Polska Grupa Górnicza do końca roku może zbankrutować. Tymczasem związkowcy chcą kolejnych podwyżek

Polska Grupa Górnicza zakończyła 2020 rok z ponad 2 miliardami złotych strat. Gdyby nie pożyczka udzielona przez Polski Fundusz Rozwoju, spółka już mogłaby upaść. Pieniędzy, jak mówi sam prezes Tomasz Rogala, wystarczy może do końca roku. Mimo tego, że PGG stoi na skraju bankructwa, związkowcy postanowili zażądać podwyżek płac z powodu inflacji.

Polska Grupa Górnicza walczy o przetrwanie. Już poprzedni rok, z pandemią koronawirusa (choć nie tylko) na czele, odcisnął na niej potężne piętno. Za podsumowanie niech posłuży wynik finansowy spółki: ponad 2 miliardy złotych straty. 2021 rok nie jest pod tym względem lepszy. Polski Fundusz Rozwoju udzielił PGG co prawda pożyczki w wysokości 1 miliarda złotych, ale kwota okazała się niewystarczająca. Środki zostaną zresztą spożytkowane na, jak czytamy na stronie spółki, „regulowanie zobowiązań handlowych wynagrodzeń i kosztów świadczeń pracowniczych, zobowiązań publiczno-prawnych oraz innych wydatków związanych z finansowaniem bieżącej działalności firmy, ustalonych w umowie pożyczki i zaakceptowanych przez PFR”.

Więcej pieniędzy, przynajmniej na razie, spółka nie dostała, a to oznacza, że właściwie stoi na skraju bankructwa. Sam prezes PGG, Tomasz Rogala, przyznał niedawno, że środków finansowych wystarczy może do końca roku. A co później? Nie wiadomo. I choć PGG, idąc śladem Jastrzębskiej Spółki Węglowej, zdecydowała się odwołać tegoroczną Barbórkę z uwagi na pandemię koronawirusa i rosnącą liczbę zakażeń, to jednocześnie nie zrezygnowała z przyznania rocznej nagrody górnikom. To wysoka premia za cały rok pracy, aczkolwiek mając na uwadze fatalną sytuację spółki trudno znaleźć racjonalny powód, dla którego nie została ona „odwołana”. Poza tym, rzecz jasna, że mogłoby (i zapewne tak by się stało) wywołać to gorące protesty pracowników. W tym roku, jak ustalił „Business Insider”, wypłacenie nagród może PGG kosztować około 350 milionów złotych.

Na horyzoncie pojawia się też kolejny problem. Związkowcy żądają bowiem podwyżek płac z powodu inflacji. „Związki zawodowe wchodzące w skład Pomocniczego Komitetu Sterującego Polskiej Grupy Górniczej żądają rozpoczęcia przez zarząd rozmów ze stroną społeczną na tematy pracownicze, ze szczególnym uwzględnieniem problemu regulacji płacowych dla pracowników zatrudnionych w PGG”, czytamy w piśmie podpisanym przez związki zawodowe: Solidarność, Związek Zawodowy Górników w Polsce, Kadra Górnictwo, Sierpień ‘80 oraz Związek Zawodowy Pracowników Dołowych. Dlaczego podwyżka? Górnicy wskazują, że chodzi o inflację oraz wyższe koszty utrzymania. „Galopująca inflacja, wzrost kosztów utrzymania powoduje degradację płac górników. Brak jakichkolwiek podwyżek płac w tym roku doprowadzi nieuchronnie do konfliktu społecznego. Zwiększona koniunktura na węgiel kamienny oraz wzrost wydajności upoważnia nas do żądania podwyżki wynagrodzeń”, napisali związkowcy do prezesa Rogali.

Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, powiedział we wtorek (16 listopada) rozmowie z PAP, że w przyszłym tygodniu ma odbyć się spotkanie zarządu ze stroną społeczną. Nie skomentował jednak postulatów dotyczących „regulacji płacowych”. „Nieoficjalnie związkowcy informują, że rozwiązaniem mogłaby być wypłata jeszcze w tym roku jednorazowego świadczenia, rekompensującego wzrost kosztów utrzymania”, podaje Bankier.pl.

Co może uchronić PGG przed upadkiem? Górnicza umowa społeczna, podpisana w Katowicach. To właśnie tam wśród zapisów znajdują się te dotyczące indeksacji wynagrodzeń górników w kolejnych latach, a także te dotyczące pomocy publicznej dla całej branży. Kwota opiewa na 3 miliardy złotych i miałaby pomóc przetrwać górnictwu najbliższe lata, w czasie których (do 2049 roku) zamykane będą kolejne kopalnie, zgodnie z harmonogramem. Jeśli umowa weszłaby w życie, zaakceptowana przez Komisję Europejską, wówczas nagły postulat dotyczący podwyżek mógłby zostać uznany za zlekceważenie czy nawet złamanie zapisów umowy. Na razie jednak porozumienie stanęło w miejscu, wciąż czekamy bowiem na notyfikację dokumentu. Eksperci klimatyczni mają wątpliwości, czy unijni specjaliści zgodzą się na zaakceptowanie umowy w aktualnym kształcie. Z kolei przedstawiciele rządu i związkowcy twierdzą, że porozumienie ma szansę otrzymać aprobatę. Czy tak się stanie? Czas pokaże.

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa

Dziennikarz, wydawca strony głównej w „Super Expressie”.