Na dobre i złe czasy

Zniknięcie Mazowieckiego. Sarajewo, pamięć i bezradność świata
Sarajewo nie krzyczy. Sarajewo szepcze – o wojnie, o pamięci, o tym, co znika. Wjeżdżając po raz pierwszy do stolicy Bośni i Hercegowiny nie spodziewałam się zachwytu. Wręcz przeciwnie. Przygotowywałam się na ciężar historii, na miasto, które boli. Ale Sarajewo nie boli wprost. Ono wciąga, uwodzi detalem, a potem zadaje pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi, jak to, dlaczego z centrum miasta zniknęło popiersie Tadeusza Mazowieckiego?
Lubię wracać do Sarajewa, bo znajduję tu pamięć, która nie pozwala milczeć. Miejsce zamachu na następcę austro-węgierskiego tronu, arcyksięcia Franciszka Ferdynanda z 28 czerwca 1914 roku, muzułmańskie cmentarze rozsiane po mieście, często na wzgórzach, przypominające o ofiarach wojny w Bośni w latach 90., czy jedno z najtrudniejszych miejsc pamięci: Muzeum Ludobójstwa 1992–1995 (Museum of Crimes Against Humanity and Genocide). Placówka dokumentuje zbrodnie wojenne, czystki etniczne i masakrę w Srebrenicy pokazując osobiste przedmioty ofiar, zdjęcia i nagrania świadków.
Za każdym razem, gdy wyjeżdżam z Sarajewa mijam park przy ulicy Alipašina, w centrum miasta. Wzdłuż drogi postawiono popiersia mężów stanu i dyplomatów z pięciu krajów. Paddy Ashdown, Alois Mock, Madeleine Albright, Mahathir bin Mohamad oraz Tadeusz Mazowiecki, mieli przypominać o zupełnie innej dyplomacji – takiej, w której społeczność międzynarodowa nie milczała.
Pierwszy premier III RP był w Sarajewie obecny nie tylko jako polityk, ale jako świadek. W 1992 roku został specjalnym sprawozdawcą Komisji Praw Człowieka ONZ w byłej Jugosławii. Przez trzy lata raportował o katastrofalnej sytuacji humanitarnej w Bośni i Hercegowinie. Napisał 18 raportów, które trafiały na biurka światowych liderów i instytucji międzynarodowych. Przez trzy lata swojej misji dokumentował to, czego świat nie chciał widzieć: czystki etniczne, obozy, gwałty, głód. Jego praca była nie tylko dokumentacjąsystematycznego łamania praw człowieka. Była moralnym oskarżeniem.
Ostatni raport był najcięższy. Zawierał zeznania ocalałych z Srebrenicy – miasta, które miało być strefą bezpieczeństwa ONZ, a stało się miejscem masowego mordu. W lipcu 1995 roku siły bośniackich Serbów zamordowały około 8 tysięcy bośniackich muzułmanów, mężczyzn i chłopców.
Rezygnacja jako protest
Mazowiecki nie mógł dojechać do Srebrenicy. O tym, co się wydarzyło, dowiedział się odtych, którym udało się uciec. Po tych rozmowach w geście protestu wobec bezczynności świata zrezygnował. „Kiedy w sierpniu 1992 r. po raz pierwszy powierzono mi ten mandat, przyjąłem go, oświadczając wyraźnie, iż celem moim nie będzie tylko pisanie raportów, lecz pomoc ludziom. Ustanowienie stref bezpieczeństwa stanowiło od początku jedno z zasadniczych zaleceń moich raportów. (…) Tymczasem mówienie o obronie praw człowieka traci wiarygodność wobec braku konsekwencji i odwagi społeczności międzynarodowej i jej przywódców. (…) Zbrodnie następują szybko i bezwzględnie, a reagowanie na nie przez społeczność międzynarodową jest opóźnione w czasie i niekonsekwentne. Charakter mojego mandatu sprawia, iż mógłbym dalej tylko opisywać zbrodnie i naruszenia praw człowieka. Ale obecny moment krytyczny jest momentem, w którym uświadomić sobie trzeba i naturę tych zbrodni, i odpowiedzialność Europy, i społeczności międzynarodowej za własną bezradność”. Składając mandat w geście protestu polski polityk sprawił, że Srebrenica stała się dla świata symbolem bezradności wspólnoty międzynarodowej.
25 lat po wojnie, 28 lutego 2020 roku, w przeddzień Dnia Niepodległości Bośni i Hercegowiny uhonorowano dokonania Tadeusza Mazowieckiego dla regionu i odsłoniętojego popiersie. Wraz z nim odsłonięto rzeźby Paddy’ego Ashdowna i Aloisa Mocka. Stanęli obok siebie przypominając o swoim zaangażowaniu z czasów wojny: Mazowiecki dokumentował sytuację i raportował o niej, Ashdown był jednym z najgłośniejszych orędowników interwencji międzynarodowej, a jego zeznania odegrały decydującą rolę w ściganiu osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne, Mock wspierał bośniacką niepodległość na arenie międzynarodowej oraz ostrzegał przed biernością społeczności międzynarodowej i jej potencjalnymi konsekwencjami.
Zniknięcie bez wyjaśnienia
Popiersie Tadeusza Mazowieckiego zniknęło nagle, dokładnie rok temu w październiku 2024 roku. Jak poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, na podstawie doniesień Ambasady RP w Sarajewie, rzeźba została skradziona, a nie zdemontowana przez lokalne władze. Ambasada jest w kontakcie z miejscowymi władzami, które obiecały stworzenie repliki popiersia Tadeusza Mazowieckiego i uroczyste odsłonięcie w miejscu oryginału. Terminu nie podano.
Kradzież popiersia Tadeusza Mazowieckiego nie była aktem administracyjnym, lecz gestem anonimowym, pozbawionym oficjalnego komentarza ze strony lokalnych władz. To milczenie mówi wiele. W przestrzeni publicznej Bośni i Hercegowiny, zwłaszcza w Sarajewie, pamięć o wojnie lat 90. wciąż jest żywa, ale głęboko podzielona. Dla jednych Mazowiecki to głos sumienia, który jako wysłannik ONZ nie bał się nazwać zbrodni po imieniu. Dla innych może być symbolem zewnętrznej ingerencji, moralnej oceny, której nie chcą przyjąć.
W tym kontekście zapowiedź władz Sarajewa, że replika popiersia Mazowieckiego zostanie odtworzona i uroczyście odsłonięta, jest gestem ważnym, ale zbyt długo odkładanym w czasie. Czy będzie to powrót do dawnej narracji, czy próba jej redefinicji? Czy Mazowiecki wróci jako symbol solidarności, czy jako przypomnienie o tym, co niewygodne?
Pamięć nie znika tak łatwo
W Sarajewie wciąż są ludzie, którzy mówią o dokonaniach Mazowieckiego dla swojego kraju. Kenan Zuković, pochodzący z Sarajewa pisarz, eseista i inicjator projektów społecznych napisał wiersz o zniknięciu popiersia. Jak mi powiedział, bardzo cenił polskiego premiera, dlatego nie chciał milczeć. Słowa jego wiersza w pełni to oddają.
Dzisiaj ukradłem popiersie Tadeusza Mazowieckiego
Siedziałem w parku i patrzyłem, jak ucina sobie drzemkę
Niewidzialny w trawie, po której depczą i srają psy
Tam, gdzie akacja kwitnie najpiękniej
Urwałem głowę Tadeuszowi na oczach świata
Tylko jakieś dziecko z oddali krzyknęło
Z oderwaną ręką, może nogą
Z wyłupiastym okiem, przewracając się na ulicy
A ja pobiegłem jak dzieci
Umieściłem popiersie na szyszce dębu
Zaprosiłem sąsiadów i wszystkich członków rodziny
Mama przygotowała najpiękniejsze polskie dania
Pokryte makiem i masłem, w złocistożółtym kolorze
Co słońce chce wyrzeźbić z pokoju
Muzyka jest głucha i piękna
I wszyscy podchodzą do Tadeusza
Żeby powiedzieć mu coś ważnego do ucha
Ostatnimi osobami, które do niego podeszły, była moja i jego matka
Otarły i pocałowały jego czoło
Teraz wszyscy usłyszą o tobie, Tadeuszu Mazowiecki
Podniosłem go wysoko, żeby spojrzał na miasto z tysiącem ran i tysiącem łez
Kiedy go odłożyłem, był tym samym staruszkiem
W miejscu popiersia Tadeusza Mazowieckiego z cokołu wystają druty, na których była umocowana rzeźba. Pozostało nazwisko i słowa „Z powodu Bośni i Hercegowiny na szali znalazły się stabilność porządku międzynarodowego i zasady cywilizacji”.


Polski polityk był bezkompromisowy. Nie godził się na dyplomatyczne półprawdy, na język, który rozmywa odpowiedzialność. Jego raporty były konkretne, bolesne, pełne nazwisk, dat, miejsc. Dziś, w epoce komunikatów prasowych i wyważonych oświadczeń, brakuje tak silnych głosów. Brakuje dyplomatów, którzy powiedzą: „Nie mogę dalej firmować tej bezczynności.” Brakuje gestów, które nie są kalkulacją. Znikające pomniki odważnych mężów stanu są jak wymazane ślady sumienia, są lustrem naszych czasów, w których pamięć staje się negocjacją, a nie zobowiązaniem.
W lutym tego roku zostało zdewastowane kolejne popiersie – Aloisa Mocka, co wywołało potępienie ze strony ambasady austriackiej w Sarajewie, która podkreśliła, że Mock był mężem stanu, który jak mało kto przyczynił się do pokoju i wolności w Europie – zwłaszcza w Bośni i Hercegowinie „To niepojęte, że ten właśnie pomnik poświęcony jemu został zniszczony w wyniku tego bezsensownego aktu wandalizmu” – powiedział Georg Diwald, ambasador Austrii w Sarajewie.
Zniknięcie obu popiersi trudno uznać za przypadek. To raczej sygnał, że przestrzeń symboliczna miasta ulega przekształceniu niekoniecznie w kierunku zapomnienia, ale w stronę selektywnej pamięci. W Sarajewie, gdzie historia jest wciąż żywa, pomniki nie tylko upamiętniają, ale także dzielą i prowokują.