Kryminał z przesłaniem. Recenzja serialu „Gang Zielonej Rękawiczki”

Polskie produkcje na platformie Netflix mają ostatnio swój czas. „Za duży na bajki” i „Wielka woda” dość szybko stały się najchętniej oglądanymi polskimi produkcjami. Kolejny tytuł, czyli serial „Gang Zielonej Rękawiczki”, pewnie nie będzie w stanie rywalizować ze wspomnianymi dziełami, co nie znaczy, że nie powinien znaleźć się na liście tytułów do obejrzenia.

„Gang Zielonej Rękawiczki” to historia kryminalna z komediowym zacięciem, w której głównymi  bohaterkami są Zuza (Magdalena Kuta), Kinga (Małgorzata Potocka) i Alicja (Anna Romantowska). Zuza – ścięta na krótko była pilotka wojskowego samolotu. Jak przystało na osobę związaną z armią, ma jasne zasady. Perfekcjonistka, której życie prywatne nie jest już jednak tak idealne. Kinga – najbardziej elegancka i zarazem roztrzepana z całej trójki, uwielbia wystawne życie. W kwestii związków ceni sobie brak zobowiązań, ale podświadomie szuka tego jedynego, z którym spędzi szczęśliwe chwile. I Alicja – medium, postać łącząca tradycję z nowoczesnością, zna się na najnowszej elektronice, potrafi poradzić sobie zarówno z podsłuchem, jak i wyczytać przyszłość z kart oraz niczym starodawna znachorka zaparzyć halucynogenną miksturę. Jak widać, dzieli je wszystko, ale łączy jeszcze więcej – prawdziwa przyjaźń oraz wspólna tajemnica. Seniorki stoją za tytułowym gangiem, którego znakiem rozpoznawczym są zielone skórzane rękawiczki. Jako włamywaczkom przyświeca im jeden cel: ograbić bogatych i nieuczciwych, oddać biednym i wykorzystywanym. Ich kolejne skoki zawsze kończą się sukcesem.  No, prawie zawsze, ponieważ pewnego razu zdradza je tatuaż widniejący na nadgarstku Kingi. To tak naprawdę moment wyjściowych dla serialowej historii, która zamyka się w ośmiu odcinkach (w chwili tworzenia tekstu nie wiadomo jeszcze, czy wyprodukowany zostanie drugi sezon). Panie zmuszone są do porzucenia życia na wolności. Na kryjówkę wybierają dom opieki dla seniorów, w którym, jak nietrudno się domyślić, popadają w kolejne kłopoty.

Splot wydarzeń prowadzi ich z jednej kryminalnej historii w drugą. Trio rozpracowuje międzynarodową szajkę, która okrada pensjonariuszy, wykrywając spisek zawiązany między szefem zakładu pogrzebowego, właścicielem lombardu, dyrektorką domu opieki a tajemniczymi zleceniodawcami z Francji. Pojawiające się na drodze głównych bohaterek postaci, podobnie zresztą jak one same, noszą znamiona przerysowania. Fajtłapowaty policjant z wieloletnim stażem i ambitna, młoda policjantka, która podchodzi do sprawy w bardziej analityczny od swojego szefa sposób (w tych rolach Mirosław Zbrojewicz i Karolina Rzepa), doskonale pasują do fabuły, w której rywalizować muszą z zawsze znajdującymi się o krok przed nimi włamywaczkami. Widoczny akcent na humorystyczne rysy położony został także w przypadku bliźniaków pracujących w zakładzie pogrzebowym Eden, w których wcielili się bracia Mroczkowie. Ich serialowy brak lotności zestawiony został z memicznymi skojarzeniami z samymi aktorami, którzy najwyraźniej podeszli do powierzonego im zadania z dużym dystansem. Widać to najlepiej w jednej z końcowych scen, kiedy obaj są przesłuchiwani na komisariacie. Istotny element układanki stanową także pensjonariusze (wcielają się w nich m.in. Tamira Kowalik, Olgierd Łukasiewicz i Zdzisław Wardejn), dla których pojawienie się trzech nowych pań jest bodźcem do działania i wydobycia z siebie skumulowanej od lat energii.

Serial wykorzystuje kilka petentów, które w przeszłości znalazły już uznanie w oczach odbiorców, jak chociażby seniorzy biorący sprawy w swoje ręce (komedia „Ostatnia akcja” w reżyserii Michała Rogalskiego), okradanie bogatych i oddawania biednym (legendy o Robin Hoodzie i Janosiku), rewolucja w zamkniętym środowisku dokonana przez nową postać (książka „Lot nad kukułczym gniazdem”) oraz tchnięcie nadziei w osoby, które niemalże ją utraciły (film Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór”). W „Gangu…” wszystko to zostaje zgrabnie połączone i przefiltrowane przez nutkę nostalgii wyrażaną przez ścieżkę dźwiękową, scenografię i kadry nawiązujące do francuskiego kina.

Jest jednak w serialu Tadeusza Śliwy jeszcze jedna rzecz, coś, co być może staje się wartością o wiele cenniejszą od gry aktorskiej, głównego wątku (który, swoją drogą, po czterech-pięciu odcinkach staje się nieco nudnawy i mniej istotny) lub scenografii. Mam na myśli ważki problem, który wybrzmiewa w tle, jakby nienachlanie lub przypadkowo poruszony przez twórców. To samotność starszych osób mieszkających w domach spokojnej starości, gdzie spokój jest tylko pozorny, a oddalenie od bliskich, popadanie w zapomnienie i wyczekiwanie na nawet najdrobniejszy gest ze strony zewnętrznego świata wywołuje strach, depresję i ogromny stres. Sekwencja scen, w których jedna z głównych bohaterek dowiaduje się czym tak naprawdę są tzw. dni odwiedzin oraz późniejsza wizyta córki u jednej z pensjonariuszek, której celem jest tylko przepisanie mieszkania na wnuczkę, wywołać może u widzów naprzemienne zdenerwowanie i współczucie. „Gang…” pokazuje również, że bez względu na wiek, człowiek potrzebuje „zająć czymś głowę”, aby nie popaść w psychiczny i fizyczny marazm, a pragnienie życia, odkrywanie świata i przyjaźnie nie są zarezerwowane wyłącznie dla osób młodych.

„Gang Zielonej Rękawiczki” na pewno nie jest serialem wymagającym. Fabuła nie zaskoczy widzów skomplikowaną historią, wielowarstwowymi portretami psychicznymi bohaterów lub tajemnicą, której odkrycie wymagałoby ponadprzeciętnych zdolności detektywistycznych. Wiele kwestii można przewidzieć, a oderwanie się na chwilę od wydarzeń na ekranie, nie będzie skutkowało nagłą utratą wątku. Nowa produkcja Netflixu nastawiona jest przede wszystkim na rozrywkę. To lekki serial, który z przyjemnością obejrzymy wieczorem po pracy, samotnie lub w towarzystwie. Serial, który – mam nadzieję – przebije się do szerszego grona odbiorców ze względu na ważny problem społeczny, jakim jest izolacja seniorów i bagatelizowanie ich problemów.

Gang Zielonej Rękawiczki, sezon 1, reż. Tadeusz Śliwa, Netflix, 2022.

Mateusz Kołodziej
Mateusz Kołodziej

Nauczyciel j. polskiego, autor książek, były bloger muzyczny.