Skazany hodowca zostawił lisy bez opieki? Otwarte Klatki interweniują na fermie w Długiem Starem i alarmują o jej dramatycznym stanie

Aktywiści Otwartych Klatek przeprowadzili interwencję na fermie w Długiem Starem – mężczyzna ją prowadzący został w styczniu skazany w dwóch różnych sprawach o znęcanie nad zwierzętami, które tam hodował. Ferma okazała się być w tragicznym stanie: poidła były puste, zarośnięte glonami lub wypełnione moczem i odchodami. Niektóre zwierzęta wymagały natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. Pracownicy Inspektoratu Weterynarii nie potrafili wskazać, kto obecnie zajmuje się fermą.

Nie zdążyły jeszcze opaść emocje po poniedziałkowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu na rzecz wprowadzenia w Polsce zakazu hodowli zwierząt na futro, które przerwał jeden z największych potentatów branży futrzarskiej Szczepan Wójcik, a światło dzienne ujrzały kolejne materiały dokumentujące ogromne systemowe cierpienie zwierząt, jakiego doświadczają na fermach.

Aktywiści Otwartych Klatek w asyście Policji i inspekcji weterynaryjnej podjęli interwencję  na fermie w Długiem Starem pod Lesznem po tym, jak otrzymali materiały świadczące o jej fatalnym stanie. Hodowca, który był pełnomocnikiem właścicielki, został w styczniu skazany prawomocnym wyrokiem, nakładającym na niego m.in. zakaz prowadzenia działalności związanej z hodowlą lisów.

Jak mówią inspektorzy organizacji, to co zastali na miejscu, świadczy o poważnych zaniedbaniach w opiece nad zwierzętami. Pod klatkami, jak i w klatkach, a nawet w poidłach, zalegały odchody zwierząt. Niektóre poidła były całkowicie puste, inne wypełnione moczem lub glonami. 

Nie wiemy, czy zwierzęta zostały porzucone na fermie, ale nie byłby to pierwszy taki przypadek – w 2020 r. przeprowadziliśmy interwencję na fermie lisów w Durzynie pod Krotoszynem, która nie była przez nikogo kontrolowana. W klatkach żywe lisy przebywały razem z martwymi, a zwłoki były częściowo zjedzone przez inne lisy. Wiele zwierząt próbowało się uwolnić, wygryzając drewniane elementy klatek, przez co miały połamane zęby. Duża część zwierząt zmarła z zagłodzenia lub była w stanie agonalnym. Lisy, którym udało się wydostać z zamknięcia, poszukiwały pożywienia w odchodach – mówi Bogna Wiltowska, Dyrektorka ds. Śledztw w Otwartych Klatkach – Z fermy w Długiem Starem uratowaliśmy cztery lisy, które były w najgorszym stanie, i przewieźliśmy je do azylu. Wcześniej jednak złożyliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury z wnioskiem o przeszukanie fermy, kolejne zresztą w sprawie tego hodowcy, a następnie zawiadomiliśmy Urząd Gminy o odebraniu zwierząt  – dodaje Wiltowska.

Uratowane lisy od razu trafiły pod opiekę weterynaryjną. Wszystkie są chore – mają uzębienie w fatalnym stanie, świerzb i zaropiałe uszy, a to dopiero początek diagnostyki. Przedstawiciele Otwartych Klatek próbowali ustalić, kto zajmuje się obecnie fermą i zwierzętami, skoro hodowca ma prawomocny zakaz pracy z lisami, a właścicielka fermy wielokrotnie podkreślała, że ona nie może zajmować się fermą z uwagi na obowiązki rodzinne.

Zadaliśmy to pytanie przedstawicielom inspekcji weterynaryjnej, którzy brali udział w interwencji. Nikt nie potrafił odpowiedzieć. Na ten moment nie wiemy, czy i kto zajmuje się zwierzętami na tej fermie. Wysłaliśmy w tej sprawie dodatkowo zapytanie do Powiatowego Lekarza Weterynarii i czekamy na odpowiedź – mówi Wiltowska.

W styczniu tego roku hodowca z fermy w Długiem Starem został dwukrotnie skazany za znęcanie się nad zwierzętami. 18 stycznia Sąd Rejonowy w Lesznie ogłosił wyrok w sprawie brutalnego uśmiercania norek. Nagrania pozyskane przez Otwarte Klatki pokazywały kilkuminutową agonię zwierząt wewnątrz skrzyni do gazowania, a także dobijanie norek, które przetrwały gazowanie, metalowym prętem czy poprzez uderzenie o drewniany legar. Hodowca został skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, a także dostał 7 lat zakazu pracy z norkami i prowadzenia działalności związanej z hodowlą norek i 3 lata zakazu posiadania zwierząt. Wyrok jest nieprawomocny.

19 stycznia zapadł kolejny wyrok w sprawie tej samej fermy. Interwencja Otwartych Klatek wykazała, że hodowca trzymał lisy w około 30-stopniowym upale bez dostępu do wody i bez osłony przed słońcem. Sąd pierwszej instancji skazał hodowcę na 7 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, 3 lata zakazu posiadania lisów oraz 3 lata zakazu prowadzenia działalności związanej z hodowlą lisów. Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał wyrok w mocy.

Hodowcy zawsze próbują bronić tego okrutnego przemysłu w podobny sposób – nagrania są stare, w Polsce zwierzęta mają lepiej niż w Chinach, i tak dalej. Zakłócając poniedziałkowe posiedzenie w Sejmie, próbowali po raz kolejny przekonywać, że nikt tak nie dba o zwierzęta, jak hodowcy. Ale wystarczy spojrzeć na zdjęcia zrobione tuż po posiedzeniu, nie w Chinach, a w samym sercu Wielkopolski, żeby zrozumieć, że nie ma nic dalszego od prawdy. Gehenna tych zwierząt dzieje się tu i teraz i nie ustanie, dopóki nie weźmiemy za nią odpowiedzialności i nie wprowadzimy zakazu hodowli zwierząt na futro – podsumowuje Wiltowska.

Projekt przedstawiony przez posłankę Małgorzatę Tracz przewiduje 5-letni okres przejściowy, odszkodowania dla hodowców i odprawy dla pracowników. Obecnie jest w trakcie konsultacji społecznych, a w przeciągu najbliższych tygodni ma zostać złożony do laski marszałkowskiej do dalszych prac.

Stowarzyszenie Otwarte Klatki

Informacja Prasowa
Informacja Prasowa

Opublikowany tekst jest nadesłanym do nas materiałem prasowym. Jeżeli chcesz wysłać do nas informacje o swoim projekcie, jakimś wydarzeniu lub problemie pisz na redakcja@slaskaopinia.pl.