Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Jak nie informować mieszkańców?
Na zdjęciu parkomat, ale dzisiejszy tekst nie będzie dotyczył projektu poszerzenia strefy płatnego parkowania, tylko polityki informacyjnej miasta Katowice.
Kilka dni temu na Koszutce stanęły parkomaty, co wywołało wśród mieszkańców bardzo duże poruszenie. W ogóle mnie to nie zdziwiło, bo mimo że jestem zwolennikiem poszerzenia strefy płatnego parkowania w Katowicach, to wiem, że temat budzi emocje. A budzi tym większe emocje, im mniej na temat samego pomysłu wiemy. A wiemy bardzo niewiele. W zasadzie wiemy, tyle ile opublikowano na stronie miasta w roku 2021. Zgodzicie się, że trochę czasu minęło. W tak zwanym między czasie były jeszcze jakieś drobne sprzeczki z wojewodą, który unieważnił uchwałę intencyjną o poszerzeniu SPP. Gdzieś po drodze jeszcze pojawił się news o planach zakupu specjalnego samochodu, który będzie monitorował samochody parkujące w SPP.
Mamy kwiecień 2023, nadal nie wiemy tak naprawdę, ile mieszkańcy zapłacą za parkowanie, ile będzie kosztował abonament mieszkańca. Nie wiemy też, kiedy nowe przepisy wejdą w życie. Wiemy tylko, że urzędnicy pracują nad uchwałą. Oczywiście nie jest to proste zadanie, ale nie jest to też misja wysłania sondy na Marsa. Nim ustawiono parkomaty na Koszutce, Osiedlu Paderewskiego i we wszystkich innych miejscach, które za kilka miesięcy staną się SPP, należało przedstawić mieszkańcom rzetelną informację: za co będą płacić, jak będą płacić, od kiedy itd. itd..
Jakie konsekwencje niesie za sobą ta enigmatyczna polityka informacyjna? Przede wszystkim w społeczeństwie rośnie opór przed zmianami w polityce parkingowej, coraz skuteczniej podsycany przez różnego rodzaju łowców sensacji i populistycznych proroków. Dwa odpalamy temat, który w okresie przedwyborczym będzie wymieniany na wszelkie możliwe sposoby. Nie będę zaskoczony, jeśli przez poszerzenie SPP w Katowicach, do Rady Miasta wejdzie po raz pierwszy w historii skrajna prawica, z równie skrajnymi pomysłami. I jak na ironię w obronie urzędu w kwestii SPP stają dotychczasowi adwersarze miasta (nazwijmy ich „adwersarzami merytorycznymi”).
Zastanówmy się! Coś w tym mieście nie działa! Wróćmy teraz znów do roku 2021, kiedy to powstała Katowicka Agencja Wydawnicza. Jednym z zadań spółki miała być PR-owa opieka nad różnymi miejskim instytucjami m.in.: MZUiM, ZZM, KZGM etc. Czy ta opieka funkcjonuje? Absolutnie nie! Porównajcie, jak wyglądają media społecznościowe instytucji miejskich w Krakowie. Jako przykład niech posłuży Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie. Porównajcie podobne strony z Warszawy, Łodzi, Wrocławia. Odstajemy i to bardzo! I nie tylko w sferze estetyki, ale i projektów miękkich. Na przykład krakowski ZZM prowadzi regularne warsztaty dla mieszkańców, warszawski rozdaje jesienią rośliny. A nasz..? Owszem mamy zespół urzędników od tzw. projektów miękkich pod szyldem KATOobywatela, ale na miasto takich rozmiarów jak Katowice to chyba jednak za mało. Chcemy więcej!
Wróćmy do kwestii związanych z informowaniem mieszkańca. Kilka tygodni wstecz, miasto ruszyły z rewitalizacją/ budową nowych parków. I znów kilka zdawkowych informacji, powołanie się na konsultacje społeczne. I co? I mamy obecnie trzy zarzewia konfliktu pomiędzy mieszkańcami a Urzędem. Czy dało się tego uniknąć? Owszem, bo w zasadzie tylko konflikt wokół Parku Kościuszki ma sens, jest zdefiniowany i wiadomo o co w nim chodzi. W przypadku m.in. Parku Wełnowieckiego narósł stek mitów, których można by uniknąć, gdyby rzetelnie poinformowano mieszkańców.
A co na przyszłość? W zasadzie to już można szykować banery w obronie przedsiębiorców, bo w bloku startowym już czeka uchwała krajobrazowa. O której znów pewnie dowiemy się nie tyle, ile byśmy oczekiwali. Znów znajdą się „obrońcy” wolności, którzy będą krzyczeć, że ta uchwała ograniczę swobodę gospodarczą. Klasyka. Zresztą pamiętam, jak burzliwe było spotkanie konsultacyjne w tej sprawie, chyba w roku 2016. Przepraszam, tyle to trwało, że Bytom zdążył się zrewitalizować i wprowadzić uchwałę, a Katowice jeszcze nie.
Coś pozytywnego? 😉
Tak będzie i coś pozytywnego. Niektórzy radni doskonale wpasowali się w tę informacyjną próżnię. Dwoją się i troją, żeby odpowiadać na pytania mieszkańców. Zastanawiam się jak niektórzy godzą codzienne obowiązki radnego miasta i bycia nieformalnym naczelnikiem od komunikacji z mieszkańcami. Kiedyś to się wywróci, ale na razie jeszcze działa i oby jak najdłużej.