Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Pomóżmy im płynąć po wzburzonych falach
W pokoju naszej starszej córki jest mnóstwo zdjęć. Z dzieciństwa, z podróży, ze spotkań z przyjaciółmi. Lubię je oglądać, nie tylko dlatego, że często to także moje wspomnienia. Lubię je oglądać, bo widzę nasze dziecko szczęśliwe. Zdjęć przybywa. Młodzież na spacerach, zdjęcia z wycieczek i podróży, nowi koledzy i koleżanki. Uśmiechają się, ale widzę to jedynie po ich oczach. Wszyscy bowiem mają na twarzach maseczki. Dziwnie się czuję oglądając te nowe fotografie. Znak czasu, który już zostanie z tym pokoleniem …
W ostatnim czasie sporo rozmawiam z innymi rodzicami o tym, jak czują się ich dzieci, jak przeżywają powrót do szkół. Analizujemy, co jeszcze możemy zrobić, by nasze dzieci jak najmniej ucierpiały z powodu wszelkich pandemicznych ograniczeń. Nie jest to łatwe, ale staramy się. Słowo, które często pada w rozmowach to uważność. Potrzebujemy jej, by wiedzieć, czy dzieje się coś niepokojącego.
W takich chwilach przypominam sobie pewne zdarzenie. Lata temu na wakacjach płynęłam ze znajomymi łodzią, którą sterował pewien Grek. Doświadczenie pamiętam do dziś, bo strasznie się bałam. Morze było wzburzone, silnik pracował na najwyższych obrotach, a ja byłam przekonana, że za chwilę rozbijemy się o skały. Jedyne, co mnie uspokajało to twarz owego Greka. Patrzył w dal spokojny uśmiechając się. Pomyślałam, że nie dzieje się nic złego. Czy się działo, nie wiem do dziś. Bezpiecznie dopłynęliśmy do brzegu.
Być może osoby, które goszczą w najnowszym weekendowym wydaniu Śląskiej Opinii poznały kiedyś uśmiechniętego greckiego sternika, który nie zważając na porywające fale spokojnie płynął do brzegu. Są bowiem takimi sternikami na co dzień. Dają dzieciom i młodzieży poczucie bezpieczeństwa, pewność, że mogą liczyć na kogoś, kto bezpiecznie pomoże im płynąć przez wzburzone morze. Więcej – że nie są osamotnione w swoich problemach i trudnych emocjach.
„Niezwykle ważne jest teraz dla dzieci przytulanie” – mówią w rozmowie zemną dwie wspaniałe kobiety, które w katowickiej Ligocie tworzą przestrzeń dla dzieci z rodzin wykluczonych. Bardzo Wam tę rozmowę polecam. Podobnie jak wszystkie teksty, które dają pewien obraz tego, w jakiej kondycji są dziś młodzi. Nie chodzi o to, byśmy rozmawiali jedynie o ich załamaniach, depresjach i zagubieniach. Chodzi o to, byśmy zaczęli rozmawiać o tym, jak bezpiecznie pomóc dzieciom płynąć dalej, nawet przez wzburzone fale.