Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Kobiety w górnictwie. Na dole w kopalniach widzimy je coraz częściej!
Dzień Kobiet przypada 8 marca. Z tej okazji Polska Grupa Górnicza postanowiła podzielić się historiami kobiet, które pracują w górnictwie. I choć stanowią mniejszość, to na dole w kopalniach widać je coraz częściej. „Uśmiechnięte, ale też pewne siebie, podkreślają, że praca jest ich pasją”, czytamy. Kilka rozmów z pracownicami przeprowadzono na poziomie 720 metrów w kopalni Staszic-Wujek.
Hanna Firlus, Roksana Żydowicz, Sylwia Szołtys oraz Marlena Paździorko – te cztery panie łączy na pewno jedna rzecz: praca w górnictwie. W Dzień Kobiet Polska Grupa Górnicza postanowiła przybliżyć sylwetki kobiet pracujących w zakładach. Hanna Firlus jest jedyną kobietą-dyrektor w kopalniach PGG, pracując w górnictwie od 2019 roku. Kobieta wyznaje, że jednym z największych wyzwań w jej pracy są nieraz trudne rozmowy ze stroną społeczną. „Specyfika pracy w kopalni jest taka, że obracam się w męskim gronie, co nie zawsze jest proste. Tutaj trzeba być twardym, zdecydowanym i trzeba mieć charyzmę, choć przydaje się także empatia. Swoją pracę uwielbiam, tutaj nie można się nudzić, każdy dzień przynosi coś innego, jest to praca urozmaicona”, tłumaczy dyrektorka w rozmowie z przedstawicielami PGG. Jej tata był mierniczym górniczym, a dziadek w latach 60. pracował w ówczesnym ministerstwie górnictwa.
Roksana Żydowicz pracuje w kopalni Staszic jako mierniczy-górniczy od 2014 roku. „Na uczelni nam powtarzali, że kobieta w kopalni nie ma szans, a ja wtedy uznałam, że jednak spróbuję. I tak długo drążyłam dziurę w brzuchu, wydzwaniałam, chodziłam, prosiłam i nie dałam za wygraną, bo chciałam im wszystkim udowodnić, że jednak się da. I się udało”, wyjaśnia Roksana Żydowicz. Chwali atmosferę i kolegów z pracy. Jest mamą 5–latka i 7-latki, jej mąż też pracuje w górnictwie. „Wyjaśnia, że nie miała tradycji górniczych w rodzinie, rodzice przyjechali na Śląsk za pracą, a tata przez pewien czas pracował w kopalni jako ślusarz. To on w domu zachęcał ją do tzw. męskich prac”, podaje PGG.
Sylwia Szołtys od kilku lat pracuje w Ruchu Wujek kopalni Staszic-Wujek na oddziale szybowym. Zajmuje się dokumentacją techniczną, przetargami, nadzoruje naprawę urządzeń. „Trzeba przyzwyczaić się do dwuznacznych tekstów, ale ja nie pozostaję dłużna. Trzeba sobie wyrobić mechanizm obronny, poza tym spoko, praca jak praca”, mówi. Jej dziadek pracował jako elektryk w kopalni, ale to nie on ją zainspirował. W liceum pasjonowała się geologią. Poszła na Politechnikę Śląską bo chciała być geologiem. Jedna z wykładowczyń na tej uczelni zaraziła ją miłością do mechaniki.
Marlena Paździorko z kolei pracuje już 7 rok w dziale ochrony środowiska w kopalni Staszic-Wujek. Studiowała ochronę środowiska, jej tata jest związany z górnictwem i w dużym stopniu to on wskazał jej drogę i podpowiedział, by poszukała pracy w kopalni. „Nas tu nazywają wodziankami, jak u Wojewódzkiego. Pobieramy próby wody, które potem wypływają na powierzchnię. Jesteśmy bardzo feministycznym działem, jesteśmy tutaj cztery. Kiedyś był jeden pan w tym dziale, ale gdy ja przyszłam, to on przeszedł na emeryturę”, wyjaśnia Marlena Paździorko. Pełne sylwetki kobiet można znaleźć na stronie PGG: https://www.pgg.pl/strefa-korporacyjna/aktualnosci/1270/Kobiety-w-gornictwie