Donald Tusk wrócił do polskiej polityki i zaczął od spowiedzi przed dziennikarzami podczas półtoragodzinnej konferencji prasowej, odpowiadając na pytania wszystkich mediów. To już nie tylko zapowiedź, ale jasny sygnał, że kolejne miesiące to będzie polityczna gra na kontrasty.


Stojąc przed dziennikarzami, bez cenzury, bez wyciszania mikrofonów, odpowiadał na pytania o błędy Platformy, o konkurentów politycznych, stosunek do kościoła, LGBT, 500 plus czy pracę syna. Trzeba przyznać, że przestałem wierzyć w ten powrót, bo zapowiadany i przekładany był wielokrotnie, a i sam powrót to dla Tuska jedynie ryzyko. Osobiste i polityczne ryzyko człowieka, który spokojnie mógłby nadal piastować europejskie stanowiska lub najzwyczajniej na świecie odpuścić. Jak zresztą odpuściło wielu nominalnie aktywnych polityków opozycji, po których było widać przyzwyczajenie się do stanu, w którym się znaleźli.


To jest ten moment, w którym Platforma ma ostatni moment na zwrot, bo za chwilę może być rozjechana przez ugrupowania Szymona Hołowni, który zbroi się w kolejnych parlamentarzystów, a którego ludzie bywają widoczni w terenie (chociaż akurat w centrum naszej aglomeracji jest z tym zdecydowanie najgorzej).


Ten powrót podgrzał też atmosferę w Prawie i Sprawiedliwości. Partia rządząca ku zaskoczeniu nikogo wybrała Jarosława Kaczyńskiego na kolejną kadencję szefowania partii i przyjęła uchwałę o walce z nepotyzmem wewnątrz własnego obozu politycznego. Jak czytamy w uchwale, w państwowych spółkach mają nie zasiadać już rodziny polityków bez kompetencji. W media poszły nawet informacje o pierwszych rezygnacjach i zmianach w zarządach spółek. Rozumiem, że ci, którzy zasiadali w nich przez ostatnie miesiące bez odpowiednich kompetencji, zwrócą otrzymane w tym czasie wynagrodzenia?

Ciekawie może być też na Lewicy, bo SLD i Wiosna domykają proces łączenia struktur, co za chwile rozbudzi, a właściwe wyrzuci na powierzchnię kilka konfliktów toczących się teraz za zamkniętymi drzwiami. Zapewne ważnym wątkiem w tym procesie tworzenia nowych wspólnych struktur będzie cicha koalicja lewicy i PiS w śląskim sejmiku, którym zaskakująco często zdarza się głosować podobnie, co wśród lokalnych polityków opozycji i samorządowców budzi wielkie emocje. Do tego sytuacji przygląda się Partia Razem, która lewicową koalicję współtworzy, ale do formalnego połączenia w jeden podmiot nie dołączyła.


Jeżeli myśleliście, że w kolejnych tygodniach odpoczniecie od polityki to myliliście się. Będzie się działo.

Sebastian Pypłacz
Sebastian Pypłacz

Redaktor naczelny Śląskiej Opinii. Członek zarządu Związku Górnośląskiego.