Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Zaborowski: Czy Polak zawsze będzie mądry po szkodzie?
Czy powodzi możemy uniknąć? Zapewne nie jest to możliwe w każdym miejscu i w każdej sytuacji, z pewnością możemy natomiast znacząco ograniczyć skalę powodzi i ich dramatyczne skutki.
W tej materii Polak ciągle nie jest wystarczająco mądry po szkodzie, tej z 1997 roku czy choćby 2010 roku. W Niemczech, w zależności od landu, 15-20% wód podlega retencji, w Polsce ok. 4,5%, a zdaniem ekspertów ten wskaźnik powinien być 3 razy wyższy.
Po 100-letniej wodzie udało się dokończyć polder Buków na górnej Odrze i zbiornik w Świnnej Porębie na Skawie, wybudować suchy zbiornik Dolny Racibórz na Odrze i zmodernizować Wrocławski Węzeł Wodny. Na przedgórzu sudeckim zrealizowano 4 małe zbiorniki z 21 planowanych (9 – plan minimum). Wybudowano lub zmodernizowano też ok. 3800 km wałów przeciwpowodziowych. O wiele za mało. Szczególnie zadziwiające jest zmniejszenie ilości nowych inwestycji po 2016 roku.
Co trzeba zrobić?
Przede wszystkim skończyć z absurdalną dyskusją czy renaturyzować czy regulować rzeki i budować zbiorniki retencyjne.
Odtwarzać bagna czy tereny zalewowe można tam gdzie jest to możliwe np. w dorzeczu Narwi. Dla ochrony istniejących miast, ale również wiejskich terenów zurbanizowanych trzeba budować zbiorniki i wały oraz poldery, które w sytuacji zagrożenia mogą zmniejszyć presję na wały i tamy.
Zbiorniki szczególnie są niezbędne na rzekach górskich, gdzie już większe. meandrowanie trudno sobie wyobrazić, ale też po ulewnych deszczach następuje bardzo szybki przybór wody z uwagi na duże różnice w wysokości.
Zbiorniki retencyjne mają zresztą nie tylko funkcje przeciwpowodziowe, ale pozwalają także łagodzić skutki suszy, a więc były, są i będą coraz bardziej niezbędne w sytuacji zmian klimatycznych.
Trzeba oczywiście też dobrze zarządzać istniejącym potencjałem. Nie mogę w żaden sposób zrozumieć dlaczego w sytuacji alarmujących prognoz meteorologicznych i bezpośredniego zagrożenia powodzią w dorzeczu Nysy Kłodzkiej nie zrzucono wody ze zbiorników na Nysie i zachowywano się jakby nic się nie działo.
Zarządzanie kryzysowe także wymaga udoskonalenia.
Premier Tusk ze swoim rządem wykazali się ogromną aktywnością i zarządczą i medialną. Ale nie uniknęli błędów. Premier, w charakterze dobrej wróżki, początkowo sam przedstawiał opinii publicznej uspokajające prognozy meteorologiczne i hydrologiczne oraz zapewnienia służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ludności. Dopiero po dwóch dniach zmienił sposób komunikacji, przechodząc na odpytywanie służb i wydawanie poleceń, a po 3 dniach rząd, w sytuacji dramatycznej, podjął decyzję o stanie klęski żywiołowej.
Zarządzający służbami mają naturalne tendencje do wykazywania się gotowością do działania i stwarzania wrażenia panowania nad sytuacją. Nie można dać sobie wciskać kitu! Uspokajające komunikaty w sytuacji narastającej katastrofy nie skłaniały ludzi do ewakuacji w odpowiednim czasie i nie służyły mobilizacji niezbędnych sił i środków za wczasu.
Trzeba jednak docenić mobilizację struktur państwa, choć następowała ona początkowo w zbyt wolnym tempie i samoorganizację obywateli, a niekiedy wręcz bohaterstwo, które wykazali mieszkańcy Głuchołaz, Stronia Śląskiego, Lądka – Zdroju, Kłodzka, Nysy, Lewina Brzeskiego, Oławy, Szprotawy, Czechowic- Dziedzic i innych miejscowości.
Zagrożenie w dorzeczu górnej i środkowej Odry jeszcze nie ustąpiło. Toną miasta i wsie nad Nysą i Bobrem, nie są w pełni bezpieczne miasta położone nad Odrą. Nie można dopuścić do połączenia fal kulminacyjnych z Nysy Kłodzkiej i z górnej Odry w tym samym czasie, ale już teraz władze państwowe i samorządowe muszą udzielić szybkiej i skutecznej pomocy poszkodowanym; zająć się inwenteryzacją szkód i usuwaniem ich skutków. To są sprawy dzisiaj najważniejsze.
Polityka i spory polityczne wokół powodzi powinny zejść na daleki plan. Błędy trzeba jednak naprawiać na bieżąco i rzetelnie informować ludzi o sytuacji. Każdy z nas w różny sposób może udzielić pomocy.
Nie dziwię się jednak rządowi, że walczy nie tylko na tamach i wałach, ale walczy również w telewizji i innych mediach. Rząd Cimoszewicza przegrał w 1997 roku swoją walkę ze skutkami powodzi właśnie w telewizji, bo mimo nierozsądnej i zmanipulowanej wypowiedzi premiera „trzeba było się ubezpieczyć” (ciąg dalszy brzmiał, że rząd udzieli poszkodowanym pomocy) – pomoc dotarła wszędzie, a skutki powodzi zostały usunięte.
Co ciekawe w jesiennych wyborach 1997 rząd SLD/PSL przegrał wybory głównie w tej części kraju, gdzie ludzie poznali powódź wyłącznie z telewizji. W województwie śląskim, mocno poszkodowanym, wybory wygrał SLD nieznacznie przed AWS, a w najbardziej zalanym Raciborzu – bardzo wyraźnie.
Życzę obecnemu rządowi sukcesu w postaci skutecznej ochrony przed powodzią Raciborza, Opola, Wrocławia i innych miast odrzańskich oraz skutecznej i szybkiej pomocy powodzianom, bo to będzie sukces wszystkich obywateli, oczywiście w szczególności bezpośrednio zainteresowanych.
Tak jak wspólnym sukcesem, symbolem i realną zaporą w walce z powodzią jest zbiornik Dolny Racibórz, który powstał po wielu latach, a jego budowa była przygotowana i prowadzona przez kilka rządów, we współpracy ponad podziałami politycznymi posłów ziemi śląskiej, władz państwowych i samorządowych.