Ze Śląska o Śląsku, Polsce i Europie
W cieniu koronawirusa – wirus dengi zagraża miliardom ludzi na całym świecie.
W cieniu koronawirusa – wirus dengi zagraża miliardom ludzi na całym świecie. Zmiana klimatu przyśpiesza rozprzestrzenianie się choroby.
Od początku 2020 roku globalne siły medyczne zdają się koncentrować niemal wyłącznie na walce z pandemią koronawirusa. Jednak oprócz głównego problemu, jakim jest walka z COVID-19, wiele krajów zmaga się z inną epidemią – wirusa dengi. Ponieważ choroba wywołana przez ten patogen lubi wysokie temperatury, a klimat – również w Europie – stale się ociepla, notowano już pierwsze przypadki na naszym kontynencie. Wkrótce na stałe denga może zawitać także do Polski.
Czym jest denga?
W odróżnieniu od COVID-19 denga jest chorobą wektorową, co znaczy, że nie ma możliwości przenoszenia jej bezpośrednio z człowieka na człowieka. Niezbędny jest tu udział tzw. wektora, w tym przypadku komara tygrysiego, który rozprzestrzenia wirusa Flaviviridae (z rodzaju Flavivirus) pomiędzy ukąszonymi. Choć głównymi ofiarami dengi są ludzie, to zdarzają się także zarażenia innych ssaków, np. małp (zwłaszcza w regionie Azji Południowo-Wschodniej czy Afryce). Wirus dengi powoduje podobne objawy, jak SARS-CoV-2, czyli: kaszel, gorączkę, bóle głowy i mięśni.
Gdzie można zarazić się dengą?
Epidemię dengi rozpoznano w 2018 r. w Ameryce Łacińskiej i już po roku wirusem zakaziło się 3,1 mln osób w obydwu Amerykach. Z Ameryki wirus przewędrował do innych części świata i obecnie występuje przede wszystkim także w Azji Południowo-Wschodniej, Oceanii i Afryce. Jako że transmisja wirusa jest ściśle związana z miejscem bytowania jego wektora, to obszar występowania choroby jest ograniczony do terenów zamieszkanych przez komara tygrysiego, który lubi klimat tropikalny. Czy to oznacza, że jako Europejczycy nie jesteśmy narażeni na dengę? Niestety, wskutek postępującej zmiany klimatu, powinniśmy już podejmować działania edukacyjno-prewencyjne w związku z tą chorobą. Jak alarmują naukowcy z Imperial College London i Uniwersytetu Tel Awiwu, komary tygrysie mogą zadomowić się w Europie na dobre już w ciągu 10 lat. W ubiegłym roku notowano pierwsze przypadki u osób niepodróżujących, co znaczy, że komary przenoszące wirus były w stanie przetrwać na obszarze krajów europejskich.
Jak bardzo niebezpieczna jest denga?
Osoby zarażone wirusem przechodzą chorobę najczęściej bezobjawowo (80%) lub łagodnie (10-15%), jednak samej choroby nie można bagatelizować, ponieważ może prowadzić do zgonu. Do najgroźniejszych objawów należą trzy rodzaje ostrej gorączki, której towarzyszą bóle różnych części ciała, a często również charakterystyczna wysypka. Choroba, jeśli zostanie rozpoznana wcześnie i zostanie podjęte leczenie, ma stosunkowo niską śmiertelność – ok. 1%. W przypadku ostrego przebiegu może wystąpić gorączka krwotoczna współwystępująca z krwawieniem do jam ciała, najczęściej z objawami wstrząsu, m.in utratą przytomności. Najważniejsza jest wtedy jak najszybsza hospitalizacja pacjenta. Jeśli nie podejmie się właściwego leczenia, dochodzi zwykle do śmierci. Taki przebieg choroby opisywany jest w literaturze jako gorączka krwotoczna denga z zespołem wstrząsowym.Dotyczy to głównie dzieci i osób z obniżoną odpornością.
Niestety w związku z pandemią COVID-19 walka z dengą zeszła na drugi plan, a niektórzy pacjenci nie badają się z obawy przed zakażeniem koronawirusem. Od wybuchu tej epidemii w 2018 r. w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach denga zabiła ponad 1,5 tys. osób, ofiarami są głównie osoby o niskim statusie materialnym. Szacuje się, że obecnie aż 3,9 miliarda ludzi w 128 krajach jest narażonych na zarażenie dengą. WHO informuje o 390 milionach infekcji dengi rocznie, z czego 96 milionów objawia się klinicznie (z dowolnym nasileniem choroby).
Denga a klimat
Z roku na rok coraz widoczniej rysuje się wpływ zmiany klimatu na zdrowie publiczne. Jednym z największych zagrożeń są właśnie choroby wektorowe, które wraz ze wzrostem średnich temperatur będą pojawiać się w kolejnych krajach. Choć na pojawienie się dengi w niedalekim horyzoncie czasowym bardziej narażone są inne kraje europejskie – jak Hiszpania, Portugalia, Grecja czy Turcja – to warto pamiętać, że w dobie tropikalnych fal upałów w Polsce temperatury w naszym kraju przypominają te w wyżej wymienionych. Co więcej, w Polsce już od kilku lat notuje się nasilenie innej choroby wektorowej, wcześniej nie występującej w takiej intensywności na terenie naszego kraju– boreliozy. To również tzw. choroba klimatozależna, czyli taka, której rozwojowi i zwiększonej zachorowalności sprzyja zmiana klimatu. Poprzez podnoszenie się średnich temperatur w Polsce, kleszcze – jej nosiciele – zaczynają występować już nie tylko w lasach czy na łąkach, ale także w miastach.Wydłuża się okres ich aktywności, co przekłada się na wzrost zachorowań na choroby odkleszczowe: jak wskazuje raport HEAL Polska i Koalicji Klimatycznej, „Wpływ zmianyklimatu na zdrowie” od 2005 do 2014 roku liczba zachorowań na boreliozę wzrosła ponad trzykrotnie z 4 406 przypadków do 13 868 rocznie. Obecnie jest jeszcze wyższa – jak podaje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny w Polsce w 2019 roku zanotowano 20 614 przypadków boreliozy, a spodziewany jest dalszy wzrost.
Dziś nie możemy już myśleć o chorobach wektorowych, w tym tropikalnych, jako o czymś, co nas nie dotyczy. Już nie możemy oddzielić wirusów występujących „na drugim końcu świata” od potencjalnego zagrożenia nimi w naszym kraju.Globalne ocieplenie przedefiniowuje takie pojęcia, co doskonale pokazuje przykład pierwszych przypadków dengi we francuskim Lyonie – półmilionowym mieście położonym 1000 km od granic Polski czy nawet sąsiadującym namCzechach. Walka ze zmianą klimatu to przede wszystkim ochrona zdrowia i życia obywateli. Pilne działania w kierunku neutralności klimatycznej powinny mieć miejsce na poziomie zarówno globalnym, jak i lokalnym, aby skuteczniej zabezpieczyć zdrowie publiczne na każdym szczeblu. Ponadto trzeba je prowadzić niezależnie od wysiłków mających na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się innych wirusów i zagrożeń dla zdrowia.
Jacek Karaczun, Weronika Michalak