Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Dziaders – czy to słowo uratuje władzę PiS-u?
A konkretnie używanie go wobec każdego, kto nie jest entuzjastą wszystkiego, co głosi „progresywna lewica”?
Maj 2019 r., kilka dni po premierze filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Siekielskiego i niecałe dwa tygodnie przed wyborami do PE. W Sejmie w klubie PO powszechne przekonanie, że ten film dobije PiS. „Sojusz tronu z ołtarzem odbije się na nich, przegrają przez to” – słychać. Mówię kolegom: „Boję się, że może być odwrotnie. Ludzie mogą uznać, że premiera filmu tuż przed wyborami to zagrywka polityczna, atak zarówno na Kościół, jak i na PiS.” Trochę dziwnie na mnie patrzą, ale niestety to moja prognoza się potwierdziła… Pamiętam z tego czasu wypowiedzi, także w poważnych gazetach, ze stwierdzeniami, że teraz żaden porządny człowiek nie powinien chodzić do kościoła… Ich autorzy dawali w ten sposób jedynie dowód na to, że nie ma pojęcia, dlaczego ludzie chodzą do kościoła… Trudno więc się dziwić, że pod wpływem takich głosów wielu wyborców uznało, że dochodzi do ataku na ich tradycję i styl życia, w wyniku czego zostali skłonieni do głosowania na PiS.
W grudniu 2020 r. widać było inne zjawisko, które może być wielką szansą dla PiS-u. To słowo „DZIADERS”. Obym był złym prorokiem, ale obawiam się, że może ono zapewnić Jarosławowi Kaczyńskiemu kolejne zwycięstwo. „Dziadersem” przyjęło się już bowiem określać każdego, kto ma inne niż „postępowo-lewicowe” poglądy, stało się ono obelgą rzucaną szeroko. Rzucający „dziadersami” sądzą, że są światli i nowocześni i nawet przez sekundę nie pomyślą, że obrażają innych, często bez najmniejszego powodu. Okazywaniem braku szacunku i wykluczając może poprawiają swoje samopoczucie. Ale jaki może być tego efekt? Oczywiste wydaje się, że obrażani i wykluczeni z grona „światłych i nowoczesnych” uznają, że cała opozycja uważa ich za „dziadersów” i nie warto się z nią wiązać. A sam „dziaders” może szybko stać się powodem dumy wyborców PiS-u, zwiększając szanse Kaczyńskiego na dalsze rządy.