Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
Czy polskie „The Office” jest potrzebne? W sieci pojawił się zwiastun produkcji
Amerykańska produkcja telewizyjna „The Office” szybko zyskała miano kultowej. Choć fabuła mockumentu nie brzmi specjalnie interesująco (wszak przez dziewięć sezonów obserwujemy życie pracowników firmy sprzedającej papier), miliony ludzi na całym świecie śledziło losy Michaela Scotta i jego podwładnych. Pokazanie w krzywym zwierciadle realiów pracy w amerykańskiej korporacji, niezręczny i kontrowersyjny humor a, przede wszystkim, świetnie rozpisani bohaterowie, którzy mimo ogromu swoich wad, po prostu dają się lubić – to wszystko sprawia, że „The Office” jest niejednokrotnie wymieniane w gronie najlepszych seriali w historii telewizji.
Obok dobrej informacji dla polskich fanów produkcji („The Office” wreszcie trafi na platformę Netflix!), pojawiła się wiadomość, która podzieliła miłośników Michaela Scotta. W sieci można zobaczyć zwiastun polskiej wersji „Biura”, co wywołało niemałe poruszenie w fanowskiej społeczności. Już po pierwszych zapowiedziach remake’u nie brakowało głosów sprzeciwu mówiących, że są rzeczy, których nie powinno się poprawiać; zwolennicy produkcji CANAL+ wskazywali zaś, że najbardziej lubiana amerykańska wersja „The Office” sama jest remakiem, a zdeklasowała znacznie mniej popularny brytyjski oryginał.
Chciałoby się zadać pytanie, czy polska wersja kultowego serialu w ogóle jest światu, a raczej polskiemu odbiorcy, potrzebna. O dziwo wydaje się, że tak. Gdyby produkcja nie nawiązywała bezpośrednio do bohaterów i problemów z „The Office”, a kosztem tego poruszała patologie rynku pracy znane z polskiego podwórka, mogłoby się okazać, że serial znalazłby wielu sympatyków. Większość ludzi zatrudnionych na „śmieciówkach”, problemy z kredytem, szowinizmem, budowanie samopoczucia zespołu na „owocowych czwartkach” zamiast podwyżkach – to tylko kilka kwestii, które polskie „Biuro” poruszyć powinno, a po zwiastunie mam (uzasadnione) wątpliwości, czy tak się stanie. Obawiam się, że polska wersja będzie jedynie wątpliwej jakości kalką, w której twórcy zapomną o jednej, najważniejszej rzeczy: siłą „The Office” jest nie tylko cringe w anormalnych dawkach, ale przede wszystkim sympatia, jaką darzymy bohaterów mimo tego cringu. W tym aspekcie zwiastun nie napawa optymizmem, ale jak mawiają mądrzy ludzie, pożyjemy, zobaczymy.