć wiadomo, że byśmy chcieli, dlatego prosimy o pilnowanie tego, jak Wojtuś siedzi”.
Początkowo myślałem, że ta uwaga jest przejawem głupoty i chamstwa (bo można to naprawdę milej rozwiązać), ale był to tylko dowód na to, że nie doceniam mieszkańców stolicy. Tam kamerki są czymś naturalnym, a mamy-menadżerki uważają, że skoro płacą, to są paniami życia i śmierci przedszkolanek, które powinny być dumne, iż mogą wycierać stolec z tyłeczków Jasiów, Julek i Xavierów. Szczytem była uwaga, którą przekazała mi osoba z branży przedszkolnej. Oto, co pewna matka napisała do dyrektorki przedszkola.
„Pani Joanno. Z niemałym zaskoczeniem zauważyłam w transmisji, jak pani Sylwia ubrała się dziś do pracy. Bluzka z serkiem to szczyt niesmaku, a noszenie takich strojów przy dzieciach, jest brakiem kultury i źle wpływa na maluchy. Bardzo proszę, by zwróciła pani uwagę pani Sylwii, by ta natychmiast się przebrała. Pozdrawiam”.
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo chciałbym, żeby te wiadomości były zmyślone…
Blog Złego Ojca na Facebooku: