Kanapka, makaron, a może spleśniały chleb?

Dużo się mówi o tym ile żywności marnujemy, ale pełny ogląd sytuacji poznacie dopiero, gdy Wasza rodzina powiększy się o psa.

Bierzecie takiego uroczego kundelka albo rasowego słodziaka na spacer, a ten ciągnie za jakimś złapanym tropem. Rozglądacie się po okolicy (może, żeby nie wdepnąć w coś) albo macie wzrok wbity w telefon, a po chwili pies z radością coś pożera. Skaczecie do jego pyska i próbujecie mu to wyrwać. Czasem się udaje.

Co może zjeść pies pod oknem bloku w centrum miasta lub na osiedlu (także na takim strzeżonym)? Rybie ogony i kręgosłupy, kości drobiu różnych gatunków, makaron w ilościach przeogromnych, chleb twardy i gnijący, stare kiełbasy i szynki, ba, nawet gotowe kanapki lub dania obiadowe. Mógłbym tak jeszcze długo wymieniać.

Tyle mówi się o tym, że trzeba sprzątać po swoich psach (i słusznie), nie powinno się dokarmiać ptactwa, a jakby ciągle za mało mówimy o śmieceniu, śmieceniu przez okno. Bo samo jedzenie to nie wszystko – są jeszcze okolice, w których mieszkają palacze uważający, że te pety rzucane na trawnik to jakoś magicznie znikną. Nie znikną, ba, dzięki nim bardzo łatwo wskazać gdzie mieszkacie, bo codziennie pod swoje okno wyrzucacie kilka petów, a po miesiącu jest ich tam już masa.

To coś za oknem to już nie nasze mieszkania to przestrzeń wspólna, która robi za śmietnik dla naszych śmieci i resztek jedzenia. Jedzenia, które albo z głupoty albo z dziwnie pojętej wielkoduszności rzucamy za okno. „Wielkoduszności” bo jedyny argument jaki znajduję dla robienia czegoś takiego to chęć dokarmienia dzikich zwierząt. 

O dokarmianiu gołębi – skąd to się bierze i o historii gatunku – ciekawie pisze Nathanael Johnson w książce Sekrety roślin i zwierząt w miejskiej dżungli. Nie odpowiada jednak na pytanie: czy taki gołąb poradzi sobie z ogonem karpia albo porządnym kawałkiem spleśniałego chleba? Myślę, że nie.

Potem dziw się człowieku, że niedaleko znajdujesz martwego gołębia, twój pies wymiotuje po spacerze, a ty musisz czyścić buty z jakiejś obrzydliwej papki (wyjątkowo nie z psich odchodów).

Podsuwam kilka propozycji na postanowienia: rozsądniej kupować żywność (tyle, żeby mnie wyrzucać), sprzątać po sobie (także, a może głównie, w przestrzeni publicznej), zwierzęta dokarmiać z głową (pomagając schroniskom lub zapełniając karmniki ziarnem). A jak to już to wszystko robicie to podajcie tę „tajemną” wiedzę dalej.

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.