Nowy tydzień, stare problemy. Siedem głównych rozbieżności w górniczej umowie społecznej

Negocjacje strony rządowej ze stroną społeczną stanowią pewnego rodzaju sinusoidę: zarówno, jeśli chodzi o przebieg rozmów, jak i zdanie, które na jego temat mają związkowcy i politycy. Raz mówią, że negocjacje potrwają jeszcze kilka tygodni, innym razem, że sfinalizowanie dokumentu jest już blisko. Zeszłotygodniowe rozmowy zostały odłożone do czwartku (18 marca), a główne rozbieżności, jak się okazuje, dotyczą dokładnie siedmiu obszarów. 

Ostatnie spotkanie negocjacyjne w Katowicach, pomiędzy stroną rządową a górniczymi związkami zawodowymi, odbyło się w miniony piątek (12 marca) i trwało siedem godzin. Jeszcze przed rozpoczęciem rozmów, Bogusław Hutek, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Polskiej Grupie Górniczej, mówił, że dokument jest w 80% uzgodniony. I choć niektórzy komentatorzy spodziewali się, że w takim razie porozumienie być może zostanie w końcu podpisane, tak się nie stało. Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych, odpowiedzialny w polskim rządzie za górnictwo, stwierdził po wyjściu z negocjacji, że umowa społeczna jest ukończona… w 95 procentach. Pozostałe pięć procent ocenił jako „najtrudniejsze”. „Rozmowy są bardzo merytoryczne”, dodał Soboń i przekazał dziennikarzom, że w kwestii punktów spornych strony mają podobne zdanie, ale nie potrafią do końca porozumieć się w kwestiach negocjacyjnych, „praktycznych”. Wcześniej wiceminister Soboń w rozmowie z Polskim Radiem Katowice stwierdził, że chciałby podpisać porozumienie w ostatnim tygodniu marca, żeby Komisja Europejska mogła rozpocząć proces notyfikacji dokumentu. Bez akceptacji uzgodnienia z umowy nie będą mogły wejść w życie.

Związkowcy, z przewodniczącym Hutkiem na czele, potwierdzają, że podpisanie umowy do końca marca jest realne. Co jest jednak kością niezgody? To dokładnie siedem głównych rozbieżności w górniczej umowie społecznej. Chodzi m.in. o kwestię gwarancji zatrudnienia pracowników w kopalniach do emerytury – związkowcy chcieliby, żeby zostało to zapewnione ustawowo, ale strona rządowa już wcześniej sygnalizowała, że nie jest to możliwe, a takie działania mogłyby zapewnić tylko władze poszczególnych spółek węglowych. Związkowcy mają z nimi o tym dyskutować. Strony nie dogadały się jeszcze w kwestii tzw. weryfikacji nadzwyczajnej, czyli warunków, które dawałyby możliwość wcześniejszego zamknięcia danej kopalni niż przewiduje to harmonogram ustalony podczas negocjacji. Związkowcy chcą zapewnienia, że zakłady nie będą zamykane przed wskazanym okresem. Kwestią otwartą pozostają też osłony socjalne, a konkretnie te dla górników pracujących w kopalniach czynnych. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, w mediach zapewniał już, że sprawa odpraw w wysokości 120 tys. złotych netto dla pracowników odchodzących z likwidowanego górnictwa jest „klepnięta” i o to „martwić się nie trzeba”. 

Niewyjaśniony pozostaje też mechanizm działania i finansowania Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która zajmuje się likwidacją zakładów, a później gospodarowaniem pogórniczego majątku. Czy SRK powinna wciąż działać samodzielnie, czy może w ramach proponowanego Śląskiego Funduszu Rozwoju, który miałby zostać – zgodnie z wolą związkowców – powołany? To pytanie otwarte w negocjacjach. Strona społeczna chciałaby dodatkowo, by rząd objął programem alokacji i osłon również pracowników prywatnego Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Niepewna jest także sprawa dotycząca transformacji województwa śląskiego i mechanizmów finansowania całej procedury. O tym, w ramach śląskiego okrągłego stołu, z rządem chcieliby rozmawiać także samorządowcy, o czym pisaliśmy już na łamach „Śląskiej Opinii”. Hutek zapowiedział, że zanim strony podpiszą porozumienie, jego treść będzie jeszcze konsultowana wewnątrz struktur związkowych w kopalniach i spółkach górniczych. 

Kolejne spotkanie zaplanowano na czwartek, 18 marca. 

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.