Debatowanie na raty czyli jak rozmawiać, jak wprowadzać zmiany, żeby nie zmieniać

COP26. Wydarzenie klimatyczne dla poprawy humoru. Poprawiamy rządzącym, którzy czują, że podjęli się ważnych zobowiązań, decydentkom, ludziom, którzy spotkali się wreszcie w okresie pandemicznym. Nie poprawiamy środowisku naukowemu i tym, którzy chcą zobaczyć konkretne zmiany. Oczywistym nieobecnym jest rolnictwo. Niekomfortowe, trudne politycznie, odbierające głosy i poparcie. Dotykające kieszeni w codziennych zakupach, talerzy, wyborów konsumenckich, ulubionych dań i rzecz jasna samego przemysłu, który nie zamierza tracić zysków. Jednocześnie odbywają się konsultacje dot. dobrostanu zwierząt. Rzecz jasna cały, pełny tytuł konsultacji unijnych to: „Inicjatywa ta ma na celu aktualizację unijnych przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt tak, aby zwiększyć rolę analiz opartych na najnowszych badaniach naukowych, a także rozszerzyć zakres tych przepisów i ułatwić ich egzekwowanie, co przyczyni się do podniesienia ogólnego poziomu dobrostanu zwierząt w UE.

Temat Bezpieczeństwo żywności.” Czyli jednak o żywności. Niestety w ankiecie jest część dot. zwierząt tzw. futerkowych, które są częścią systemu żywnościowego w najmniejszym stopniu, ale także muszą jeść, i „Zwierzęta futerkowe żywią się produktami ubocznymi z innych hodowli, np. z kurczaka przez ludzi zjadane jest ok. 50 proc., drugie 50 proc. spisane jest na straty. Są dwie możliwości utylizowania odpadów poprodukcyjnych. Ubojnia może je spalić – czyli oddać do utylizacji – lub sprzedać na karmę dla zwierząt futerkowych i na tym zrobić.” (Szczepan Wójcik – https://forsal.pl/biznes/rolnictwo/artykuly/7823478,wojcik-o-zakazie-hodowli-zwierzat-futerkowych-polska-to-nie-folwark-pis-wrocimy-po-swoje-wywiad.html).

Czyli jednak żywność. Sprawdźmy więc ile zwierząt zabijanych jest w Polsce. Spis Rolny 2020. Porozmawiajmy o zwierzętach tzw. Hodowlanych w Polsce. „W porównaniu z wynikami spisu przeprowadzonego w 2010 r., odnotowano bardzo wysoki wzrost populacji drobiu 
– o 29,4%. Wzrost ten stymulowany był systematycznym rozwojem sprzedaży drobiu na rynkach zagranicznych. Polska znajduje się obecne na pozycji lidera w produkcji drobiu w Unii Europejskiej i jest w światowej czołówce eksporterów mięsa drobiowego. Wzrost, choć mniej dynamiczny, nastąpił również w przypadku pogłowia bydła (o 9,8%). Jednocześniespadła liczebność stada krów o 6,4%, co wskazuje na zachodzące zmiany w gospodarstwach prowadzących chów bydła w kierunku stopniowej redukcji stada bydła mlecznego 
i jednocześnie rozwoju produkcji bydła mięsnego.” (Spis Rolny 2020 https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/rolnictwo-lesnictwo/psr-2020/powszechny-spis-rolny-2020-raport-z-wynikow,4,1.html). Niestety nie ma się z czego cieszyć i chwilowa radość z batonika wegańskiego czy nowej kanapki w Żabce ustępuje rzeczywistości. Fermy przemysłowe drobiu, wzrasta „produkcja” „wołowiny” i…mniej nabiału? Niestety, niezupełnie 

„W PSR 2020 odnotowano spadek pogłowia krów mlecznych o 11,6%, przy jednoczesnym wzroście produkcji mleka.”  Co oznacza, że możemy przyznać sobie nagrodę w dziedzinie zwiększania wydajności krów tzw. mlecznych, które zamiast 20 lat żyją 5. 

Wracamy do tematu żywności. Skoro największa część zwierząt pozaludzkich to zwierzęta tzw. hodowlane to zmiana i transformacja systemu żywności jest konieczna, żeby przestać je zabijać, jeść, wykorzystywać, modyfikować, zwiększać ich wydajność, żeby koszty były niższe a produkcja jak największa. Spis rolny pokazuje skalę i kierunek – mniej gospodarstw, badania i rozwój dla zysków przemysłu, maksymalnego wykorzystania zwierzęcia. Konsument czy konsumentka mają otrzymać jak najbezpieczniejszy, najtańszy, najszybszy produkt. Zawsze dostępny na półce, tani, łatwy do przyrządzenia. To oznacza, że dokładamy do biznesu fast animals for food kolejny element – przemysł farmaceutyczny: antybiotyki, leki, hormon PMSG czyli tzw. dopalacz płodności etc. Oznacza to także, ze realna zmiana dla miliardów zwierząt, w tym ryb może się zacząć tylko wtedy kiedy połączymy kropki i powiemy:

– fermy przemysłowe: smród, odory, gryzonie, muchy, lepy, astma, spadek bioróżnorodności, zanieczyszczenie wód, gleby;

– choroby cywilizacyjne: zawały, nowotwory;

– środki publiczne: fundusze unijne, Horyzont 2020, środki na promocję mięsa i nabiału, odszkodowania;

– transporty zwierząt, które wzbudzają największą empatię – podróż do rzeźni;

– metan oraz podtlenek azotu;

– ubóstwo żywnościowe i bezpieczeństwo żywnościowe

i wiele innych – to wszystko to części składowe zepsutego, niedziałającego, ale bardzo zyskownego dla przemysłu, systemu żywnościowego.  Oczywiście możemy cały czas rozmawiać o dietach roślinnych. Przewadze ciecierzycy nad fasolą. Nieetycznym avocado. Komponowaniu posiłków. Możemy mówić- zmieńmy dietę, dla zdrowia, dla planety. Ale prawda, ta najtrudniejsza i nieobecna to udział ZWIERZĄT pozaludzkich jako elementów, części składowych, produktów w systemie żywności. Mówiąc o ich dobrostanie w kontekście żywności, mówimy de facto o bezpieczeństwie żywności, o lepszym samopoczucie konsumenta i konsumentki, o wyższej lub niższej cenie. O lepszych warunkach w więzieniach dla zwierząt, czyli na fermach. Lepszych więzieniach lub gorszych.  Jednak cały czas traktujemy zwierzęta jako produkty. Cały łańcuch ich życia to de facto łańcuch produkcjiz finalnym towarem na półce sklepowej. 

Piszę o tym, zafascynowana spotkaniem w ramach EU Platform on Animal Welfare. Spotkaniem, w ramach którego najliczniej reprezentowany jest sektor producentów żywności, sektor przemysłu rolnego. Argumenty, które podały na spotkaniu były zaskakująco znane i mało oryginalne: zapewniamy wam żywność, rodziny żyją z takich biznesów, konsument czy konsumentka nie wiedzą jak trudna jest hodowla i produkcja zwierzęca, sami wprowadzamy zmiany dla zwierząt tzw. hodowlanych na lepsze, zależy nam na zwierzętach. Problem polega na tym, że nie ma dyskusji o transformacji. Jest debato o kosztach poprawy. Małych zmian. Kosztach, które poniesiemy w ramach podatków, bo już ponosimy koszty dofinansowania sektora produkcji zwierzęcej na każdym etapie. Kosztach, które dla zwierząt oznaczają lepszy los. Trochę lepszy. Mimo, że dane są bezwzględnie szczere: jest mniej gospodarstw, które produkują więcej. Wzrasta „wydajność” zwierząt pozaludzkich, czyli modyfikujemy, prowadzimy badania i rozwój po to, żeby otrzymać więcej ze zwierzęcia. 

Dzisiaj najważniejsza debata, o którą musimy walczyć wszystkie i wszyscy to debata o transformacji systemu żywności. Ta debata jest częścią tego co robimy zwierzętom, częścią debaty o katastrofie etycznej, częścią debaty o fermach przemysłowych (co z tego, że tu nie powstanie, skoro pijemy mleko i chcemy jeść mięso ze zwierząt, to gdzieś powstanie dana inwestycja), jest częścią debaty o zdrowiu, o nawykach żywieniowych od przedszkola, o naszych podatkach, o antybiotyoporności, o katastrofie klimatycznej. Tej debaty nie było na COP26. Tej debaty nie widzimy na transparentach klimatycznych, za rzadko się pojawia jako fundament zmiany dla klimatu. 

Unikając debaty o transformacji systemu żywnościowego, unikamy nieuknionego. Katastrofy żywnościowej. Etyczną już mamy. Miliardy w mniejszym, większym, żadnym dobrostanie, bezimienne, pozostają bez możliwości „wyjścia” z systemu pt.” Nie chcę życia bez sera. Jem niewiele mięsa. Jajka tylko od babci. Nie zbilansuję diety bez mięsa. Nie mam czasu na gotowanie” Systemu, który tworzą politycy, decydentki, dla których temat jest niewygodny. Jest politycznym samobójstwem. Dlatego dotacje i dopłaty płyną wartkim nurtem. Dlatego legislacja kształtowana jest dla producentów mięsa, nabiału, jaj. Dlatego milczymy w ramach szczytów klimatycznych, posiedzeń o „dobrostanie” naszych posiłków, przy stołach (jeszcze ktoś poczuje się urażony). To milczenie przypomina bardzo milczenie dot. sprawiedliwej transformacji górnictwa. Ten brak politycznej, aktywistycznej, cywilnej odwagi doprowadzi nas do sytuacji, w której jesteśmy: w trakcie szczytu klimatycznego ludzie, którzy walczą o klimat zjadają produkty zwierzęce a politycy i decydentki nie zauważają problemu globalnego systemu żywności, w trakcie posiedzeń dot. dobrostanu zwierząt dyskutujemy o tym jak można mniej krzywdząc produkować tyle samo i w tej samej cenie a nie o tym, że czas na kompletną transformację systemu żywności. Dopóki będziemy dla komfortu, z obawy, z powodu korzyści, milczeć to nasze milczenie i nasze fragmentaryczne rozmowy (fermy przemysłowe, czyli tylko odór, choroby cywilizacyjne czyli jedz mniej, ruszaj się więcej, jajka czyli kupuj 0), będą wzmacniały business as usual. Finansowo, legislacyjnie, akceptacyjnie. A zwierzęta, które określamy hodowlanymi a mogłybyśmy po prostu tymi zjadanymi, będą więźniami w zepsutym, skorumpowanym, przestarzałym systemie żywności.

Anna Spurek

Green REV Institute

Informacja Prasowa
Informacja Prasowa

Opublikowany tekst jest nadesłanym do nas materiałem prasowym. Jeżeli chcesz wysłać do nas informacje o swoim projekcie, jakimś wydarzeniu lub problemie pisz na redakcja@slaskaopinia.pl.