Pamiętajcie o łąkach, przecież stamtąd przyszliśmy

Pierwsze pojawiają się krokusy. Nawet, gdy jeszcze leży śnieg wystawiają swoje podłużne fioletowe głowy i szukają pierwszych promieni wiosennego słońca. Gdy śnieg topnieje pokazują się z całości tworząc miejscowe fioletowe dywany. Łąka schodzi w dół, w stronę drogi, na dole jest podmokła, dlatego drugie pojawiają się kaczeńce. Cieszą jaskrawym żółtym kolorem, przywołują obudzone przed chwilą pszczoły.  

Trawa zieleni się powoli, na początku jest zmęczona, nie wyróżnia się kolorem od wystających miejscami kawałków ziemi wykopanych przez krety. Ale z każdym dniem się to zmienia. Staje się intensywna, otacza kopce coraz bardziej soczystą zielenią. Nie na długo. Traktor odwróconymi bronami przejeżdża przez łąkę, znikają kopce i resztki przekwitłych krokusów. Jakimś cudem ocalają kaczeńce.

Potem zaczyna się maj i festiwal barw. Pojawiają się przeróżne trawy i kwiaty. Chabry, dzwonki, margerytki, koniczyna, stokrotki… Obiecuję sobie, że kiedyś nauczę się rozpoznawać wszystkie, podobnie, jak towarzyszące im głosy ptaków. Łąka rozkwita i nie jest koszona przez długi czas. Dopiero, gdy zaczyna sięgać mi do pasa, przyjeżdża traktor, by kosić. Najważniejsze wtedy to zdążyć nazbierać jak najwięcej kwiatów do wazonów, niech cieszą oczy w domu.

Na łące tymczasem zaczyna się suszenie trawy i kwiatów. Będzie pyszną i wartościową paszą. A lato trwa dalej. Między stogami siana ponownie pojawiają się kwiaty, z każdym dniem łąka na nowo zaczyna przyciągać uwagę owadów, dzieci i miastowych. Kolejność nie jest przypadkowa. 

We wrześniu drugie i ostatnie w roku koszenie. Potem na łące pojawiają się krowy. Spacerują leniwie wyjadając soczyste kąski. Dostojnie grzeją się w słońcu. Patrzę z zachwytem na ich wielkie ciała, podchodzę blisko, patrzę w łagodne oczy. Cieszę się ich ucztą.

Ta łąka istnieje naprawdę. Obserwuję ją od lat, staram się zapamiętywać jej cykliczną metamorfozę. Daje nam mnóstwo radości, owadom życie, a zimą pożywienie zwierzętom. Czasem się o nią martwię. To ładny kawałek ziemi, pewnie kiedyś coś na niej wybudują. 

Ale póki co jest i każdego dnia zachwyca. Jonasz Kofta pisał, byśmy pamiętali o ogrodach. Nucę to zamieniając słowo ogrody na łąki…

Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Olga Kostrzewska-Cichoń
Olga Kostrzewska-Cichoń

Dziennikarka, aktywistka miejska zaangażowana w promowanie proekologicznych idei, właścicielka firmy doradzającej w relacjach z mediami. Prywatnie mama dwóch córek, w wolnych chwilach uciekająca z rodziną na szlaki w Tatrach.