Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie

Korfanty i argument z dzielenia
Wiecznotrwały rytm obrotu ciał niebieskich sprawił, że w tym roku niedziela wielkanocna przypadła na 20 IV, czyli urodziny Wojciecha Korfantego. Z tej okazji lokalne portale wypluwały przez cały weekend nie tylko papkę świąteczną, ale też content poświęcony tej postaci.
Przez sekcję komentarzy przetoczyła się rytualna wojna obrońców polskości Śląską z obrońcami Śląska przed polskością. Dla tych drugich Korfanty to renegat i zdrajca śląskiej sprawy. Osobliwy to koncept, bo miałby on sens, gdyby istniała wtedy jakaś śląska racja stanu i jakiś ośrodek uprawomocniony do jej reprezentowania, któremu Korfanty się sprzeniewierzył.
Jest jednak inny, słabiej artykułowany i mniej fundamentalistyczny pogląd, taki mianowicie, że wina Korfantego polega na tym, że „podzielił Ślązaków”. Ciekawe, że podobny argument, ale à rebours stosują co bardziej umiarkowani przeciwnicy postulatów etnośląskich. Nie roztaczają oni wizji spisku sponsorowanego z Berlina i/lub Moskwy, którego celem jest oderwać piastowski Śląsk od Macierzy. Mówią za to: „Dzielicie Ślązaków!”.
Owszem, coś jest na rzeczy. W internetowych komentarzach raz za razem pojawiają się głosy typu „Jestem rodowitym Ślązakiem, mówię gwarą, ale przede wszystkim jestem Polakiem i nie życzę sobie, żeby…”. Wierzę, że na ogół nie są to boty, ale prawdziwi, zwykli Ślązacy, którzy tak piszą z potrzeby serca.
Argument z dzielenia wydaje się wynikać z mylnego założenia, że istniała (ewentualnie istnieć może i powinna) jakaś śląska Arkadia z homogeniczną tożsamością. Tymczasem Ślązacy byli i są różni. Różnica jest taka, że ponad sto lat temu postawieni byli wobec gry o sumie zerowej: jedno terytorium nie może należeć jednocześnie do kilku państw, więc Ślązacy chcący Niemiec, Polski, ale także Czech, czy niepodległego Śląska, byli obiektywnie skazani na konflikt.
Obecnie mamy sytuację iście komfortową. Jeśli jakiś świadomy Ślązak chce być dobrym Polakiem-patriotą, a swoją godkę uważać za polską gwarę, to szczęść mu, Panie Boże. Ale czy umniejsza go, że jakiś inny Ślązak chce mieć uznane odrębną narodowość i język? No nie powinno, podobnie jak i w drugą stronę, choćby godka jednego i drugiego były blank takie same. Jeśli będzie kiedyś ten język regionalny albo i mniejszość etniczna, to nikt przecież nikogo nie będzie zmuszał, żeby korzystać z udogodnień, które by to dało.
Jeśli ktoś dzieli, to tak naprawdę absolutyści, którym wydaje się, że ich opcja jest prawdą objawioną i tę prawdę trzeba wszystkim do gardła wcisnąć. A tych nie brakuje, ani po jednej, ani po drugiej stronie. Dlatego np. do dzisiaj nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, gdy przypominam sobie, jak przed kilku laty w radiowym wywiadzie słyszałem fantazje, że należy stworzyć instytucję, który będzie ścigać karnie za to, że ktoś ośmieli się nazwać „język śląski” „gwarą”.