Na dobre i złe czasy

Chiny inwestują w OZE, a Polska w… głupotę
Jeśli zamierzasz pod tym tekstem wrzucić mem z kominem chińskiej elektrowni, to gratuluję. W wyścigu cywilizacyjnym już przegrałeś. Lepiej odłóż klawiaturę, zrób sobie zieloną herbatę i pomyśl. „Po co nam ten Europejski Zielony Ład, skoro Chiny dalej dymią?” – to jest mantra, którą słyszę częściej niż „afera KPO” w Telewizji Republika. Niestety ta ściema rozpada się szybciej w zderzeniu z faktami.
Tak, Chiny spalają węgiel. Dużo węgla. Ale równocześnie robią coś, co PiS i Konfederacja uznaliby za science fiction: pakują gigantyczne pieniądze w odnawialne źródła energii. I nie w PowerPointy, tylko w realne gigawaty. Przykład? W pierwszej połowie 2025 roku dorzucili 212 gigawatów fotowoltaiki i 80 gigawatów wiatru. W sześć miesięcy! To więcej niż całkowita moc paneli w USA. Efekt? Według Carbon Brief emisje CO₂ w Chinach spadły o 1%. W kraju, który odpowiada za jedną trzecią globalnych emisji. Więc kiedy prawica wrzeszczy „Precz z Europejskim Zielonym Ładem”, Pekin robi robotę.
I nie, w Pekinie nie siedzi Timmermans z brukselskim biczem. Nie przyjechała Ursula von der Layen na rowerze, żeby krzyczeć „zredukujcie emisje!”. Oni to robią, bo rozumieją, że przyszłość to tania, lokalna energia, a nie importowany węgiel z Mozambiku czy gaz z Syberii. Oni nie oglądają memów o „brukselskim dyktacie”. Oni liczą kasę.
A w Polsce? Polska prawica dymi obłudą i ignorancją. Grzeje się przy micie „węglowej potęgi”, której już nie ma. Krzyczy o suwerenności i „dyktacie ETS”, zamiast przyznać, że dobije nas nie Bruksela, tylko prawicowy strach przed przyszłością. PiS i Konfederacja wolą lać żółć na Zielony Ład w studiu telewizyjnym, niż zaproponować inwestycje w sieci, magazyny i lokalne źródła energii.
A teraz fakty, które zniszczą twojego ulubionego mema: według Global Carbon Budget 2024, Chiny – te „dymiące potwory” – praktycznie stanęły w miejscu: +0,2% emisji. USA: -0,6%. Indie – gospodarka na sterydach – +4,6%. A Unia Europejska? -3,8%. Tak, ta znienawidzona „brukselska dyktatura” ciągnie globalne emisje w dół, kiedy Polska udaje, że problem rozwiąże się sam.
Więc zanim wrzucisz kolejnego mema z chińskim kominem, zrób coś odważnego: spojrzyj w lustro. Jeśli „eurokołchoz” potrafi zrobić prawie 4% redukcji, a Polska stoi w miejscu, to problemem nie jest Pekin, tylko Warszawa. Chiny przynajmniej dymią, inwestując miliardy w OZE. Polska prawica dymi…głupotą.