Kim są śląscy nobliści?

Historyczny Śląsk to region wyjątkowy; jego wielokulturowość i eklektyzm powoli i nieśmiało dochodzą do głosu na kartach powieści, reportaży i podręczników. Wreszcie, od paru lat bez skrępowania, hanysy mogą mówić: „ten noblista jest nasz”, chociaż przecież wcale nie jest polski.

Nagroda Nobla została przyznana po raz pierwszy w 1901 roku, czyli na chwilę przed wyruszeniem Ślązaków na front I Wojny Światowej, gdzie chcąc nie chcąc, bili się za kajzera Wilhelma II Hohenzollerna. Ziemie śląskie pozostały niemieckie jeszcze jakiś czas; Górnego Śląska krócej, Dolnego aż do zakończenia kolejnego wielkiego konfliktu zbrojnego. Z tego właśnie powodu śląscy nobliści przebyli długą drogę zanim trafili do szerokiej świadomości mieszkańców Katowic, Żor czy okolic Wrocławia.

Katowice
Maria Goeppert-Mayer – wybitna, jak głosi Wikipedia, amerykańska fizyczka o niemieckich korzeniach, jest jedną z czterech kobiet w historii, które mogą pochwalić się Nagrodą Nobla w dziedzinie fizyki. Niewielu jednak wie (może poza katowiczanami bywającymi przy ul. Młyńskiej), że zanim fizyczka wyemigrowała wraz z rodziną do Getyngi, urodziła się i została ochrzczona w Katowicach. Jej ojciec był zresztą zasłużonym dla katowiczan lekarzem, który przyczynił się do zakończenia epidemii zapalenia opon mózgowych, pradziadek natomiast zasłynął jako twórca Muzeum Botanicznego we Wrocławiu.

Żory
Urodzony w drugiej połowie XIX wieku Otto Stern, w przeciwieństwie do wspomnianej młodszej koleżanki po fachu, zdobył wykształcenie na uczelni, którą dziś nazwalibyśmy polską: uzyskał tytuł doktora chemii fizycznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie urodził się jednak na Dolnym Śląsku, a w Żorach. Jak dzisiejsi naukowcy, wyemigrował na zachód za pracą i karierą; jak współcześni mu, zmierzył się z widmem I Wojny Światowej, by niespełna dwadzieścia lat później uciec przed holocaustem do Stanów Zjednoczonych. To tam jego praca została nagrodzona: w 1943 roku otrzymał bodaj największe naukowe wyróżnienie, o jakim można marzyć.

Strzelin
Nie samą fizyką człowiek żyje. Mniej niż 50 km od Wrocławia, w mieście, w którym obecnie mieszka niecałe 13 tys. ludzi, przyszedł na świat Paul Ehrlich. Zasłużony dla świata chemik i bakteriolog uznawany jest za twórcę podwalin chemioterapii. Swoją edukację, po ukończeniu szkoły podstawowej w rodzinnym mieście, kontynuował na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie studiował medycynę. Jak w przypadku poprzedników, kariera zaprowadziła go poza granice Śląska, ale ożenił się i na zaledwie kilka lat osiedlił w Prudniku. Choć jego prace, szczególnie w zakresie chemioterapii, na początku XX wieku wywołały szereg kontrowersji, otrzymał Nagrodę Nobla za opracowanie podstaw immunologii.

Jeśli nic Wam te nazwiska nie mówią, nie przejmujcie się – listy śląskich noblistów (znacznie zresztą dłuższej, niż ta przeze mnie przywołana) nie znajdziecie w podręcznikach z historii. Prawdę mówiąc, o znakomitej większości tych wybitnych naukowców sama przeczytałam po raz pierwszy kilka dni temu. Jeśli jednak uważnie będziecie obserwować śląską okolicę, być może znajdziecie ich nazwiska na ścianach budynków: na tablicy pamiątkowej przy ul. Młyńskiej w Katowicach czy na budynku Urzędu Miasta Żory.

Za każdą z tych osób, i kilkoma kolejnymi, stoi ciekawa historia, którą warto poznać – jeśli nie dla ich wybitnych osiągnięć, chociażby po to, by lepiej zrozumieć historię samego Śląska.

Magdalena Kwaśniok
Magdalena Kwaśniok

Redaktorka. Współprowadząca Śląską Opinię na żywo i podcast Szum Sporego Miasta.