Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Pięć projektów energetycznych, które w 2021 r. wydarzą się na pewno
Przyszłość zaczyna się dziś. Rok 2020 r. był pod wieloma względami niezwykły i wielu odetchnie z ulgą na myśl, że właśnie się kończy. Ale w kategorii zmian w energetyce – był to rok przełomowy. Unia Europejska osiągnęła porozumienie w zakresie Zielonego Ładu. W Polsce rząd i związki zawodowe otwarcie przyznały, że trzeba rozmawiać o końcu ery węgla. Energetyka w Polsce jest na zakręcie i czas, żeby w 2021 r. wjechała wreszcie na trasę szybkiego ruchu.
Jedno jest pewne. Zmiany w energetyce będą przyspieszać. Czego można się zatem spodziewać w najbliższych dwunastu miesięcy?
1. Duże pieniądze na transformację energetyczną napędzą inwestycje w klimat i energię
W nowej perspektywie finansowej UE tylko w formie grantów pula dla Polski wyniesie ponad 130 mld zł. Część z tych pieniędzy – z Funduszu Odbudowy i Odporności – trzeba wydać w ciągu trzech najbliższych lat, rozpoczynając od 2021. To są nowe środki finansowe na walkę z kryzysem gospodarczym wywołanym pandemią koronawirusa. Ale żeby sięgnąć po pieniądze z Funduszu, trzeba mieć pomysł i dać gwarancję, że przy okazji zostaną przeprowadzone reformy kluczowe dla przyszłości. Dodatkowo ponad jedną trzecią tej puli należy przeznaczyć na rozwiązywanie problemów środowiska i klimatu, wpisując się w unijne cele.
Do najważniejszych priorytetów należą m.in. rozwój OZE, efektywność energetyczna, digitalizacja sektora energii oraz czyste ciepło (sieci ciepłownicze i ogrzewnictwo). Skoro nie chcemy być montażownią i call center Europy, energetyka może dać impuls do rozwoju gospodarki.
To właśnie tu jest ogromna szansa dla Polski. Na przykład przy dużej mobilizacji i potraktowaniu zmian w sposobie ogrzewania budynków priorytetowo, w kilka lat Polska mogłaby w dużym stopniu rozwiązać problem zimowego smogu.
2. Ciepłownictwo stanie się czarnym koniem energetyki
Przez lata ciepłownictwo systemowe było traktowane jak młodszy brat starszej elektroenergetyki i nie budziło dużego zainteresowania. Teraz to się będzie zmieniać z kilku powodów: węglowe ciepłownie budowane w latach 70. i 80. znalazły się u kresu swojej żywotności a koszty CO2 zaczynają zjadać resztki przychodów. Wspomniane środki unijne zmotywują ciepłowników do działania. Konieczny będzie nowy system taryfowania, który wynagradzać będzie nie tylko za wyprodukowane ciepło, ale komfort cieplny zapewniony mieszkańcom. Konieczne trzeba odblokować potencjał efektywności energetycznej w budynkach.
Można mieć wreszcie nadzieję, że po wpisaniu do projektu Polityki energetycznej Polski daty odejścia od węgla w gospodarstwach domowych w 2030 r. (w miastach) rząd poważnie zajmie się regulacjami i mechanizmami finansowania tej zmiany.
3. Polska podejmie decyzję o ścieżce odchodzenia od węgla
Proces odchodzenia od węgla przyśpiesza napędzany upadkiem górnictwa oraz niechęcią spółek do utrzymywania czarnych aktywów. Instytucje finansowe odmawiają współpracy z nimi, a elektrownie węglowe generują straty. W większości są stare, pracują coraz rzadziej, widać kres ich wsparcia, bo po 2025 r. wiele z nich nie otrzyma subsydiów z tzw. rynku mocy. Dlatego spółki energetyczne coraz głośniej mówią, że chcą się pozbyć tej węglowej kuli u nogi.
Można się spodziewać, że przedmiotem publicznej debaty staną się koszty utrzymywania elektrowni węglowych, które od przyszłego roku dla przemysłu wyniosą blisko 80 zł za MWh oraz wydatki związane z utrzymaniem górnictwa, co obecnie jest przedmiotem rozmów rządu ze związkami zawodowymi. W tym świetle, kluczowym wyzwaniem dla decydentów będzie określenie formuły wygaszania elektrowni węglowych – od strony właścicielskiej oraz z pespektywy zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Rząd, unikając tematu końca węgla, będzie pogłębiać problem bezpieczeństwa energetycznego kraju. Im później zaczniemy dyskusję jak zastępować węgiel – tym gorzej dla nas – zostanie nam mniej opcji i będziemy uzależnieni od dużych, zagranicznych graczy i technologii. Do tego, nie mając ścieżki odchodzenia od węgla, będzie nam trudniej sięgnąć po finansowanie ze środków unijnych. Dlatego w 2021 r. powinna pojawić się data ostatecznego odejścia od węgla w Polsce i będzie ona bliższa 2035 r. niż 2049 r. Szczególnie wrażliwym tematem będzie zbliżający się kres węgla brunatnego, a szczególnie przyszłość Bełchatowa, czyli największej elektrowni na węgiel brunatny w Europie. Za około 10 lat obecnie eksploatowanie odkrywki zaczną się wyczerpywać.
4. Pojawi się plan nowych inwestycji, które wypełnią lukę po węglu
Nie będzie w Polsce transformacji energetycznej bez budowy nowych mocy. Wyzwaniem będzie zbilansowanie systemu elektroenergetycznego w kolejnej dekadzie – przede wszystkim do 2030 r., ale już teraz trzeba się zastanawiać co dalej w horyzoncie roku 2050.
Tu odpowiedzią na potrzeby mogą być przede wszystkim źródła odnawialne – słoneczne i wiatrowe, magazyny energii oraz DSR. Ale żeby zagwarantować stabilność systemu Polska potrzebuje także ok. 3 GW dodatkowych, elastycznych mocy gazowych. Dlatego w przyszłym roku musi pojawić się realny plan wypełniania luki po węglu oraz mechanizm wprowadzania nowych mocy na rynek – przez aukcje OZE, a może przebudowany mechanizm rynku mocy? Jednak jak dotychczas rynek mocy nie pobudził nowych inwestycji, a przecież to właśnie ich najbardziej potrzebujemy zamiast dosypywania pieniędzy do starych, sypiących się ze starości elektrowni.
Istotnym elementem dyskusji jest kwestia elektrowni jądrowej. Pod koniec przyszłego roku miałaby się pojawić decyzja o modelu właścicielsko-finansowym. Można mieć nadzieję, że decydenci będą w stanie podjąć ostateczną decyzję i konstruktywnie otworzyć lub definitywnie zamknąć ten temat. Dalsze trwanie na stanowisku, że za 12 lat pojawi się aż 6 GW mocy, ale bez konkretnych decyzji w tej sprawie, jest zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa energetycznego. Nie podejmujemy bowiem w tym czasie innych działań, które skutecznie mogą zapełnić lukę po węglu.
5. Zacznie się duża reforma unijnego systemu handlu emisjami
Jedną z ważniejszych decyzji Rady Europejskiej w grudniu 2020 r. było zwiększenie celu redukcji emisji gazów cieplarnianych przez UE z 40 do 55% w 2030 r. W kolejnym kroku Komisja Europejska zajmie się przygotowaniem reformy systemu handlu emisjami jako głównego narzędzia do redukcji unijnych emisji Wiadomo, że ambitnych celów nie da się osiągnąć, jeżeli nadal będziemy wyłącznie skupiać uwagę na zmniejszaniu emisji w sektorach objętych ETS – czyli energetyce i przemyśle. Stąd pomysł łączenia ETS z non-ETS. W praktyce oznacza to, że wkrótce pojawi się opłata za emisje CO2 pochodzące z budynków, transportu. Wysokość tych opłat, oraz funkcjonowanie tak rozległego systemu handlu emisjami nie są znane, ale kolejne miesiące będą kluczowe dla formowania się kształtu tej reformy. Dla sektorów nie objętych dziś ETS może to być prawdziwa rewolucja.
Abraham Lincoln mówił, że najlepszym sposobem na przewidzenie przyszłości jest jej tworzenie. Nie ma co pasywnie czekać i koncentrować się na tym co dobra wróżka przyniesie nam w nowym roku. Nie ukrywajmy: nadszedł czas, żeby od pierwszych dni 2021 r. rząd na poważnie zajął się transformacją polskiej energetyki.
dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii